Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reni Jusis. Bang! I... wraca. Nadal mocno zakręcona

Paweł Gzyl
Reni Jusis (właściwie Renata Jusis), ur. 29 marca 1974 r., wokalistka, autorka tekstów, muzyki i producentka nagrań
Reni Jusis (właściwie Renata Jusis), ur. 29 marca 1974 r., wokalistka, autorka tekstów, muzyki i producentka nagrań Piotr Kamionka/east news
Reni Jusis, pamiętana wciąż z przeboju „Zakręcona”, wraca po siedmiu latach przerwy do muzyki z nową płytą – „Bang!” Rozmawiamy z piosenkarką o ekologicznych pasjach, jakie odkryła w czasie długiego urlopu macierzyńskiego, i jej krytycznym stosunku do polskiego kapitalizmu.

Wracasz po prawie 7 latach z nową płytą…
Mam w sobie entuzjazm, wielką radość z tworzenia i koncertowania. Oczywiście przez ten czas zmieniły się media, pojawiły się nowe technologie. Podczas pierwszych koncertów wśród publiczności widziałam jednak wielu fanów, którzy przynieśli do podpisania wszystkie moje winyle. Mam więc wrażenie, że wróciłam z wakacji.

Jak zmienił się, Twoim zdaniem, przez te siedem lat polski rynek muzyczny?
Zmienił się przede wszystkim sposób promocji. Skupiamy się obecnie na internecie. I to jest działanie typu akcja – reakcja. Nigdy nie byłam tak blisko fanów, jak teraz. Kiedyś było to możliwe tylko po koncertach, a teraz mam z nimi kontakt na co dzień, mogę się na bieżąco dzielić swoim życiem zawodowym. Nowe technologie pomogły mi też w nagrywaniu materiału. Cały sprzęt mieści się w komputerze, nie potrzeba już wielkich studiów nagraniowych. Inaczej funkcjonuje również rynek koncertowy. Wszystkim zależy na występach klubowych i festiwalowych, w niepamięć poszły darmowe spędy, którymi Polska żyła w minionej dekadzie. Ludzie chcą płacić za bilety i oglądać tych artystów, których lubią i szanują.

A co się zmieniło na niekorzyść?
To, że młode osoby rozmawiając z tobą zerkają co chwilę na swoje smartfony i operują kciukiem na ich ekranach. Ja jestem jeszcze z tego pokolenia, które uważa to za niegrzeczne.

W ciągu tych minionych siedmiu lat miałaś kontakt z rynkiem muzycznym przez swego męża – Tomka Makowieckiego. On nagrywał i koncertował.
Dzięki temu to, czego teraz doświadczam bezpośrednio, nie jest wielkim szokiem. Nowoczesne technologie są dla osób kreatywnych i dają im możliwość szerokiej promocji. To sprzyja entuzjazmowi do tworzenia i koncertowania.

Więcej szkody czy pożytku dla Waszej rodziny ma fakt, że wykonujecie ten sam zawód?
Gdyby któreś z nas miało inny zawód, to drugie musiałoby odnaleźć w sobie ogromne pokłady empatii i tolerancji. Gdyby jedno z nas pracowało w korporacji, a drugie na scenie, całkowicie byśmy się rozmijali. Tymczasem my żyjemy zgodnie tym samym rytmem. Być może dlatego nie mamy w ogóle w domu zegara. (śmiech)

Te siedem lat przerwy w Twojej karierze to był urlop macierzyński i wychowawczy. Nie potrafiłaś pogodzić kariery z rodziną?
W moim przypadku było to niemożliwe. Moja konstrukcja psychofizyczna jest jednozadaniowa. Ale to nic dziwnego – przecież ileś lat temu wiele kobiet decydowało się na rezygnację z pracy, aby poświęcić się dzieciom. I to nie było jakieś wielkie zaskoczenie . A dzisiaj jest ogromna presja, by szybko po porodzie wracać do pracy. To trudne zadanie. Poza tym, urodziłam dwójkę dzieci po trzydziestce, praktycznie jedno dziecko po drugim i potrzebowałam się zregenerować. Ten długi urlop dał mi możliwość obserwowania rozwoju moich maluchów – i to było wspaniałe.

Może łatwiej Ci było podjąć tę decyzję, bo miałaś już za sobą udane dziesięć lat kariery i sukcesów?
Moi rodzice wpajali mi do głowy, że „najpierw studia, potem kariera i dopiero rodzina”. I chyba w jakiś sposób w to uwierzyłam. Myślę, że łatwiej mi było w pewnym momencie usunąć się na bok, bo praca w show-biznesie to ciągłe ściganie się z samą sobą. Potrzebowałam oddechu – żeby za jakiś czas móc zrobić coś bez presji.

I rzeczywiście tak było w przypadku „Bang!”?
Nagromadziło się tyle historii do opowiedzenia... Musiałam cały czas ograniczać ilość podejmowanych tematów. Poza tym nikt nad nami nie stał i nie poganiał. Byłam więc całkowicie wolna – i wszystko robiłam tylko z potrzeby serca.

W międzyczasie zasłynęłaś jako „eko-mama”.
Mnie zawsze ciągnęło w stronę życia bliżej natury. Może dlatego, że mój ojciec i dziadek byli leśnikami? Zaczęło się od tego, że zostałam członkiem Światowej Organizacji Ekologicznej WWF i uczestniczyłam w różnych inicjatywach mających chronić środowisko. Kiedy przyszły na świat dzieci, zrozumiałam, że szacunek dla Ziemi nie wystarczy. Potrzebna jest troska o własne ciało, zdrowe odżywianie, jakość naszego życia. Ponieważ mam znane nazwisko – uznałam, że warto to wykorzystać, aby podzielić się z innymi swoimi spostrzeżeniami na temat alternatywnego wychowania dzieci. Tak narodził się program w telewizji, potem blog i wreszcie książka. Poświęciłam na to pięć lat.

Twoje dzieci pójdą niebawem do szkoły. I co będzie, jak wyjdą spod domowego klosza?
To, co mogłam zrobić, to zrobiłam. Na pewno wzmocniłam ich organizmy, odporność i przekazałam im pewne nawyki żywieniowe. Bo codzienny przykład jest lepszy od wszelkich nakazów i zakazów.

Nie podoba Ci się polski kapitalizm?
Przenieśliśmy się z Warszawy do Trójmiasta. Chcieliśmy trochę zwolnić, odpocząć. To powrót do korzeni – oboje pochodzimy znad morza. Wykonaliśmy ten ruch, ponieważ wpadliśmy w pułapkę kupowania ogromnej ilości przedmiotów, których wcale nie potrzebujemy. Mało tego – te produkty są tak zaprojektowane, że szybko się psują, trzeba więc natychmiast kupować następne. Kupujemy też dla przyjemności samego kupowania.

Przed Tobą trasa koncertowa po Polsce. Uda Ci się teraz zapomnieć na trochę o rodzinie?
– Kiedy dawałam pierwsze koncerty trzy miesiące po porodzie, nie potrafiłam się skupić. Dlatego wycofałam się. Natomiast teraz czuję, że moje dzieci są już duże, mają dobrą opiekę i mogę się znów zatracić w muzyce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie