Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psycholog: Wiosna wiele może naprawić. Martwienie się można odłożyć do zimy

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
pixabay
Początek roku jest teraz. Mamy to zapisane w języku. Wprawdzie po polsku cudowne nazwy miesięcy mają swoje źródła w przyrodzie, ale już we wszystkich europejskich krajach to nazwy o podobnym źródłosłowie jak angielskie: wrzesień to September, październik – October, listopad – November i grudzień – December. Czyli miesiąc siódmy, ósmy, dziewiąty i dziesiąty. A gdzie jest jedenasty i dwunasty? Tak naprawdę pierwszy miesiąc roku, marzec, przychodził z przyrodą - mówi dr Elżbieta Zubrzycka, psycholog i biolog, autorka kilkudziesięciu książek dla dzieci i dorosłych.

Czy w drugim roku pandemii kogokolwiek jeszcze obchodzi wiosna?
Po co rozmawiać o pandemii? Znudziła mi się. A jedną z najbardziej zdrowych rzeczy, jakie możemy zrobić, to odwrócić uwagę od źródła lęku i zająć się rzeczami, które lęku nie powodują. I to może być wiosna, która wręcz nam się narzuca. Trzeba na nią otworzyć oczy i ze ściśniętych ust przejść do uśmiechu, wypatrując dobrych zdarzeń i leczących informacji.

Trudno uśmiechać się, gdy bombardują nas wręcz złe wiadomości.
Nie rozumiem tego strachu. Zamiast oglądać się dookoła, człowiek powinien szukać siły w sobie.

Jak to zrobić?
Porozmawiajmy o tym, jak zmieniać humor na lepszy. Napisałam książkę "Przetrwać burzę. Jak pomóc dziecku, kiedy jego rodzina przechodzi kryzys". Jest to książka dla dzieci i dla dorosłych o kłótniach i rozwodach, a jedna z części dotyczy kwestii, w jaki sposób dziecko może poczuć się lepiej w sytuacji kryzysowej. Przy czym wiele tych rad można przenieść na każdą sytuację kryzysową, nie tylko w rodzinie.

Na przykład na taką, że przez covid dziecko nie może chodzić do szkoły, nie spotyka się z przyjaciółmi, babcia jest bez przerwy przerażona, a mama nie pozwala pójść na plac zabaw, bo tam wirusy czyhają na huśtawce?
Żyjemy w pandemii strachu. Zastanawiam się, co robi z psychiką dziecka widok placu zabaw obwiązanego taśmami z zamkniętą furtką. Dziecko myśli: co jest ze mną nie w porządku, że nie mogę na placu zabaw pozjeżdżać na zjeżdżalni? Denerwują mnie te wszystkie zakazy. Uważam, że takie zamykanie ludzi przez kolejne lockdowny obniża odporność populacji. Mam nadzieję, że wraz z nadejściem wiosny nie powtórzą się zeszłoroczne pomysły z zakazem wstępu do parków i do lasów, gdzie sosny wydzielają naturalne antybiotyki. Zabronienie ludziom wstępu do lasów było objawem złej woli.

Ten pomysł został nie tylko skrytykowany przez ekspertów i prawników, ale wręcz wyśmiany w setkach memów.
Niezależnie od tego ludzie przestrzegali obostrzeń. Sama widziałam w środku Borów Tucholskich ludzi jeżdżących na rowerach w maskach.

I jak dziecko może poradzić sobie z pandemiczną samotnością, zakazami, czasem także - o czym pani pisze w książce o kryzysach rodzinnych – z coraz częstszymi nieporozumieniami i kłótniami zamkniętych w czterech ścianach rodziców?
Ono ma zająć się sobą, a nie ratowaniem świata, rodziny czy naprawianiem małżeństwa. Książka "Przetrwać burzę" składa się z czterech części. Pierwsza jest opowiadaniem o Małgosi, dziewczynce, której rodzice są w kryzysie, a ona panicznie się boi tego, co będzie dalej. Wyobraża sobie, że pójdzie do domu dziecka, szuka winy w sobie, próbuje różnymi sposobami uratować rodzinę. Stara się zdobywać dobre stopnie, zaczyna sprzątać mieszkanie, schodzi rodzicom z oczu lub przeciwnie, narzuca się i wygłupia licząc, że rozładuje napięcie i ich pogodzi. Zauważa, że łączą siły, kiedy jest chora. Ale nawet chorowanie nie pomaga. Z poczucia bezradności wpada w złość i wymyśla sposób, by ich ukarać. Odkrywa, że zadawanie bólu sobie samej obniża napięcie… Po każdym rozdziale pojawia się wyjaśnienie, dlaczego Małgosia akurat tak się zachowuje. W dalszej części książki staram się wyjaśnić, że dwoje dorosłych ludzi tworzy dwie różne pary: małżeńską i rodzicielską. Do małżeńskiej nikt z zewnątrz nie ma dostępu i niech nawet nie próbuje zrozumieć intymności i prywatności, które ją tworzą. Dzieci są związane z parą rodzicielską. Nie mogą uratować małżeństwa. Muszą wiedzieć, że ewentualny rozwód dotyczy małżonków, zaś rodzice nigdy się nie rozwodzą! Niestety, kiedy małżonkowie są w kryzysie, mogą też gorzej wypełniać role rodzicielskie. Podenerwowani, niecierpliwi niejednokrotnie potraktują dziecko niesprawiedliwie czy je zaniedbają, a ono wyciąga błędne wnioski: że jest winne, niepotrzebne albo już niekochane. Przydałaby się pomoc z zewnątrz kogoś, kto wiele wyjaśni i pomoże uporać się poczuciem winy, złością, smutkiem i lękiem przed przyszłością. A dzieci w tym trudnym czasie powinny się skupić nie na rodzicach, ale na sobie. Dać sobie prawo do nauki i rozwoju oraz do cieszenia się swoim życiem, ile się da.

Mimo zawieruchy?
Pomaga w tym kilka rad. Między innymi wsparcie przyjaciół, nie pozwalanie na to, by dziecko myślało źle o sobie, świadomość, że pomyłki też są potrzebne. To także nauka, jak myśleć o sobie pozytywnie (np. zamiast "nic mi nie wychodzi" - "przygotuje się i zrobię to jeszcze raz".) oraz rozmawianie tak o kłopotach, jak i o uczuciach. Dziecko powinno odrzucić poczucie winy, powinno wiedzieć, że ma prawo do emocji, w tym do złości i smutku. Kolejna część książki jest adresowana dla rodziców. Mówi o tym, dlaczego małżeństwa się rozpadają. Jak pomóc dziecku, jak je obserwować, czy dobrze sobie radzi w nowych okolicznościach, sprawdzić, czy nie przejawia pierwszych objawów depresji. I o tym, że trzeba być szczerym wobec dziecka oraz jak obserwować jego emocje, rozumiejąc, że może się wściekać lub mieć żal. I że ma prawo do wszystkich uczuć, a rzeczą dorosłych jest stać przy nim i nie bać się jego reakcji, lecz je wspierać.

Na wsparcie przyjaciół nie ma szans, gdy zamknięte są szkoły, a dziecko całą zimę siedzi w domu. Zresztą dorośli także poważnie w ostatnich miesiącach ograniczyli kontakty towarzyskie.
Eksperci uważają, że jedną z najbardziej istotnych spraw w życiu człowieka jest towarzyskość. A szczególnie u dzieci. Jeśli dzieje się coś niedobrego w domu (a w warunkach długotrwałego stresu, jak teraz, drobnostki urastają do problemów, nasilone zostało to, co było: dobre jest lepsze, złe jest gorsze), albo w szkole, w układach społecznych, to obecność wspierających przyjaciół staje się w tych sytuacjach najbardziej leczącym czynnikiem. Bliskość z życzliwymi rówieśnikami, możliwość poznawania ich rodzin, innych sposobów organizacji rodziny, odnoszenia się do siebie, metod rozwiązywania problemów – to wszystko rozszerza horyzonty i leczy zranienia. I tego niestety młodzież w dzisiejszych czasach jest pozbawiona. Szkoda.

Może wiosna to zmieni, otworzymy szeroko okna i kiedy zrobi się ciepło będziemy mogli spotkać się przynajmniej na spacerze?
Zgadzam się z panią, że nadchodząca pora roku wiele może naprawić. Kocham wiosnę, bo sama możliwość wyjścia z domu i spojrzenia na budzącą się przyrodę działa uzdrawiająco, wzmacniając naszą psychikę. I nadzieję. Jest takie powiedzenie dla starych ludzi: kto przeżyje marzec, ten na pewno dożyje Bożego Narodzenia. Dziewięć miesięcy bez lęku o życie – rodzi optymizm. Martwienie się można odłożyć do zimy.

Czy łatwiej szukamy potwierdzenia dobrych wiadomości, czy raczej wolimy utwierdzać się w czarnowidztwie?
To zależy od naszego charakteru. Osobiście uważam, że szukanie złych rzeczy wokół siebie jest ciężkim grzechem: zabijaniem dobra w sobie, w innych i w świecie dookoła. Ważne jest też pierwsze wrażenie. Aż dwie trzecie ludzi, jeśli nabierze przekonania o czymś na podstawie pierwszego wrażenia, wyszukuje potem informacji tylko je potwierdzających. Jest to m.in. jeden z mechanizmów lęku przed pandemią, wywołanych pierwszymi informacjami i zapowiedziami kataklizmu, wspieranymi zdjęciami lekarzy i ratowników wyskakującymi z karetek w kosmicznych kombinezonach. Wystraszeni ludzie szukali potem tylko informacji potwierdzających wcześniej wzbudzony strach.

Czujesz się zestresowana? Poznaj skuteczne sposoby, aby stres był twoim sprzymierzeńcem!

Rozbroić stres. 10 podpowiedzi, które pozwolą go poznać i na...

Czy można to zmienić?
Bardzo dużo zależy od naszych wcześniejszych doświadczeń. Przez całe dzieciństwo staraliśmy się zachowywać w określony sposób, by dostać pochwałę od rodziców. Nie robiliśmy różnych rzeczy, by rodzice się na nas nie obrażali i nas nie karali. Dzisiaj te normy z czasów przedszkolnych nadal rządzą w naszych głowach i kiedy spotykamy obcą osobę, patrzymy, czy robi ona to, co według wchłoniętych norm jest dobre. Jeśli nie, odrzucamy ją. Podobnie jest z naszymi doświadczeniami. Jeżeli mieliśmy wredną ciotkę, która malowała oczy na czarno, spotykając nieznajomą z pomalowanymi na czarno oczami przypisujemy jej cechy naszej ciotki. Potem okazuje się, że jest to osoba ciepła, serdeczna i miła, a my nie wiemy, co z tym zrobić. Szukamy więc uparcie potwierdzenia, że ona jest nadal wredna. Powinniśmy zmienić naszą ocenę, ale nie chcemy tego robić. Trzeba mieć sporo odwagi, by zmieniać zdanie lub stosunek do czegoś. Ponadto wielu z nas jest szkolonych w negatywizmie. Słyszymy od dziecka, że biednemu to nawet w drewnianym kościele cegła na głowę spadnie. Nie wychylaj się, siedź w kącie, a znajdą cię. W naszych głowach tkwią przekonania, które nas ograniczają, ale najstraszniejsze jest, że nie zdajemy sobie z tego sprawy. Uważamy, że są dobre, słuszne i prawdziwe, bo mama i tata tak mówili, a my mając te trzy, sześć czy 12 lat wchłonęliśmy te przekonania jak promieniowanie. I do dziś uważamy, że były to dobre wskazówki na życie.

I każdy tak ma?
Każdy. Pamiętam taki test 120 przekonań Demetriego. Sama złapałam się na siedmiu bardzo poważnych błędach w myśleniu o świecie. Mimo wszystkich kursów, szkoleń i przeczytanych książek.

Ciężka praca czeka każdego, kto chciały to zmienić?
Niełatwa, ale za to jaka radość nas czeka, gdy się nam to przestawi. Uff, już nie muszę mieć porządku na biurku, bo co ludzie powiedzą. Nie muszę być najlepsza w klasie. Mam prawo mieszkać lepiej niż moi rodzice.

Czy jest dobry czas na takie przestawianie sposobu myślenia? Może dopisać go do listy postanowień noworocznych?
Tak naprawdę początek roku jest teraz. Nadchodzi z wiosną. Mamy to zapisane w języku. Wprawdzie po polsku cudowne nazwy miesięcy mają swoje źródła w przyrodzie, ale już we wszystkich europejskich krajach to nazwy o podobnym źródłosłowie jak angielskie: wrzesień to September, październik – October, listopad – November i grudzień – December. Czyli miesiąc siódmy, ósmy, dziewiąty i dziesiąty. A gdzie jest jedenasty i dwunasty?  Tak naprawdę pierwszy miesiąc roku, marzec, przychodził z przyrodą. Również pierwszy znak zodiaku, Baran, obejmuje ludzi urodzonych między 21 marca, a 19 kwietnia, zaś ostatni - Ryby - kończy się 20 marca. Chińczycy zaczynają swój nowy rok w lutym i jest on spójny z przyrodą. Wiosną też przypadają najważniejsze święta katolików - Wielkanoc ze Zmartwychwstaniem. To też jest zapowiedź nowego życia. Innego, lepszego.

Warto zmieniać się na wiosnę?
Pomyślmy, że zostawiamy za sobą okres zadumy i refleksji, przemyśliwania różnych poważnych spraw w długie wieczory, a także męczące siedzenie w domu jeden drugiemu na głowie. Kłóciliśmy się o mniej i bardziej poważne rzeczy. Nadchodząca pora roku zaprasza do wyjścia z czterech ścian i spojrzenia na wszystko z dystansu. Może jest coś ważniejszego, niż sprawy, które nas zajmowały w ostatnich miesiącach? Może nie dostrzegamy czegoś pięknego w naszej rodzinie, skupiając uwagę na nieważnych rzeczach? Teraz jest wiosna, która daje szansę na zorganizowanie tego życia na nowo. Patrząc na przyrodę, sami zielenimy się, wypuszczamy pąki, wijemy gniazdka.

Wiosenny spacer zmienia perspektywę?
Świeże powietrze i ruch na pewno dobrze nam zrobią. Wiele lat temu, kiedy zbudowano alejki wzdłuż morza, uderzyło mnie, że nagle pojawiły się tam setki, tysiące spacerujących osób. Jak rzeka ludzie płyną plażą i ścieżkami w obie strony, wdychając świeże powietrze i łapiąc witaminę D3. Robią dla siebie wiele dobrego w ten sposób. Teraz, w marcu, krew w żyłach zaczyna szybciej krążyć. Trawa zieleni się pod blokiem, ptaki w lesie śpiewają, a jeszcze w styczniu panowała tam martwa cisza. Jaka to ogromna różnica! Wiosna ma w sobie dźwięk, zapach, kolor – i nadzieję na nowy, słoneczny, dobry cykl. I jest bardzo potrzebna ludziom, którzy po ospałym okresie wiosennego przesilenia łapią wiatr w żagle i tryskają energią.

Zauważyła pani, że od jakiegoś czasu nie rozmawiamy już o pandemii? Wiosenne tematy skutecznie odwróciły naszą uwagę.
I od razu jest nam lżej i przyjemniej, prawda? Warto włożyć trochę energii w to, żeby skierować uwagę na przyjemne i pożyteczne sprawy, bo wróci ona do nas zwielokrotniona. Mówi się, że energia podąża za uwagą. Może ją tracić, możemy zyskiwać. I przynajmniej to od nas zależy: czy poświęcimy naszą uwagę sprawom zatrważającym czy wesołym i radosnym? Takie będzie nasze życie. Życzę wszystkim, by wiosną optymistyczna radość zalała ich serca i myśli.

POLECAMY NA STRONIE KOBIET:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Psycholog: Wiosna wiele może naprawić. Martwienie się można odłożyć do zimy - Dziennik Bałtycki

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie