Fryzjerem wcale nie chciał być od zawsze. Jak każdego małego chłopca, interesowały go głównie samochody – resoraki, samoloty i żołnierzyki. Dziś, jako dorosły mężczyzna jest cenionym w Ostrowcu Świętokrzyskim stylistą fryzur.
- Jak to się stało, że nie zostałem na przykład strażakiem, ale wybrałem ten zawód? Stało się to w momencie przejścia ze szkoły podstawowej do zawodowej, którą sobie wybrałem. Kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego w tak zwanej „Samochodówce”, postanowiłem się ostrzyc, żeby jakoś w tej nowej szkole wyglądać. W tamtych czasach zawsze strzygła mnie mama. Pamiętam że to ciocia podpowiedziała mi, żebym poszedł do profesjonalnego zakładu.
Okazało się, że spotkanie z fryzjerem – mężczyzną Adamem Seremetą, w salonie na ulicy Długiej, pomogło w wyborze dalszej drogi życiowej.
- Nigdy nie zapomnę pierwszego wrażenia. Śmiać mi się chciało na widok pana strzygącego kobiety. Zobaczyłem też kartkę z ogłoszeniem o szkoleniu uczniów i wtedy, tknięty przeczuciem zapytałem, czy to aktualne. Najpierw fryzjer myślał, że chodzi o moją siostrę, a gdy wyjaśniłem, że o mnie ucieszył się, że będzie miał kogo uczyć. Tam rozpocząłem naukę i zdobywałem pierwsze szlify. To był mały zakład damsko – męski, ale najważniejsze, że nauczyciel zawody był konkretny. Zasada była jedna- gdy mistrz pracuje, uczniowie nie siedzą, a obserwują, przyglądają się i uczą. Fryzjerstwo męskie wprowadziło mnie w świat strzyżenia, ale to dobrze, bo to właśnie ono uczy precyzji.
Rafał Ciećwierz początkowo strzygł głównie kolegów z podwórka, doskonaląc się pod okiem nauczyciela. Dążył i nadal dąży, jak wielu mu podobnych do tego, by być tak dobry jak jego idole.
- Chyba nie będę oryginalny mówić, że moim idolem się Vidal Sassoon, brytyjski stylista i fryzjer, twórca nowoczesnych i rozpoznawalnych fryzur. To dzięki niemu kobiety przestały chodzić w „hełmach” na głowach, dzięki jego metodzie włosy po umyciu układają się same. Oczywiście najbardziej znany jest ze stworzenia fryzury typu „bob”, która jest, była i będzie w modzie zawsze.
Dodaje, że obserwuje różnych mistrzów, stara się z ich stylizacji czerpać to, co najlepsze. Rzadko podporządkowuje się trendom, ma swoją wizję, a inspiracje czerpie często „z ulicy”.
- Podpatruję ludzi na ulicy, widzę co mógłbym zaproponować, co zmodyfikować. Oczywiście nikogo do niczego nie zmuszam. Każdy klient jest inny, zwracam na to uwagę. Uważam, że fryzjer powinien wsłuchiwać się w „dusze”. Każda moja fryzura podkreśla naturalne piękno i charakter klientek – dodaje.
Są takie dni, że z wykonanych fryzur jest naprawdę zadowolony. Zdarza się też zupełnie odwrotnie.
- Uważam że to dobrze, bo na błędach się uczymy. Jeśli zauważę, że coś jest nie tak, od razu szukam rozwiązania, wzbogacam swoją wiedzę, rozwijam się i idę do przodu – mówi Rafał Ciećwierz. - Wiele dają mi szkolenia, w których staram się systematycznie uczestniczyć. To solidny fundament naszego zawodu, podobnie jak wszelkiego rodzaju pokazy, z których zawsze przywożę coś nowego.
Plany na przyszłość przede wszystkim dotyczą rozwoju satysfakcji, zarówno fryzjera jak i jego klientek. Rafał Ćiećwierz chciałby także zostać trenerem jednej z najbardziej znanych na rynku marek.
TOP 15 miejsc w Świętokrzyskiem widzianych z kosmosu
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE: INFO Z POLSKI: Tutaj zwierzęta zjadały się nawzajem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?