Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeklęta woda w Sandomierzu. Miastu mogą pomóc turyści

Michał LESZCZYŃSKI
Na ulicę Krakowską w Sandomierzu woda naniosła masę błota. Aby usunąć przeszkodę, trzeba było zamknąć drogę. Informacje o utrudnieniach w dojeździe do Sandomierza spowodowały chwilową panikę turystów.
Na ulicę Krakowską w Sandomierzu woda naniosła masę błota. Aby usunąć przeszkodę, trzeba było zamknąć drogę. Informacje o utrudnieniach w dojeździe do Sandomierza spowodowały chwilową panikę turystów. Michał Leszczyński
W ubiegłym roku zaatakowała z lądu, w tym roku z nieba. Ostatnio w Sandomierzu woda decyduje o życiu mieszkańców miasta. Niektórzy nie chcą już tu mieszkać.
Tadeusz Prokop, właściciel statku wycieczkowego Maria jest uzależniony od stanu Wisły. Rzeka zbyt płytka i zbyt wysoka jest mu nie na rękę.
Tadeusz Prokop, właściciel statku wycieczkowego Maria jest uzależniony od stanu Wisły. Rzeka zbyt płytka i zbyt wysoka jest mu nie na rękę. M. Leszczyński

Tadeusz Prokop, właściciel statku wycieczkowego Maria jest uzależniony od stanu Wisły. Rzeka zbyt płytka i zbyt wysoka jest mu nie na rękę.
(fot. M. Leszczyński)

- Ile można znieść nie załamując się - napisał na forum "Echa Dnia" internauta ~załamany. - Jedna ulewa i katastrofa, woda stoi wszędzie, wszystko zalane. Jeszcze człowiek nie pozbierał się po zeszłorocznej powodzi, a tu znowu niespodzianka.

I rzeczywiście w Sandomierzu od dwóch lat wszystko toczy się wkoło wody. Nawet festiwal nosi nazwę "Dookoła wody". Obawy o dobytek, o to jak w tym roku pójdzie biznes, czy warzywa nie zgniją na polu, czy przyjadą turyści, czy nie będzie powodzi - który z sandomierzan nie przyzna, że choć jedna z tych myśli przeszła mu przez głowę. Bo nawet ci, którzy nigdy nie musieli się bać wody też ucierpieli. W piwnicach niektórych bloków był metr wody, magazynowali tam różne przedmioty.

URATOWAŁ PRZED WODĄ, ZNISZCZYŁ GRAD

W ubiegłym roku tragedia dotknęła mieszkańców z prawobrzeżnej części Sandomierza. Nie dość, że Wisła zalała 19 maja, to w czerwcu powódź przeżyli jeszcze raz. Pękł tymczasowy zabezpieczający wał, bo przyszła wysoka fala, tak duża jak pierwsza. Potem, co miesiąc strach przed kolejnymi powodziami. Znowu przychodziły wysokie wody. Do trzeciej powodzi było blisko. Przed rokiem, równolegle z powodzią Sandomierz przeżył ogromne gradobicie. Wichura zrywała dachy i łamała drzewa. W Szymanowicach pod Klimontowem drzewo śmiertelnie przycisnęło mężczyznę. Lód wielkości piłeczek do ping-ponga niszczył samochody i elewacje budynków.

- Uratowałem samochody przed zalaniem - mówi strażak mieszkający w Koćmierzowie, tuż za pękniętym wałem. - Zaparkowałem w bezpiecznym miejscu po drugiej stronie rzeki. Przyszedł grad, powybijał szyby i uszkodził karoserię. Ręce opadają - mówi emerytowany już ratownik.

Woda daje utrzymanie Tadeuszowi Prokopowi, właścicielowi statku pasażerskiego Maria. Prokop od kilkunastu lat wozi turystów Wisłą. Pokazuje piękno miasta z góry i dołu rzeki. Woda Prokopa potrafi pozbawić też pracy. Tak było przed rokiem. Akurat szykował się dobry sezon. Maj i czerwiec to największe statkowe żniwa. Prokop miał dwa miesiące z głowy. Stał przy brzegu. Zbyt wysoka woda uniemożliwiała bezpieczną żeglugę. Jak na ironię w tym roku w maju i czerwcu w Wiśle płynęło niewiele wody, prawie wysychała. Tylko patrzył, kiedy statek siądzie na mieliźnie. Do dna było blisko. Na szczęście jakoś się udało. Teraz od miesiąca Wisła jest na granicy stanu ostrzegawczego, 420 centymetrów. Gdy przekroczy tę wartość Prokop musi rejsy wstrzymać. Zbyt niebezpiecznie.

TURYŚCI, PRZYJEŻDŻAJCIE

Woda, nie ważne czy z Wisły, czy z nieba decyduje o rozmiarze portfeli osób żyjących z turystyki. Ubiegły rok był katastrofalny. Od 19 maja, praktycznie do połowy wakacji ruch turystyczny w Sandomierzu zamarł. Ruszyło się we wrześniu. Wszystko przez powódź i ogólnopolskie media. Ludzie wystraszyli się wielkiej wody.
- Masowo odwoływali wycieczki - mówi Marzena Martyńska, sekretarz zarządu oddziału Polskiego Towarzystwa-Turystyczno Krajoznawczego w Sandomierzu. PTTK od strony przewodnickiej zajmuje się organizacją zwiedzania zabytkowego miasta i okolic.

Dlaczego media? Informowały o zalanym Sandomierzu. Nie precyzowali, że ucierpiała tylko prawobrzeżna strona, w której dla turysty nie ma nic ciekawego. Dopiero później po uwagach PTTK i miasta pojawiły się dokładniejsze komunikaty. - Turyści, przyjeżdżajcie! - nawoływał w mediach Jerzy Borowski, burmistrz Sandomierza.
- To media są winne - oskarża Ewa Kondrak, właścicielka hotelu Pod Ciżemką na sandomierskiej Starówce. - Jeżeli po ostatniej ulewie na ogólnopolskim portalu czytam newsa "Sandomierz znowu zalany" to znaczy, że jest coś nie tak. Przecież ludzie to czytają i jak mają przyjechać?

W tym roku znowu zaczęły się telefony z pytaniami, czy stoi ratusz, czy w podziemiach nie ma wody, czy drogi są przejezdne. Ludzie oglądali telewizję i skąd mają wiedzieć, że "kozie schodki" na skarpie, które przed tygodniem zniszczyła ulewa to nie jedyna droga prowadząca na Rynek.
Ale Marzena Martyńska z Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego nie widzi wielkiego spadku ilości turystów. - Jedynie dzwonią z pytaniem o przejezdność dróg prowadzących do Sandomierza. W ubiegłą niedzielę było wielu turystów - mówi.
W tym roku Borowski również apelował w mediach "Przyjeżdżajcie. Wasza wizyta pomoże miastu".

PO ULEWIE METR WODY

Teraz zwiedzanie Starówki jest bezpieczne. Nawałnica uszkodziła okolice zabytkowego Rynku, ale nie ma to większego wpływu na jakość zwiedzania.
- Słyszałem, że turyści dzwonili odwołując w hotelach rezerwację - mówi burmistrz. I dodaje, że też ma dość wody, choć z zamiłowania jest fanem sportów wodnych. W ubiegłym roku Borowskiemu urlop nie wypalił. Woda zalała dom po sam komin. W tym roku postanowił wyjechać na przedłużony urlop, za ubiegłoroczną powódź. Pojechał nad morze. Szybko wrócił.

- Przecież nie mogłem usiedzieć w miejscu. Dzwonili i opowiadali co dzieje się w mieście. Przyjechałem. Nad morzem zostawiłem łódkę - opowiada.
Ręce załamuje Piotr z osiedla Witrum na prawym brzegu Wisły. W ubiegłym roku woda sięgała po dach. Wprowadził się w listopadzie. Wszystko wyremontował. W tym roku woda znowu podtopiła budynek.

- W garażu nie miałem nic cennego, bo wszystko woda zalała przed rokiem. Teraz straciłem kosiarkę, odkurzacz i zamoczyło samochód. Skąd mogłem wiedzieć, że ulewa zaleje tę okolicę - mówi załamany. - Na widok deszczu i podnoszącej się Wisły dostaję złości. Mam już dość. Jak nie z lądu, to z nieba. Gdybym miał gdzie, to wyprowadziłbym się stąd. Mogę sprzedać dom i iść do bloku, ale kto kupi dom, w którym straszy woda? - pyta.

Roman Chyła, historyk, mieszka w lewobrzeżnej, bezpiecznej części miasta. - Tyle lat tu żyję. Raz zdarzyło się, że w domu było trochę wody. Teraz po ulewie był metr. Nigdy nie widziałem takiego deszczu, dosłownie strumień wody i ta masa błota, która spłynęła. Coś strasznego. Jak nie powódź to ulewa. Na co jeszcze musi przygotować się miasto? Pożar? Huragan?
Woda utrudniła życie kierowcom. W samym Sandomierzu nieprzejezdna jest ulica Zamkowa, Długosza, Salve Regina, Staromiejska i wjazd na ulicę Zamiejską od strony ulicy Żwirki i Wigury. Nie wiadomo, gdzie jeszcze są podziemne pustki, które w każdej chwili mogą runąć.

- Mokre lato mamy - ocenia Piotr z osiedla Witrum. - Jeszcze nie tak dawno było źle, bo za sucho. W mieście słońce wypalało trawę, a susza niszczyła uprawy. Ludzie podlewali ogródki i z kranu leciało mniej wody. Nie ma rady. To przyroda, a Sandomierz ma pecha, leży na górze i nad Wisłą. Skutki tego muszą być. Z przyrodą człowiek nie wygra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie