Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psy pogryzły kobietę

Magdalena Brzezińska
Właściciel psów twierdzi, że nigdy wcześniej nikogo nie atakowały, a pogryzienie sąsiadki to był "zwykły wypadek”.
Właściciel psów twierdzi, że nigdy wcześniej nikogo nie atakowały, a pogryzienie sąsiadki to był "zwykły wypadek”. D. Łukasik
Skandal: psy pogryzły kobietę, straszą mieszkańców, a urzędnicy nie chcą zabrać zwierząt właścicielowi!

Po tym, jak trzy psy mieszkańca Bartoszowin koło Nowej Słupi napadły Dorotę Róg na jej polu i pogryzły jej całe nogi, kobieta żyje w ciągłym lęku o bezpieczeństwo swojej rodziny. Czteroletniemu synkowi w ogóle nie pozwala wychodzić z domu, bo on nie przeżyłby spotkania z wilczurami sąsiada.

A choć kobieta wylądowała w szpitalu, ma kilkadziesiąt szwów na nogach, to psy nadal są na miejscu. Z tyłu posesji ich właściciela ogrodzenie jest stare, w płocie są dziury, więc zwierzęta nie mają większych problemów z wyjściem na zewnątrz.
- Ten człowiek nie pilnuje tych psów, czasem nie ma go całe dnie, a one biegają. To jest horror dla nas i dla dzieci! - mówią mieszkańcy Bartoszowin.

Psy nadal są w Bartoszowinach. Powinny być ciągle zamknięte, ale ich właściciel sam przyznał, że wypuszcza je czasem z kojców…

(fot. D. Łukasik)

NIETYKALNY PROBLEM

Prosili o pomoc swojego sołtysa i radnego, ale ten nic nie zrobił. - Pewnie dlatego, że facet z psami to jego kuzyn - spekulują na wsi. - Rzeczywiście, to mój kuzyn - przyznaje Kazimierz Pawlik, sołtys Bartoszowin i radny Nowej Słupi. Od razu odcina się od problemu, którym żyje cała jego wieś: - Ja nie będę tej sprawy w ogóle komentował!

Mieszkańcy prosili też o pomoc wójta Nowej Słupi. Dzwonili i pisali skargi, ale… - Ja zrobiłem to, co mogłem zrobić. Zawiadomiłem policję i powiatowego lekarza weterynarii. I moja sugestia była taka, żeby te psy zabrać na obserwację do Kielc, ale powiatowy lekarz weterynarii zdecydował, że nie ma takiej potrzeby - informuje Władysław Orliński, zastępca wójta Nowej Słupii.

OBSERWACJA NA ODLEGŁOŚĆ

Psy zostały więc ze swoim panem, a co pięć dni przyjeżdża wyznaczony weterynarz, by obserwować zwierzęta. - Zmieniły się przepisy i my nie mamy uprawnienia, żeby odebrać właścicielowi jego psy. Można to zrobić, ale na wniosek gminy, za zgodą sądu - mówi Jarosław Sułek, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Kielcach.
Właściciel psów uważa, że one nikomu nie zagrażają, a ich atak na sąsiadkę to był "zwykły wypadek". Gdy odwiedziliśmy go, psy były zamknięte w kojcach, ale ich pan przyznaje, że niekiedy je stamtąd wypuszcza. - Ale one się stąd nigdzie nie wydostaną - twierdzi mężczyzna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie