Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica pogromu w Kielcach. Czy musimy wciąż przepraszać?

Iza BEDNARZ
Przedstawiciele polskiej i żydowskiej społeczności, władze miasta i regionu, duchowni chrześcijańscy i żydowscy uczcili w piątek pamięć ofiar pogromu kieleckiego. Wspólną modlitwę odmówiono przy grobie ze szczątkami ofiar na cmentarzu żydowskim na Pakoszu.
Przedstawiciele polskiej i żydowskiej społeczności, władze miasta i regionu, duchowni chrześcijańscy i żydowscy uczcili w piątek pamięć ofiar pogromu kieleckiego. Wspólną modlitwę odmówiono przy grobie ze szczątkami ofiar na cmentarzu żydowskim na Pakoszu. Aleksander Piekarski
Mamy obowiązek pamiętać o tym, co stało się w Kielcach 4 lipca 1946 roku. Nie musimy wciąż za to przepraszać, bo nie mamy wpływu na przeszłość - mówią kielczanie w 68 rocznicę pogromu kieleckiego.

W piątek w Kielcach przy kamienicy na ulicy Planty 7/9 i na cmentarzu żydowskim na Pakoszu przy grobie, w którym znajdują się szczątki ofiar odbyły się uroczystości w 68 rocznicę pogromu kieleckiego zorganizowane z inicjatywy Zarządu Regionu Świętokrzyskiego NSZZ "Solidarność" i Stowarzyszenia imienia Jana Karskiego.

W uroczystościach uczestniczyli przedstawiciele władz miasta, województwa i starostwa kieleckiego, Ambasady Izraela w Warszawie, rabin Krakowa, członkowie wspólnoty żydowskiej z Warszawy, Krakowa, Katowic i Izraela, delegat Episkopatu Polski do spraw dialogu chrześcijan i Żydów, księża katoliccy i protestanccy, kielczanie. - Jesteśmy tu nie tylko po to, żeby upamiętnić niewinne ofiary zbrodni sprzed 68 lat, ale żeby oddać się refleksji, jakie są obecnie stosunki polsko - żydowskie, chrześcijańsko - żydowskie, polsko - polskie. Jakimi ludźmi jesteśmy - powiedział Bogdan Białek, przewodniczący Stowarzyszenia Jana Karskiego.

- Za naszą wschodnią granicą ludzie zabijają ludzi, dlatego Kielce powinny być przykładem na to, że nawet ta zła historia może być powodem, żeby nosić głowę wysoko, że zachowujemy się przyzwoicie dzięki ludziom, którzy poświęcają swoje życie, żeby zmieniać stereotyp Kielc - powiedział prezydent Wojciech Lubawski.

Co się stało 4 lipca 1946

Wszystko zaczęło się od plotki, że mieszkający w kamienicy przy Plantach 7/9 Żydzi rzekomo uwięzili w niej ośmioletniego Henia Błaszczyka. Od południa wokół kamienicy zaczęli gromadzić się ludzie.

Jak wyjaśniał profesor Stanisław Meducki, kielecki historyk, badający sprawę pogromu kieleckiego, w tym czasie Kielce zamieszkiwali bardzo prości ludzie, inteligencji praktycznie nie było, część zginęła na wojnie, część uciekła przed Rosjanami, wielu adwokatów, prawników, notariuszy aresztowało NKWD i Urząd Bezpieczeństwa pod zarzutem kolaboracji z Niemcami. Kiedy pojawiła się plotka, że Żydzi porwali 8-letniego Henia Błaszczyka, w Kielcach nie bardzo miał kto protestować. W katedrze w Sandomierzu przez lata wisiał obraz przedstawiający mord rytualny dokonywany przez Żydów na chrześcijańskim dziecku. Niektórzy wierzyli w tę bzdurę. W dodatku Żydzi, którzy mieszkali w kamienicy przy Plantach, byli obcy, przyjezdni, Kielce były dla nich przystankiem w drodze do Palestyny. Trudno było się z nimi porozumieć, prawie nie mówili po polsku. Tworzyli zamkniętą grupę. Do tego dochodziła obawa, że ci, którzy ocaleli z Holokaustu, będą chcieli odzyskać swoje kamienice, sklepy, majątki. Dla tych, którzy przeszli obozy koncentracyjne, były dodatkowe racje żywności, paczki z Ameryki, to budziło społeczną niechęć, zwłaszcza, że bieda w powojennej Polsce była powszechna.

Jak ustalono w śledztwie prowadzonym przez Instytut Pamięci Narodowej w Krakowie, w zajściach przy Plantach 7/9 w Kielcach zginęło 37 osób narodowości żydowskiej i trzech Polaków. W liczbie ofiar pogromu nie ujęto dwojga Żydów zamordowanych poza Plantami, na tle rabunkowym. W pokazowym, pospiesznym procesie sądzono 12 przypadkowych osób, między innymi gospodynię domową, gońca, fryzjera, szewca, woźnego i chorego psychicznie chłopaka. Dziewięć osób skazano na śmierć. Wyroki wykonano. Mimo wieloletniego śledztwa, przesłuchania około 170 świadków, wykorzystania materiałów z archiwów polskich, amerykańskich, izraelskich i rosyjskich, nie udało się jednoznacznie wyjaśnić, co było przyczyną pogromu. Dochodzenie zostało umorzone w 2004 roku. Oficjalne stanowisko Instytutu Pamięci Narodowej w tej sprawie stwierdzało, że pogrom "miał charakter spontaniczny na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności natury historycznej i współczesnej".

Nowe fakty

Badania wokół pogromu kieleckiego były nadal prowadzone. W 2008 roku ukazała się publikacja Instytutu Pamięci Narodowej "Wokół pogromu kieleckiego, tom II", pod redakcją Leszka Bukowskiego, Andrzeja Jankowskiego i Jana Żaryna, rzucająca nowe światło na tamte wydarzenia. - Wiele wniosły protokoły przesłuchań Żydów, którzy wtedy mieszkali w kamienicy przy Plantach 7/9 - mówi Marek Jończyk z kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. Protokoły oględzin zwłok wskazywały, że u blisko 2/3 ofiar przyczyną zgonu były rany postrzałowe lub kłute, które mogły zostać zadane bagnetem. - Proszę zwrócić uwagę, że tamte wydarzenia miały miejsce cztery dni po referendum, wówczas nikt nie miał prawa posiadać broni bez zezwolenia władz, bo groziła za to kara śmierci - dodaje. W Kielcach stacjonowały wówczas nie tylko oddziały wojska polskiego, ale również Armii Czerwonej, NKWD. W odległości 100-600 metrów od miejsca tragicznych wydarzeń mieściły się siedziby blisko 40 struktur państwowych: milicji obywatelskiej, służby bezpieczeństwa, różnych służb politycznych i cywilnych polskich i sowieckich. - Nikt z nich nie zareagował, kiedy przed kamienicą zaczął gromadzić się tłum - mówi Marek Jończyk.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC

Uporządkować przeszłość

Kielce od wielu lat próbują uporać się z tą przeszłością. W 1981 roku po raz pierwszy z inicjatywy Jerzego Stępnia, ówczesnego szefa regionu NSZZ "S" 4 lipca została odprawiona msza w katedrze kieleckiej w intencji ofiar pogromu a "Solidarność" wydrukowała na powielaczu kilkunastostronicową broszurę o pogromie kieleckim w nakładzie 1000 sztuk. - Przed kamienicą na Plantach konspiracyjnie złożyliśmy kwiaty i zapaliliśmy świeczkę. Chcieliśmy, żeby ludzie wiedzieli, co się tam zdarzyło, chcieliśmy ujawnić prawdę - mówi Waldemar Bartosz, działacz "Solidarności", obecnie przewodniczący Zarządu Regionu świętokrzyskiego. Jest daleki od potrzeby przepraszania. - To pokolenie, które brało udział w pogromie już odeszło. My nie mamy obowiązku przepraszania, bo nie jesteśmy winni. To są już inne Kielce. Wmawianie niewinnym ludziom, że powinni przepraszać, za to, czego nie zrobili, będzie powodowało u nich złość, odrzucenie, niechęć. Teraz jest czas na rozmawianie o przyszłości. Myślę, że w kamienicy na Plantach można by stworzyć przestrzeń dialogu, gdzie Polacy i Żydzi rozmawialiby o tym, co nas łączy - podpowiada Bartosz.

Jaacov Kotlicki, syn Żyda ocalałego z pogromu, który co roku przyjeżdża z Izraela do Kielc powiedział nam: - To Polacy robią dla Polaków, nie dla nas. Wy musicie wiedzieć, po co to robicie. My mamy naszą tragedię i ja czuję, że muszę być tutaj, bo musi ktoś od nas być. Mój ojciec był ocalony z pogromu, dla mnie to nie problem tu przyjechać. Ja myślę, że Kielce stały się miastem lepszym, skoro można tu stać i zrobić taką rocznicę. Tego, co się stało, nie można zmienić, ale jest pytanie, czy my będziemy od tego się czegoś uczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie