Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci i kraty

/saba/

Dwaj policjanci z powiatu ostrowieckiego, zdaniem prokuratora, skusili się na łapówkę od kierowcy. Każdy miał wziąć po... 100 złotych. Trzeci mundurowy mówił, że został napadnięty i okradziony z broni. Faktycznie, stracił pistolet. Tyle że - według śledczych - wcześniej z teoretycznym napastnikiem pił... Wszyscy trzej policjanci staną niebawem przed sądem.

Pierwsza z tych historii wyglądała początkowo wyjątkowo groźnie. Policjant z Komendy Powiatowej Policji w Ostrowcu Świętokrzyskim pewnego wieczora po północy przybiegł do oficera dyżurnego. Tak, był pod wpływem alkoholu, ale - jak opowiada prokurator - mówił, że napił się już "po wszystkim". Dyżurnemu powiedział, iż został napadnięty i pobity, stracił broń z dwoma magazynkami i legitymację służbową. Znał napastnika, bo wcześniej kierował przeciw niemu wniosek do sądu grodzkiego o ukaranie za zakłócanie spokoju. Wyglądało na zemstę.

Napadu nie było

Policjanci do sprawy podeszli bardzo poważnie, wiadomo kolega z kłopotami. Natychmiast pojechali na poszukiwanie napastnika i faktycznie w ciągu godziny od czasu zgłoszenia zatrzymali podejrzanego 25-latka pochodzącego ze Starachowic, a w dziupli w drzewie znaleźli "fanty": nowiutki pistolet walther P-99, dwa magazynki, a w nich 16 sztuk amunicji, odzyskali też dokumenty.

25-latkowi przedstawiono zarzut rozboju na policjancie, chłopak został aresztowany. A kilka tygodni później zaczęły się schody.

- Okazało się, że - delikatnie mówiąc - nie wszystko było tak, jak to opowiadał ów rzekomo napadnięty policjant - mówi prokurator Andrzej Górnisiewicz, szef Prokuratury Rejonowej w Ostrowcu Świętokrzyskim. - W ogóle żadnego rozboju nie było...

Gdy prokurator doszedł do takiego wniosku, 25-latka wypuszczono zza krat, zmieniono mu też zarzut - z rozboju na kradzież. Różnica jest taka, że za pierwsze przestępstwo grozi do 12 lat więzienia, a za kradzież zaledwie do 5.

- Chłopak już został osądzony i uznany winnym. Zapadł wyrok w zawieszeniu - dodaje prokurator.

Policjant w zawieszeniu

Nie skończyła się natomiast historia policjanta, bo do sądu trafił akt oskarżenia go. Prokuratura zarzuca mu, że powiadomił policję o przestępstwie, którego nie było, składanie fałszywych zeznań w trakcie śledztwa oraz o spowodowanie utraty broni służbowej. Prokurator ustalił bowiem, że funkcjonariusz feralnego wieczora faktycznie spotkał się z 25-latkiem, ale na stopie jak najbardziej przyjacielskiej, mieli nawet pić alkohol. I w trakcie tego spotkania policjant podobno wyjmował pistolet, pokazywał go. A potem... Cóż, wystarczył moment nieuwagi, by faktycznie stracić pistolet i dokumenty. I teraz mundurowy może drogo zapłacić za tę chwilę nieuwagi. Raz, że grozi mu do 3 lat więzienia. Ale to nie koniec - w komendzie wszczęto postępowanie dyscyplinarne, które zapewne wyjaśni także, jakim cudem mężczyzna pod wpływem alkoholu (jeśli faktycznie uda się dowieść, że pił ze swoim kompanem) miał przy sobie broń. Na razie policjant jest zawieszony w czynnościach, co oznacza, że nie pracuje, ale dostaje połowę poborów.

"Nas jest dwóch"

W identycznej sytuacji są dwaj kolejni policjanci z powiatu ostrowieckiego - też zawieszono ich w czynnościach. Ale tu historia jest zupełnie inna. Chodzi o patrol prewencji, który kilka tygodni temu pewnego wieczora jechał przez jedną z podostrowieckich gmin. Policjanci zauważyli, że drogą jedzie osobowy samochód z naczepą, ta zaś nie jest oświetlona. Natychmiast zatrzymali auto, zaprosili kierowcę do radiowozu i zaczęli z nim rozmawiać, rysując przed jego oczami wizję ewentualnej kary - wysokiej opłaty mandatowej, kosztu lawety i tak dalej. Wtedy - jak ustalił prokurator - kierowca spytał ich, czy sprawy nie da się jakoś załatwić. Co miał na myśli, nietrudno się domyślić, zważywszy, że na siedzeniu obok położył ponoć stuzłotowy banknot. Wtedy jeden z policjantów, zdaniem śledczych, miał się odezwać w te słowa: "Panie, nas jest dwóch". Prokuratura twierdzi, że wówczas kierowca dołożył drugie tyle i sprawa zakończyła się polubownie. Samochód odjechał, a kierowca kątem oka dostrzegł jeszcze, że ten sam patrol zatrzymał ciągnik. Czy tam powtórzyła się ta sama historia? Prokuratura wciąż jeszcze to uściśla.

Może i sprawa zakończyłaby się na tym etapie, gdyby nie fakt, że anonimowy obywatel natychmiast zadzwonił do oficera dyżurnego ostrowieckiej komendy, a ten zadziałał błyskawicznie. Policjantom zarzucono przyjęcie łapówki. Żeby wyjść na wolność, musieli zapłacić po 3 tysiące poręczenia majątkowego. Od kolegi bez broni różni ich to (prócz oczywiście samego charakteru przestępstwa, o popełnienie którego są podejrzani), że im grozi do 8 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie