Po tym, jak trzy psy mieszkańca Bartoszowin koło Nowej Słupi napadły Dorotę Róg na jej polu i pogryzły jej całe nogi, kobieta żyje w ciągłym lęku o bezpieczeństwo swojej rodziny. Czteroletniemu synkowi w ogóle nie pozwala wychodzić z domu, bo on nie przeżyłby spotkania z wilczurami sąsiada.
A choć kobieta wylądowała w szpitalu, ma kilkadziesiąt szwów na nogach, to psy nadal są na miejscu. Z tyłu posesji ich właściciela ogrodzenie jest stare, w płocie są dziury, więc zwierzęta nie mają większych problemów z wyjściem na zewnątrz.
- Ten człowiek nie pilnuje tych psów, czasem nie ma go całe dnie, a one biegają. To jest horror dla nas i dla dzieci! - mówią mieszkańcy Bartoszowin.
Psy nadal są w Bartoszowinach. Powinny być ciągle zamknięte, ale ich właściciel sam przyznał, że wypuszcza je czasem z kojców…
(fot. D. Łukasik)
NIETYKALNY PROBLEM
Prosili o pomoc swojego sołtysa i radnego, ale ten nic nie zrobił. - Pewnie dlatego, że facet z psami to jego kuzyn - spekulują na wsi. - Rzeczywiście, to mój kuzyn - przyznaje Kazimierz Pawlik, sołtys Bartoszowin i radny Nowej Słupi. Od razu odcina się od problemu, którym żyje cała jego wieś: - Ja nie będę tej sprawy w ogóle komentował!
Mieszkańcy prosili też o pomoc wójta Nowej Słupi. Dzwonili i pisali skargi, ale… - Ja zrobiłem to, co mogłem zrobić. Zawiadomiłem policję i powiatowego lekarza weterynarii. I moja sugestia była taka, żeby te psy zabrać na obserwację do Kielc, ale powiatowy lekarz weterynarii zdecydował, że nie ma takiej potrzeby - informuje Władysław Orliński, zastępca wójta Nowej Słupii.
OBSERWACJA NA ODLEGŁOŚĆ
Psy zostały więc ze swoim panem, a co pięć dni przyjeżdża wyznaczony weterynarz, by obserwować zwierzęta. - Zmieniły się przepisy i my nie mamy uprawnienia, żeby odebrać właścicielowi jego psy. Można to zrobić, ale na wniosek gminy, za zgodą sądu - mówi Jarosław Sułek, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Kielcach.
Właściciel psów uważa, że one nikomu nie zagrażają, a ich atak na sąsiadkę to był "zwykły wypadek". Gdy odwiedziliśmy go, psy były zamknięte w kojcach, ale ich pan przyznaje, że niekiedy je stamtąd wypuszcza. - Ale one się stąd nigdzie nie wydostaną - twierdzi mężczyzna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?