19 września tego roku skocznia wysadzona przez saperów.
Po skoczni narciarskiej na kieleckim Stadionie została sterta betonu i wspomnienia z rozegranych na niej konkursów, w których uczestniczył Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski z Sapporo. Górowała nad miastem prawie 40 lat.
Zenon Obara, były skoczek narciarski, później trener narciarzy Budowlanych Kielce:
Kilka dni temu zniknęła z kieleckiego krajobrazu, wysadzona przez saperów.
Najpierw na szczycie Pierścienicy wybudowano drewnianą skocznię. Jej uroczyste otwarcie odbyło się 14 lutego 1954 roku. Na tym obiekcie dalekie skoki - w granicach 24 metrów - oddawał Jan Starzyński, najlepszy zawodnik w tej dyscyplinie w historii Kielecczyzny. Jak równy z równym walczył z krajową czołówką. Drewniana skocznia istniała do końca lat 60. Potem ją rozebrano.
TŁUMY POD SKOCZNIĄ
Budowę nowej, betonowej skoczni na Pierścienicy zakończono 18 grudnia 1969 roku. W 1971 roku najlepsi polscy skoczkowie znowu zawitali do Kielc. 11 stycznia po raz pierwszy rywalizowali na nowej skoczni, o punkcie konstrukcyjnym K-60. - To największa sztuczna skocznia w kraju pod względem konstrukcji, od połowy zeskoku w górę wszystko jest sztuczne - mówił autor projektu, inżynier Jerzy Muniak. Wykonał on profil Wielkiej Krokwi w Zakopanem, zaprojektował także skocznie w Karpaczu, Wiśle-Malince, Krynicy i... Bułgarii.
Kieleckie zawody cieszyły się dużym zainteresowaniem. - Pod skocznią było kilka tysięcy ludzi. Uruchomiona została specjalna linia autobusowa, która dowoziła kibiców z centrum Kielc na Stadion - Adam Jóźwik, znany trener lekkiej atletyki, przypomina sobie te zawody.
W konkursie wzięło udział 31 zawodników, w głównych rolach wystąpili zakopiańczycy. Zwyciężył Józef Zubek, który o jedną dziesiątą punktu wyprzedził Wojciecha Fortunę. Ten ostatni oddał skoki na odległość 44,5 i 44 metry, ale dostał nieco niższe noty za styl. Z zawodników z Kielecczyzny najlepiej wypadł Władysław Starz z Tumlina (32,5 m).
NYSKĄ PO MISTRZA
W 1976 roku Fortuna po raz drugi startował w Kielcach, jeszcze w glorii mistrza olimpijskiego. Zawody odbyły się 8 lutego, dobrze pamięta je Zenon Obara.
- Nyską pojechałem po Wojtka i innych skoczków z Wisły-Gwardii Zakopane. Nasz mistrz powiedział, że przyjedzie, ale musimy mu zapewnić telewizor. Wtedy akurat odbywały się igrzyska w Innsbrucku. Wziąłem z domu neptuna i zawiozłem na skocznię. Jak skończyły się nasze zawody, to rozpoczęła się transmisja z igrzysk. Wojtek oglądał ją w domku góralskim (spłonął kilkanaście lat temu - przyp. red). Wtedy właśnie tracił tytuł mistrza olimpijskiego - wspomina Obara.
Na zawodach w Kielcach Fortuna zajął trzecie miejsce, znowu przegrał z Józefem Zubkiem i klubowym kolegą Andrzejem Janikiem. W 1977 roku nasz mistrz olimpijski zakończył sportową karierę.
W styczniu następnego roku na kieleckiej skoczni odbyły się ostatnie zawody. W sumie rozegrano na niej około dziesięciu konkursów. Dlaczego tak mało? Panowała opinia, że przy jej projektowaniu popełniono błąd i może być ona niebezpieczna dla skoczków.
PUNKT WIDOKOWY
Potem platforma skoczni stała się znakomitym punktem widokowym i chyba nie ma kielczanina, który choć raz nie podziwiał z niej panoramy miasta. Ale z roku na rok konstrukcja niszczała, prowadzące na nią schody demolowano i rozkradano, wchodzenie stało się niebezpieczne, było kilka wypadków. Zeskok zarósł drzewami i krzakami. Kilka lat temu pojawił się pomysł, aby na skoczni wybudować taras widokowy i ściankę wspinaczkową, po sukcesach Adama Małysza mówiło się o remoncie całej skoczni, ale ostatecznie do tego nie doszło, bo koszty byłyby zbyt duże.
Skocznia dokonała żywota 19 września tego roku, wysadzona przez saperów za pomocą czterech kilogramów dynamitu. W jej miejscu będzie przebiegała trasa narciarska.
W Kielcach nie wygrałem
Dorota Kułaga: * Pamięta pan betonową skocznię na Pierścienicy w Kielcach?
Wojciech Fortuna: - Ona jeszcze stoi?
* Kilka dni temu została zdetonowana. Była w złym stanie technicznym, nie nadawała się do remontu.
- I dobrze. Teraz będziecie mieć ładny stok, przynajmniej narciarze na tym skorzystają.
* Pan dwa razy startował na tym obiekcie.
- Pamiętam pierwsze zawody z 1970 roku. Przed startem razem z kilkoma zawodnikami profilowaliśmy próg. Atmosfera była bardzo fajna. Mnie jednak nie skakało się najlepiej. Przyznam, że do Kielc i do Warszawy, na obiekt na Mokotowie, jeździłem "na siłę". Budowanie skoczni narciarskich z dala od gór jest bez sensu. Ale takie były czasy. W stolicy musiałem skakać, bo tak chcieli pierwsi sekretarze.
* Cztery lata po igrzyskach w Sapporo po raz drugi skakał pan w Kielcach.
- I znowu nie wygrałem. Potem już nie widziałem tej skoczni.
* Teraz zupełnie nie jest panu "po drodze".
- Od niedawna mieszkam w domku w Puszczy Augustowskiej. Blisko jest jezioro, las. Codziennie chodzę na grzyby i wracam z pełnym wiaderkiem. Nie nudzę się, żyję rytmem przyrody.
* Na koniec zapytam o Adama Małysza. Jak pan myśli, będzie jeszcze wygrywał prestiżowe zawody?
- Dobrze radził sobie w letniej Grand Prix. Myślę, że pod wodzą Hannu Lepistoe odzyska blask i przez dwa, trzy lata będzie skakał na wysokim poziomie. Jeśli wszystko dobrze się ułoży, to może być jeszcze mistrzem świata.
* Dziękuję za rozmowę. Dorota KUŁAGA
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?