Burmistrz Włoszczowy nie wziął pod uwagę protokołu z ustaleń Komisji Mieszkaniowej. Sprawa lokalu komunalnego dla panny wróciła na sesji.
RODZINA NIEROZWOJOWA
Przypomnijmy. Józef Grabalski wolał odrzucić podanie o mieszkanie rodziny z jednym dzieckiem i drugim w drodze, bo za bardziej "rozwojową" rodzinę uznał pannę, chcącą wyjść za mąż. Tego nie mogli zrozumieć Anna i Krystian Szczecińscy z Włoszczowy, rodzice 2,5-letniej córki Róży, którzy mieszkają z rodziną pani Anny (matką i bratem) w dwupokojowym mieszkaniu w bloku.
Za dwa miesiące przyjdzie na świat drugie dziecko Szczecińskich. W mieszkaniu będzie jeszcze ciaśniej. Małżeństwo poprosiło więc burmistrza o pomoc w znalezieniu mieszkania komunalnego. Józef Grabalski, zamiast im pomóc, wolał dać pokój, przedpokój, kuchnię i łazienkę jednej osobie -23-letniej pannie, która zamierza wyjść za mąż. Dał, bo stwierdził, że to jest, według niego, "rozwojowa" rodzina.
BURMISTRZ POMAGA LUDZIOM?
- Nie bierze się pod uwagę rodzin z dziećmi! - tak w środę żaliła się prawie z płaczem Anna Szczecińska, która czekała z mężem Krystianem trzy godziny do końca sesji, żeby zabrać głos. - Ja byłam u pana dwa razy. Mówił pan, że będzie przydzielał mieszkania potrzebującym ludziom. A komu pan dał?! We wtorek na korytarzu przy ludziach powiedział pan, że publicznie szkaluję pana w gazecie - żaliła się 31-letnia matka w ciąży.
W środę na sesji Rady Miejskiej burmistrz Grabalski musiał tłumaczyć się przed radnymi, dlaczego tak postąpił. - Widziałem potrzebę tych ludzi - odparł. - Ja pomagam ludziom - po tych słowach burmistrza w sali rozległ się śmiech. - Myślę, że to czcza rozmowa - tymi słowami zakończył Józef Grabalski dyskusję z mieszkanką Włoszczowy.
PROTOKÓŁ MÓWIŁ CO INNEGO
Radny Tadeusz Huś żądał protokołu z ustaleń Komisji Mieszkaniowej, która badała warunki osób ubiegających się o lokal socjalny. Z protokołu wynika, że wyłoniono 20 osób z 60 złożonych wniosków. Komisja Mieszkaniowa wyszczególniła osiem rodzin. Decyzja, zgodnie z uchwałą Rady Miejskiej, należała do burmistrza. Były dwa lokale do podziału - mniejszy w osiedlu Broniewskiego i większa kawalerka przy ulicy Jędrzejowskiej. I tutaj stała się rzecz dziwna.
Komisja Mieszkaniowa zaproponowała listę ośmiu osób (po cztery na jedno mieszkanie), z którymi należy zawrzeć umowę najmu w pierwszej kolejności. Na liście oczekujących na lokal przy ulicy Jędrzejowskiej pojawiło się nazwisko Anny Szczecińskiej. Z kolei przy lokalu w osiedlu Broniewskiego widniało nazwisko 23-letniej panny. Co takiego się stało, że matka została odrzucona, a kawalerkę dostała panna, która wcześniej nie kwalifikowała się do mieszkania przy Jędrzejowskiej?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?