Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ranni z katastrofy w Szczekocinach we włoszczowskim szpitalu - pozostały cztery osoby

Rafał Banaszek
Doktor Henryk Napora, zastępca ordynatora Oddziału Chirurgii Ogólnej włoszczowskiego szpitala nawiązał bardzo dobry kontakt z Czechem Markiem Sikorą, który w poniedziałek został wypisany do domu.
Doktor Henryk Napora, zastępca ordynatora Oddziału Chirurgii Ogólnej włoszczowskiego szpitala nawiązał bardzo dobry kontakt z Czechem Markiem Sikorą, który w poniedziałek został wypisany do domu. Rafał Banaszek
Do szpitala we Włoszczowie trafiło osiem osób z katastrofy kolejowej koło Szczekocin. Trzy osoby wyszły już do domu, jedna trafiła do innego szpitala, czworo zostało na obserwacji.
Pan Janusz jechał z Warszawy do Krakowa na urodziny 9-letniej córki. Nie dotarł. Córka musiała przyjechać do niego do szpitala we Włoszczowie.

Pan Janusz jechał z Warszawy do Krakowa na urodziny 9-letniej córki. Nie dotarł. Córka musiała przyjechać do niego do szpitala we Włoszczowie.

Pan Janusz jechał z Warszawy do Krakowa na urodziny 9-letniej córki. Nie dotarł. Córka musiała przyjechać do niego do szpitala we Włoszczowie.

Trzy osoby, w tym obywatel Czech, zostały już wypisane ze szpitala do domu. Pozostali z poważniejszymi obrażeniami przebywają na oddziałach ortopedycznym i chirurgicznym. Mają między innymi połamane miednice, żebra, mostek i kręgosłup. Poleżą jeszcze kilka dni.

Po sobotniej katastrofie kolejowej pod Szczekocinami, w województwie śląskim, do oddalonego o około 30 kilometrów we Włoszczowie trafiło w nocy ośmiu pacjentów. - Szpitalny Oddział Ratunkowy był w pełnej gotowości. Zabezpieczenie medyczne było na wysokim poziomie. Pod względem organizacyjnym stanęliśmy na wysokości zadania - mówi Alina Miernik, główna księgowa szpitala. Pacjenci mieli też zapewnioną pomoc psychologiczną.

- Uszkodzenia ciała były naprawdę groźne - wspomina doktor Marek Żmuda, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, który specjalnie przyjechał na nocny dyżur. Pacjenci mieli liczne złamania, między innymi miednic, mostka, kręgosłupa, żeber, obojczyków, kręgosłupa, urazy kończyn oraz powierzchowne obrażenia ciała.

- Jedna pani była w ciężkim stanie. Miała poważny uraz klatki piersiowej i jamy brzusznej oraz otwarte złamanie podudzia. Po zdiagnozowaniu jej, została przewieziona na torakochirurgię szpitala w Czerwonej Górze - opowiada ordynator Żmuda.

Trzy młode osoby trafiły na Oddział Chirurgii Ogólnej, w tym jeden obywatel Czech. - Ich stan jest stabilny. Nie wymagają operacji - poinformował nas w niedzielę Marek Żmuda, który pełnił dyżur na chirurgii.

Cztery kolejne osoby znalazły się na Oddziale Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej. - To pacjenci pochodzący głównie z rejonu Podkarpacia. Dwie panie trafiły do nas ze złamanymi miednicami. Zostaną na obserwacji jeszcze kilka dni - mówił w niedzielę doktor Adam Bargieł, ordynator oddziału ortopedycznego. Dwie osoby, które miały niewielkie obrażenia ciała, zostały już wypisane do domu.
W poniedziałek pacjentów szpitala odwiedziły władze powiatu włoszczowskiego: starosta Zbigniew Matyśkiewicz, członek Zarządu Powiatu Dariusz Czechowski oraz przewodniczący Rady Powiatu Jarosław Ratusznik.

Samorządowcy zadeklarowali poszkodowanym wszelką pomoc. Starosta poinformował ich, że osobiste rzeczy z pociągu zdeponowane są w Komisariacie Policji w Szczekocinach, gdzie można je identyfikować i odbierać.

W poniedziałek wczesnym popołudniem ze szpitala we Włoszczowie została wypisana trzecia osoba - 21-letni obywatel Czech - Marek Sikora. W niedzielę odwiedziły go w szpitalu aż dwie czeskie telewizje. - Stan tego pacjenta jest dobry, nie wymaga hospitalizacji. Miał szczęście, że wyszedł z tego cało - twierdzi doktor Henryk Napora, zastępca ordynatora Oddziału Chirurgii, który pamiętnej soboty pełnił dyżur na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym we Włoszczowie.

W poniedziałek karetka odwiozła pana Marka do Katowic, a stamtąd miała przetransportować go do granicy z Czechami, gdzie czekała kolejna karetka, która przewiozła 21-latka do szpitala w jego stronach. - Już nie wsiądę do pierwszego wagonu pociągu… - śmiał się młody Czech.
W akcji ratowniczej pod Szczekocinami brało udział 10 zastępów straży pożarnej z powiatu włoszczowskiego: cztery państwowe z Włoszczowy i sześć ochotniczych - Secemin, Moskorzew, Kluczewsko, Czarnca i Kossów. W sumie około 50 strażaków.

Na miejscu pracowali też włoszczowscy policjanci - 7 funkcjonariuszy i oczywiście służby medyczne. W niedzielę miejsce tragedii odwiedził Zbigniew Matyśkiewicz. - Widok był przerażający - wspomina starosta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie