Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Po każdym posiłku wymiotowałem". Daniel Płoński z Kielc zrzucił prawie 40 kilogramów w programie "Kanapowcy". Zobaczcie zdjęcia i film

Paulina Baran
Paulina Baran
Wideo
od 16 lat
Kielczanin Daniel Płonski osiągnął najlepszy wynik w utracie zbędnych kilogramów spośród wszystkich uczestników polskich edycji Kanapowców - programu emitowanego na kanale TTV. 33- latek, który na co dzień jest koordynatorem ministrantów w Kościele Akademickim, schudł aż 39 kilogramów. Daniel opowiedział nam, jak doszedł do obecnej wagi, wyjaśnił, co było dla niego najtrudniejsze w programie oraz zdradził, że jest mocno związany z Kościołem, ale nigdy nie chciał zostać księdzem, bo... za bardzo podobają mu się kobiety. Zobaczcie!

Co było dla Ciebie najtrudniejszym wyzwaniem w "Kanapowcach"?
Najcięższy był sam proces odchudzania. Przyznam szczerze, że płakałem po nocach, bo nie mogłem zjeść różnych rzeczy, Nigdy nie zapomnę wigilii Bożego Narodzenia na którą pojechałem z własnym pudełkiem i miałem w nim 200 gram wątróbki, a wszyscy jedli serniczki i inne pyszności. Z resztą, całe święta były dla mnie morderczą walką z samym sobą, bo byłem atakowany z każdej strony różnymi potrawami, wszędzie widziałem reklamy jedzenia, robiłem wtedy długie spacery i przechodząc koło piekarni, zapach mnie dokładnie "rozwalał". Na jakiś czas zacząłem wręcz unikać imprez, bo siedziałem na nich na takim “dupościsku”, o samej wodzie.

A jak radziłeś sobie z dietą?
Miałem posiłki trzy razy dziennie. Kolację jadłem o 18 i to był mój ostatni posiłek. Jeżeli chodzi o posiłki to były całkiem dobre, było bardzo dużo warzyw, ale przyznam szczerze, że na początku mój organizm w ogóle nie przyjmował tej diety, wymiotowałem przy każdym posiłku i jadłem tylko ze względu na cukrzycę.

Jesteś koordynatorem w Kościele Akademickim w Kielcach. Jak tutaj trafiłeś, bo wiem, że urodziłeś się w Olsztynie na Mazurach?
Do Kielc przyjechałem jakieś 10. lat temu, “zakręciłem się" przy ulicy Wesołej, gdzie poznałem mnóstwo fajnych ludzi, przyjaciół, między innymi księdza Rafała. W pewnym momencie wszedłem do wspólnoty, zostałem też szefem ministrantów, porobiłem odpowiednie kursy. Teraz, mimo bardzo trudnego dzieciństwa, o którym nie chcę mówić, mogę śmiało stwierdzić, że jestem “chłopakiem z Kościoła”, spędzam tu bardzo dużo czasu i to jest całe moje życie.

Ale nigdy nie chciałeś być księdzem?
Nie. Ja wychodzę z założenia, że za bardzo podobają mi się kobiety, żeby być księdzem. Poza tym miałem taką przeszłość, a nie inną, skończyłem tylko gimnazjum, nie miałem możliwości się dalej uczyć, że ciężko byłoby mi dostać się do seminarium. Poza tym, tak jak mówię, to nie jest moja bajka, wolę kobiety.

Nigdy się nie złamałeś w czasie programu? Nie podjadałeś?
Nie. Pomyślałem sobie, "wóz albo przewóz" i z czystym sumieniem mogę teraz każdemu powiedzieć, że nie złamałem się, wręcz przeciwnie, w pewnym momencie zacząłem się wręcz głodzić, bo tak bardzo chciałem schudnąć. Pamiętam, jak kolega z programu - Grzesiek, podszedł do mnie i z troski zwrócił uwagę, że chyba przesadzam, że robię sobie krzywdę. Wtedy rozpoczęła się praca nad moją psychiką, lekarze i trenerzy dali mi na jakiś czas zakaz wchodzenia na wagę.

W finałowym odcinku, wyemitowanym w programie TTV we wtorek, 10 maja, po miesiącach przygotowań razem z Grzegorzem walczyliście w oktagonie. Jak wspominasz to wydarzenie?
Jak wszyscy wiedzą, ja byłem totalnym przeciwnikiem walki w MMA, to nie jest mój świat. Ja jestem chłopakiem z Kościoła, szefem ministrantów, a tu mi każą walczyć w klatce. Podszedłem do tego jednak zadaniowo, powiedziałem sobie, że nie odpuszczę, dam z siebie wszystko, przede wszystkim chciałem spojrzeć trenerom w oczy i powiedzieć, że dałem z siebie 100 procent. Na macie zostawiłem serce i wychodząc z klatki mogłem z czystym sumieniem powiedzieć, że mimo że przegrałem walkę to wygrałem życie. Cieszę się, że się nie poddałem, że wytrwałem do końca, bo przecież mogłem wejść do klatki, klepnąć trzy razy i zakończyć walkę.

Z tego, co wiem, edycja “Kanapowców” z Waszym udziałem była pod wieloma względami rekordowa...
To prawda, pobiliśmy rekordy wszelakie, zrzuciliśmy łącznie przeszło 150 kilogramów, oprócz tego w naszej drużynie, w przeciwieństwie do poprzednich edycji, nie było osób, które łamałyby zasady, nie było żadnego słabego ogniwa.

Tobie udało się zrzucić prawie 40 kilogramów w nieco ponad pół roku. Jaka jest metoda na taki sukces?
Metodą jest samozaparcie i wsparcie bliskich. Ja miałem gigantyczne wsparcie ludzi z Wesołej oraz trenerów. Bardzo ważne jest też podejście, ja w pewnym momencie zacząłem chcieć i marzyłem o tym, żeby zmienić swoje życie.

A jak było wcześniej? Bo słyszałam, że zdarzało Ci się wyjadać cukier z cukierniczki, jak nie było innych “słodyczy” w domu
Wcześniej było tragicznie. Ja się totalnie zapuściłem. Wynikało to z czystego lenistwa, braku poczucia własnej wartości. To prawda, że jak nie miałem nic w lodówce to jadłem po nocach cukier. Z resztą ja różne, dziwne rzeczy słodziłem, takie jak serek wiejski czy kefir. przez lata byłem totalnie uzależniony od cukru.

A teraz go odstawiłeś?
Tak, całkowicie. Czasem używam ksylitolu, ale to tylko do lecza, ponieważ taki mam przepis.

Przed programem ważyłeś prawie 130 kilogramów? Domyślam się, że wielka w tym “zasługa” cukru, ale chyba nie tylko?
Ja byłem zawsze pulchny, natomiast cztery lata temu rzuciłem palenie i zacząłem się kompulsywnie uzależniony Często było tak, że jadłem raz dziennie, ale zaczynałem o godzinie 19, a kończyłem o 23. Robiłem sobie wtedy tak zwanego “mięsnego jeża”, czyli kupa mięsa, kiełbasy, parówek, do tego gigantyczna ilość sera żółtego - jedna kostka nie stanowiła dla mnie żadnego problemu. Kroiłem ten ser na kawałki i sobie skubałem jak chipsy. Wtedy też miałem taki okres, że celebrowałem jedzenie, czyli wolałem się przegłodzić, ale jak już przychodziła godzina 19 to siadałem i godzinami coś jadłem.

Co się stało, że powiedziałeś “dosyć”?
Nabawiłem się cukrzycy, ale absolutnie nie przyjmowałem do siebie tej choroby. Brałem insulinę, leki, ale udawałem przed sobą, że jestem zdrowy. Kiedy stawałem się coraz grubszy mnóstwo osób mówiło mi, że się zabijam, ale do mnie nic nie dochodziło. Wszystko zmieniło się, jak zobaczyłem na internecie, że jest casting do “Kanapowców”. Kiedy dostałem telefon, że się dostałem to myślałem, że ktoś “robi sobie ze mnie jaja”, ale kiedy wszystko okazało się prawdą, podjąłem decyzję, że zrobię wszystko, żeby nie zawieść moich bliskich.

Jak to jest “bez brzuszka”?
Rewelacyjnie, polecam każdemu. Nabrałem pewności siebie, lepiej czuję się we własnej skórze, nie wstydzę się pokazać na mieście, nie mam już problemu, żeby ściągnąć koszulkę na basenie czy siłowni. Oczywiście, może być lepiej, ale jestem na dobrej drodze, żeby dalej rzeźbić swoje ciało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie