Radość i satysfakcja, że się doszło, jest tak ogromna, że błyskawicznie zapomina się o zmęczeniu - relacjonował po powrocie.
Wyprawa, w której brał udział, a na którą otrzymał od wojewody Bożentyny Pałki-Koruby flagę województwa, by rozsławiał jego imię, rozpoczęła się ostatniego stycznia. - Od spóźnionych wylotów, ale to taki urok tureckich linii lotniczych - mówi Sadowski, który na podbój Kilimandżaro ruszył w towarzystwie trzech Polaków.
Już wcześniej mieli zarezerwowane wejście, bo biznes pod tytułem Kilimandżaro kręci się pełną parą. Wejść na szczyt można tylko w towarzystwie przewodnika i nie jest to samotna wyprawa. - Nas dołączono do międzynarodowej grupy turystów, w sumie było nas 15 osób, a towarzyszyło nam 50 osób obsługi - mówi trochę zdziwiony Sadowski.
Górę zdobywa się etapami, by aklimatyzować się do coraz rzadszego powietrza. Oni wybrali najtrudniejszą trasę - Machame.
Mieli pecha, bo tuż po wejściu w strefę deszczowego lasu woda pojawiła się dosłownie. Lało niemal cały czas, pada ł także grad i najbardziej upiorne było zdejmowanie i zakładanie rano tak samo mokrych, zimnych ubrań. Atak na szczyt zawsze rozpoczyna się w nocy, bo w ciągu jednego dnia trzeba zdążyć z zejściem. Oni wyszli koło drugiej w nocy. Podejście jest męczące, bo trzeba pokonać 1500 metrów różnicy wzniesień.
Szybko okazało się, że możliwości wchodzących są bardzo różne, grupa rozbiła się. - Mogę pochwalić się, że wraz z kolegą wszedłem pierwszy.
- Podejście było męczące, ale kiedy człowiek już stanie na szczycie, radość jest tak wielka, że zapomina się o wszystkim, co było złe. Z dumą rozwinąłem flagę województwa świętokrzyskiego. Sadowski miał szczęście, bo jakby specjalnie dla niego zaświeciło słoñce i świeciło przez 2 godziny. Widoki zapierały dech w piersiach. Najpiękniejsze były chmury zahaczające za sąsiedni szczyt i lodowce. Pierwszy raz byłem na takiej wysokości i pierwszy raz widziałem lodowce - mówi Sadowski.
Próbował czekać na kolegów, by zrobić wspólne zdjęcie, ale nie udało się. Przewodnicy nakazują zejście po kwadransie, bo pobyt w rozrzedzonym powietrzu jest niebezpieczny.
- Ja byłem 40 minut, zniosłem to nieźle. Mój towarzysz stracił przytomność i trzeba było go jak najszybciej znieść.
Z samego szczytu pan Romuald zabrał 14 kamieni plus 1. - Jeden dla mnie, a 14, tyle ile liter jest w słowie "Świętokrzyskie", na prezenty dla szkół w regionie. Myślę, że zupełnie czym innym jest opowiadanie o Kilimandżaro wtedy, gdy dziecku da się do ręki skałę z samego szczytu.
Obszerny fotoreportaż z Kilimandżaro zamieścimy w dziale "Bliżej świata" w "Super-Relaksie", w piątek 5 marca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?