Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powracają problemy handlujących na placu targowym "Zieleniak"

Marcin JAROSZ [email protected]
Stanisław Woś za możliwość sprzedawania płaci miesięcznie ponad 300 złotych. – To za dużo – mówi.
Stanisław Woś za możliwość sprzedawania płaci miesięcznie ponad 300 złotych. – To za dużo – mówi.
Problemy popularnego "Zieleniaka" w Staszowie powracają na nowo. Sprzedawcy skarżą się na zarządcę placu. Ten mówi, że do interesu musi dokładać, bo urzędnicy nie pozwalają zarobić.

STARE - NOWE PROBLEMY

Plac przy ulicy Jana Pawła II to zielone targowisko Staszowa. Tutaj można kupić wszelkie owoce jakie tylko wydała tutejsza ziemia. Od warzyw poprzez owoce na bogactwie okolicznych lasów skończywszy. W sezonie letnim można się naprawdę obłowić. Oprócz tego można tutaj spotkać wiejskie wyroby i pospolite stragany obwieszone ciuchami.

Ale sielanka kończy się tuż po wejściu na teren popularnego "zieleniaka". Bliskość supermarketu z cenami warzyw niższymi niż tutaj sprawia, że wielu klientów omija to miejsce. O ile latem jest tutaj gwarno, to jesień i zima jest wyjątkowo trudnym okresem dla handlujących na zielonym bazarze.
W ubiegłym roku opisywaliśmy problemy związane z zimową aurą i brakiem należytego przygotowania placu targowe-go. Handlujący skarżyli się wówczas na brak pojemników z piaskiem, którym można posypać teren, który przypomina lodowisko. Po roku temat ten wraca ponownie, lecz tym razem jako jeden z wielu.

O swoich bolączkach sprzedawcy zieleniaka postanowili opowiedzieć na ostatniej sesji staszowskich rajców. Wyłonili przedstawiciela, który w ich imieniu wypunktował problemy na targowisku. Brak oświetlenia placu nocą, brak koszy na śmieci, problemy z wjazdem, czy uciążliwe wywożenie śmieci w samo południe. - Kolejna sprawa. Nadchodzi zima. W ubiegłym roku media pisały o lodowisku na zieleniaku. Tak, to było największe lodowisko w mieście. Nikt po warzywa nie przychodzi, bo bał się nogę złamać. Nie mieliśmy ani soli ani piasku. Trzeba było kupować na własną rękę i posypywać, żeby dało się jakoś przejść. Każdy z nas płaci od 240 do ponad 300 złotych co miesiąc dla administratora terenu. Pytam się za co? - mówiła w stronę radnych Anna Garczyńska.

PANOWIE RADNI, CO WY NA TO?

Ci wsłuchiwali się uważnie w słowa przedstawicielki handlujących na zieleniaku, choć niektórzy sprawiali wrażenie jakby słyszeli o tym po raz pierwszy. Mieszkanka zażądała od urzędników odpowiedzi na swoje pytania na piśmie. Tego samego zażądał Kryspin Bednarczyk przewodniczący rady.

Odwiedziliśmy staszowski "zieleniak". W pierwszej przy wejściu na plac budce, blaszanej "szczęce", marznie starszy mężczyzna. Na głowie czapka, na dłoniach grube rękawice. W centralnym miejscu na wystawie lśnią jabłka, po bokach warzywa, jajka i suszone grzyby. Nie cierpi na nadmiar klientów. - Proszę pana ciężko jest. Co miesiąc płacę 305 złotych, plus koszty energii elektrycznej - mówi Stanisław Woś. Przyłącze elektryczne wykonał na własny koszt. Mimo, że plac czynny jest do 18, on swój interes zamyka już o 16. - Światła na placu nie ma. Po co mam siedzieć - dodaje.
300 ZŁOTYCH ZA BLASZANĄ "SZCZĘKĘ"

Halina Jaworska również handluje warzywami. Ma więcej miejsca i większy wybór. Klienci przychodzą chętniej, ale tłoku nie ma. - Znów przyjdzie zima i te same problemy. Nikt nam w niczym nie pomaga, tylko podnosi opłaty. Mam więcej miejsca bo na własny koszt wykonała daszek. Teraz mogę wystawić więcej. Nie zaleje mi tego woda, klient też nie chce stać w deszczu czy śniegu. Zresztą jak jest śnieg to już jest katastrofa. Jeden lód, zero piasku, zero soli. Jak nie kupimy to nie ma nic przez całą zimę - mówi kobieta. W identycznym tonie wypowiadają się inni, lecz nazwisk podać nie chcą.

- Interweniowaliśmy już wiele razy do pana Sobieniaka, który jest administratorem, do urzędu który jest właścicielem terenu i nic. Proponowaliśmy, żeby pieniądze wpłacać bezpośrednio do urzędu a nie przez pośrednika. To tylko podwyższa nam koszty, ale bez zmian - mówi jedna z kobiet. Plac sprzątany jest codziennie. - Jak trzeba to się wchodzi do kontenerów i ugniata śmieci. Oni na mnie krzyczą i mają prawo, ale skąd ja wezmę na to, żeby kupić sól czy piach, musiałabym dawać z własnej pensji - mówi kobieta, która odpowiada za porządek. Wieczorem, kiedy handlarze opuszczą plac, jest on dobrym miejscem… na wypicie piwa.

ADMINISTRATOR: DOKŁADAM DO TEGO INTERESU…

- Prawie codziennie rano trzeb sprzątać potłuczone szkła. Podobno policja miała tutaj zaglądać - dodaje kobieta. Prawdziwą zmorą są również godziny wywożenia śmieci. Tutaj odbyła się to w samo południe. - Wiele rzeczy się tych pojemnikach rozkłada i śmierdzi. Przez to tracimy klientów - mówią sprzedawcy.
Zupełnie odmienne zdanie w tej kwestii ma administrator placu targowego przy ulicy Jana Pawła II.

- Prawda jest taka, że do tego interesu dopłacam, bo to co otrzymuję ze zbierania opłat nie pokrywa obecnie kosztów funkcjonowania placu - mówi Marek Sobieniak. Zarządca przyznaje, że faktycznie wjazd samochodów na teren placu był zablokowany, ale nie obejmował handlujących. Parking był wynajęty dla tych, którzy co roku sprzedają kwiaty. Po chwili wyjmuje kartkę papieru i zaczyna podliczać koszty, które jak dodaje z każdym rokiem są coraz wyższe. Zatrudnienie, energia, woda, opłaty gruntowe, dzierżawa i inne koszty to w sumie 5 tysięcy złotych co miesiąc.

… DLA ŚWIĘTEGO SPOKOJU

- Z opłaty targowej muszę rozliczać się dwa razy w miesiącu. Gmina zwraca mi tylko 40 procent zebranej kwoty, z której muszę odprowadzić podatki. U mnie znajduje się biuro za które urząd gminy nie płaci. Handlarze narzekają na ubikację, ale co miesiąc wydaję na środki czystości 250 złotych, bo wiele osób z niej korzysta - tłumaczy.

Jedynym okresem na którym można zarobić jest sezon letni. Jest więcej sprzedających i handlować można dłużej. Reszta to albo funkcjonowanie po kosztach, albo dokładanie do interesu. Po co więc ta "kula u nogi"? - Działam tutaj już od wielu lat i chcę mieć święty spokój. Od kilku lat nie muszę się zajmować tym terenem [zieleniakiem - przyp. red.], bo część całego placu jest moją własnością [dom handlowy i parking z prawej strony - przyp. red.]. Jakby mi się chciało nagle zrezygnować to byłby kłopot. Po pierwsze z podłączeniem prądu i wody. Trzeba by było stworzyć pomieszczenia socjalne dla pracowników obsługi, postawić ubikacje i stworzyć drogę dojazdową. Cały czas walczę, żeby było lepiej, żeby ludzie mogli tutaj normalnie pracować - tłumaczy Marek Sobieniak.

PIASEK ZŁY, BO BRUDZI. SÓL LEPSZA, ALE NIE MA

Jego zdaniem to nieprawda, że teren nie jest bezpieczny. - Plac jest monitorowany całodobowo. Ostatni przypadek kradzieży miła miejsce tutaj kilka lat temu. Policja dzięki nagraniom natychmiast złapała sprawcę. To nieprawda, że nie ma tutaj światła. Są lampy na czujniki ruchu, które działają bez zarzutu i oświetlają cały teren. Oświetlenie przez całą noc to kolejne koszty - mówi administrator.

A co z zimą? Wiadomo dlaczego nie ma skrzynek z piaskiem. Według administratora jest to spowodowane przede wszystkim niezadowoleniem właścicieli budek, którzy mieli problemy z utrzymaniem czystości. - Cały piach wnosi się do środka i jest ciągły problem. Dlatego trzeba odśnieżać do zera, a ewentualnie potem posypać solą - wyjaśnia nasz rozmówca.

PYTANIA NIE WE WŁAŚCIWĄ STRONĘ?

- To są jakieś głupoty nie z tej ziemi. Komu piach przeszkadza. Sami nosimy piach ze skrzynek przy Jana Pawła i kupujemy sól za własne pieniądze, żeby tylko było jak chodzić. W innych miastach się ludziom pomaga, a w Staszowie jest odwrotnie - oburzają się handlarze.

Wszyscy chcieliby zobaczyć na placu urzędników, albo radnych, którzy zainteresują się sprawą. Ci ostatni na razie zastanawiają się w jaki sposób ruszyć procedurę odpowiedzi, bo przedstawicielka handlarzy, która opowiedziała radnym o problemach na "zieleniaku" nie jest mieszkanką gminy Staszów, a działalność gospodarczą na terenie zielonego targowiska prowadzi jej córka. Ot takie zmartwienie urzędnika. Póki co minęło dziesięć dni. Nie zajrzał tutaj nikt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie