Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogrom Żydów w Kielcach. Poznaj prawdę

Tomasz Trepka
Kamienica przy ulicy Planty 7 w Kielcach – to tu rozegrały się dramatyczne wydarzenia 4 lipca 1946 roku.
Kamienica przy ulicy Planty 7 w Kielcach – to tu rozegrały się dramatyczne wydarzenia 4 lipca 1946 roku. Dawid Łukasik
Aparat bezpieczeństwa, milicja i wojsko brały udział w pogromie Żydów w Kielcach 4 lipca 1946 roku. Dlaczego ? Na to i wiele innych pytań do dziś nie ma odpowiedzi. Zginęły 42 osoby. Wiele było rannych.

ZOBACZ TAKŻE:
Mural upamiętniający Czerwiec '56 ozdobił 280-metrową elewację zakładów Cegielskiego

(Dostawca: x-news)

Udział przedstawicieli komunistycznej władzy, w pogromie Żydów 4 lipca 1946 roku, nie podlega dyskusji dla badaczy i naukowców zajmujących się w wolnej Polsce wydarzeniami pogromu kieleckich Żydów. Biorąca udział w dyskusji organizowanej przez Stowarzyszenie imienia Jana Karskiego, profesor Bożena Szaynok z Uniwersytetu Wrocławskiego stwierdziła, że ich działań nie można wytłumaczyć w racjonalny sposób. Także prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej postawili zarzuty funkcjonariuszom Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Dotyczyły one między innymi niedopełnienia obowiązków oraz braku nadzoru i kontroli nad swoimi podwładnymi.

CZYTAJ TAKŻE:
Pogrom kielecki z "Wieczernikiem". Marsz z SHL na Planty
Pogrom kielecki - nowe fakty. Zobacz program oficjalnych obchodów

4 lipca 1946 miały miejsce wydarzenia powszechnie nazywane są pogromem kieleckim. Przedstawiciele władzy „ludowej”, zamiast stać na straży bezpieczeństwa oraz porządku publicznego, jawnie przyczynili się do eskalacji nastrojów antysemickich oraz sami brali udział w pogromie.

Siły do walki z podziemiem, ale nie zapewnienia bezpieczeństwa?
Okres głosowania ludowego był dla komunistów szczególnie ważny. Świadczy o tym wyraźny wzrost intensywności działań wszystkich struktur aparatu represji – Milicji Obywatelskiej , Urzędów Bezpieczeństwa oraz wzorowanego na sowieckich wojskach wewnętrznych, paramilitarnego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wszystko było odgórnie zaplanowane, nie było mowy o jakiejkolwiek spontaniczności, gdyż władza „ludowa” nie mogła sobie pozwolić nawet na drobne potknięcie. Pogrom Żydów w Kielcach wybuchł wtedy, kiedy jeszcze nie było rozkazu wzywającego do rozprężenia po sfałszowaniu wyników referendum. Jak mogło do niego dojść skoro na usługach budowanego państwa totalitarnego pozostawała cała machina represyjno-propagandowa?

W stolicy województwa rozmieszczone były najważniejsze w naszym regionie siedziby wojskowego oraz cywilnego aparatu komunistycznego. Przy ulicy Kapitulnej mieścił się Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach. Na ulicy Wesołej stacjonowały jednostki milicji – zarówno szczebla wojewódzkiego, jak i powiatowego. Natomiast oddziały odpowiedzialne za bezpieczeństwo w mieście ulokowane zostały na ulicy Sienkiewicza. Przy ulicy Zagórskiej znajdował się Sztab Miejski Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej . Na Kielecczyźnie działał, liczący około 1,5 tysiąca osób, jeden z pułków Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, kwaterujący w koszarach kieleckiej dzielnicy Stadion. Także w Kielcach rozlokowany został 8. Samodzielny Batalion Operacyjny. Pod koniec czerwca oraz na początku lipca, na kieleckiej Bukówce, stacjonowała także jednostka wojskowa – 4. Pułk 2. Warszawskiej Dywizji Piechoty.

Nie można zapomnieć także o sowieckich służbach specjalnych, które były zakwaterowane w Kielcach. Najważniejszą z nich była miejscowa ekspozytura NKWD [Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych – redakcja], której siedziba mieściła się przy obecnej ulicy Paderewskiego. Nieopodal znajdował się także Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach.

5 lipca 1946 roku, część z tych jednostek oraz funkcjonariuszy zatrudnionych w poszczególnych instytucjach wysłana została do akcji mających na celu „uchwycenie prowokatorów zajść antyżydowskich”. W ich wyniku zatrzymano około 15 osób. Już po 4 lipca, zdecydowano się także na wprowadzenie w Kielcach stanu wyjątkowego. Ulice były patrolowane między innymi przez uzbrojone oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Obsadzono nimi newralgiczne miejsca, na przykład kieleckie więzienie i budynki władz państwowych oraz partyjnych. Specjalne grupy operacyjne działały także w pociągach zmierzających do Kielc. Ich zadaniem było zatrzymywanie wszystkich, wobec których istniało zagrożenie, że będą zakłócali porządek publiczny. Wszystkie te jednostki były w pełni dyspozycyjne i co niezwykle ważne, w zdecydowanej większości znajdowały się w ścisłym centrum miasta, w niewielkich odległościach od Komitetu Żydowskiego znajdującego się przy ulicy Planty. Mimo to użyto ich dopiero po kilkugodzinnych wydarzeniach pogromowych. Wydaje się sprawą oczywistą, że, mogły one bez większego trudu opanować sytuację.

Działania Sobczyńskiego
Czemu zatem, pomimo możliwości uspokojenia nastrojów społecznych, nie zdecydowano się na odesłanie do ochrony kieleckiej ludności żydowskiej? Niemałą winę za to ponosi ówczesny szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach, major Władysław Sobczyński (Spychaj). Pierwsze informacje o gromadzących się ludziach przy ulicy Planty dotarły do niego już około godziny 9.30. Mimo to przez następne godziny nie podjęto żadnych działań prewencyjnych. Przez półtorej godziny, Sobczyński uspokajał telefonicznie inne jednostki, do których docierały informacje o niepokojach społecznych w stolicy regionu świętokrzyskiego. Dopiero około godziny 11, 4 lipca, kierujący działaniami Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach, zdecydował się udać w pobliże ulicy Planty. Nie zdecydował się jednak podejść bliżej.

Towarzyszący mu wówczas naczelnik wydziału personalnego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, kapitan Mieczysław Kwaśniewski zaobserwował, że Sobczyński „wyszedł z samochodu i zgubił się w tłumie”. Po kilkunastu minutach wrócił „do miejsca, gdzie miał stać jego samochód, samochodu już nie było, zdenerwowany machnął ręką i poszedł jakby nic nie było z powrotem do urzędu”. Sobczyński nie przejawiał zainteresowania całą sytuacją. Co istotniejsze, nawet jego podwładni wskazywali mu możliwość użycia uzbrojonych jednostek do zapanowania nad tłumem, jednak ten nie wykazywał chęci do podjęcia takich działań. O takim rozwiązaniu meldowali także jego zwierzchnicy z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego , którzy przebywali tego dnia w Kielcach. Wskazywano przede wszystkim na braki jednoznacznego kierownictwa całą akcją oraz konkretnego planu działania. Wydarzeniom 4 lipca, towarzyszył konflikt między wojewódzkimi władzami milicji oraz Urzędu Bezpieczeństwa.

Oprócz Sobczyńskiego, zajścia przy ulicy Planty obserwowali nie podejmując żadnych działań także inni oficerowie aparatu bezpieczeństwa i wojska – major Kazimierz Konieczny, główny doradca NKWD przy Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach, pułkownik Szpilewoj „Natan” oraz pułkownik Stanisław Kupsza – dowódca 2. Warszawskiej Dywizji Piechoty. Ostatni bagatelizował całe zajście mówiąc do swojego podwładnego o tłumie przy kamienicy – „parę przekupek się zebrało, a wy już robicie alarm”. To właśnie on był najwyższym stopniem wojskowym przebywającym wówczas w Kielcach, która mogła podjąć decyzję o użyciu wojska. Tymczasem całe zajście spokojnie obserwował z pobliskiego balkonu. Nie był on jednak jedynym, który zachował się w ten sposób.

Sporo zastrzeżeń wzbudziło także inne działanie wojskowych. To właśnie oni dokonali nieuzasadnionego i tragicznego w skutkach rozbrojenia Żydów. Do dziś nie jest jasne kto podjął taką decyzję. Wielu winnego upatruje w pułkowniku Kupszy. Według niektórych zeznań, kolejna grupa żołnierzy, z nieustalonych przyczyn, miała przebrać się w cywilne ubrania i zacząć strzelać do ludzi stojących przed kamienicą.

Wzbudzającą duże kontrowersje postacią, której zachowanie doprowadziło do eskalacji zachowań, a nawet do zabijania Żydów był major Markiewicz, komendant garnizonu wojskowego w Kielcach. Obciążające go zeznania złożył funkcjonariusz Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, sierżant Zbigniew Niewiarowski, stwierdzając, że dopiero jego wyraźne zezwolenie na wejście tłumu ludzi do kamienicy, która początkowo była chroniona przez funkcjonariuszy milicji, doprowadziło do rzeczywistego pogromu. Według niektórych relacji świadków, Żydzi błagali żołnierzy i milicjantów o pomoc, jednak ci czynnie uczestniczyli w zajściach, bijąc, rabując i oddając ich w ręce tłumu.

Ochrona antysemickich agitatorów
Równie niejasne zachowania towarzyszyły „bezpiece” w trakcie konfrontacji z agitatorami rozpowiadającymi o rzekomych mordach rytualnych. Ci bez większych problemów poruszali się w pobliżu kamienicy rozpowszechniając tego typu informacje.

Henryk Krawiec, pracownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach zeznał nawet, że niektórzy z propagatorów mieli ochronę innych funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.
Milicja oraz wojsko podejmowały działania zmierzające do uniemożliwienia dotarcia na Planty osobom, które mogły doprowadzić do uspokojenia rozemocjonowanego tłumu. Wśród nich byli dwaj duchowni – ksiądz Roman Zelek oraz będący jednym z najbliższych współpracowników biskupa Czesława Kaczmarka, ksiądz Jan Danilewicz. Dopiero około godziny 14 podjęto pierwsze działania mające zatrzymanie zajść i eskalacji antysemickich zachowań. Było to więc już po zamordowaniu Żydów, a także udziału w zajściach części pracowników kieleckiej huty “Ludwików”.

Swój, swemu krzywdy nie zrobi?
Po pogromie aresztowano 34 żołnierzy i oficerów. Jedynie ośmiu z nich udało się udowodnić udział w mordowaniu Żydów i rabowaniu ich majątku. Zatuszować całą sprawę próbowali ich przełożeni. Zatrzymania były fikcją, gdyż po kilku godzinach byli oni zwalniani do domów. Każda próba wyjaśnienia okoliczności zajść w Kielcach, 4 lipca 1946 roku kończyła się, dla bardziej dociekliwych, nieprzyjemnościami. Jednym z takich osób był prokurator Sądu Okręgowego w Kielcach, Jan Wrzeszcz, który nie wierzył w oficjalną wersję wydarzeń. Nawet na sali sądowej, podczas jednego z procesów, sędzia prowadzący wymuszał od adwokatów zaprzestania zadawania pytań ukierunkowanych na udowodnienie winy żołnierzom. Winnego już wykreowano – były nimi „faszystowskie bandy podziemia sterowane przez nie mogących się pogodzić z klęską panów z Londynu” [przedstawicieli polskiego rządu emigracyjnego w Londynie – redakcja].

6 lipca 1946 roku aresztowano majora Sobczyńskiego. Nie spotkały go jednak żadne poważniejsze konsekwencje. Już trzy dni później znalazł się w dyspozycji Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Następnie zatrudniono go w Zarządzie Informacji Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Wojskach Ochrony Pogranicza. Nadal pełnił ważne funkcje w aparacie represji. Doczekał się także awansu na pułkownika. Przykład Sobczyńskiego jednoznacznie wskazuje, że władze nie chciały zrobić krzywdy reprezentantom, tak z trudem, budowanego przez nich systemu totalitarnego.Pomimo swoich problemów i ewidentnych dowodów winy nadal cieszył się on pełnym zaufaniem swoich przełożonych.

Mająca wpływ na wszystkie najważniejsze decyzje w państwie , Polska Partia Robotnicza nie chciała jednak wyjaśniać przyczyn pogromu. Przez wiele lat był to temat przemilczany i niebadany. Pierwsze wzmianki o tragicznych wydarzeniach przy ulicy Planty zaprezentowano w prasie z lat 80. wydawanej przez Niezależny Samorządny Związek Zawodowy “Solidarność”.

Jak do niego doszło ?Oto kronika wydarzeń w Kielcach, 4 lipca 1946 roku – najważniejsze fakty.

  • Od 1 lipca ojciec poszukiwał 8-letniego Henia Błaszczyka.
  • Po odnalezieniu się chłopca rozeszła sie po mieście plotka o jego porwaniu i więzieniu przez Żydów w domu przy ulicy Planty 7, gdzie mieścił się Komitet Żydowski.
  • 4 lipca 1946 roku około godziny 9 przed domem przy Planty 7 zebrał się tłum.Przybyli też funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa i wojsko. Weszli do budynku, rozbroili Żydów i zaczęłi do nich strzelać.
  • Żydzi i ludzie wyglądający na Żydów są atakowani, zabijani łomami i kamieniami.
  • Wczesnym popołudniem do budynky wdarli sie pracownicy huty “Ludwików”, tak rozpoczął się kolejny etap pogromu._
  • Dodatkowo na dworcu, w pociągach cywile z pomocą kolejarzy wyszukują Żydów.
  • Wojsko, funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa praktycznie nie reagują.
  • Około 16 przybyły z okolic Warszawy oddział wojska opanowuje sytuację.
  • Tego dnia zginęły 42 osoby, pochowane w uroczystościach pogrzebowych, kilka dni później, 8 lipca 1946 roku. Kondukt pogrzebowy ruszył ze szpitala świętego Aleksandra w Kielcach, udając się na Cmentarz Żydowski, gdzie w zbiorowej grobie pochowano zamordowanych Żydów. Według oficjalnych danych wzięło w nim udział około 10 tysięcy osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie