Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok po kataklizmie. Ich powódź dotknęła najmocniej

Małgorzata PŁAZA
W tym miejscu jeszcze rok temu stał dom...
W tym miejscu jeszcze rok temu stał dom... Małgorzata Płaza
Odwiedziliśmy mieszkańców Koćmierzowa, którzy przeżyli koszmar wielkiej wody, a teraz mozolnie odbudowują swoje domy.
Mieczysława Kutyła mieszka naprzeciwko miejsca, w którym doszło do przerwania wału. Jej dom niemal cudem ocalał.

Mieczysława Kutyła mieszka naprzeciwko miejsca, w którym doszło do przerwania wału. Jej dom niemal cudem ocalał.
Małgorzata Płaza

Mieczysława Kutyła mieszka naprzeciwko miejsca, w którym doszło do przerwania wału. Jej dom niemal cudem ocalał.

(fot. Małgorzata Płaza)

W to, co stało się rok temu być może trudno byłoby dzisiaj uwierzyć, gdyby nie przejmujące ślady: połamane drzewa, obumarłe sady, pozostałości po rozebranych budynkach, wreszcie całe połacie piachu. W Koćmierzowie zaczął się dramat - tu został przerwany wał. Woda z Wisły zalała prawobrzeżny Sandomierz i ogromne tereny powiatu tarnobrzeskiego.

Pustynia. To skojarzenie przy wjeździe do Koćmierzowa nasuwa się jako pierwsze. Tam, gdzie były pola i łąki leży piach. Całe połacie piachu. Ogromna hałda od strony Wisły to opaska.

Ten tymczasowy wał, jedna z popowodziowych "pamiątek", ma wkrótce zniknąć z krajobrazu. - Oby stało się to jak najszybciej. Gdy wyglądam przez okno, widzę tylko opaskę, przypominającą o powodzi. Kiedy zrywa się wiatr, mamy burzę piaskową - mówi Mieczysława Kutyła, mieszkanka Koćmierzowa.

SĄSIADÓW JUŻ NIE MA

Dom pani Mieczysławy jest teraz pierwszy. Przed powodzią na początku Koćmierzowa stał dom Lipców, a ponieważ znajdował się najbliżej wyrwy, pierwszy przyjął uderzenie fali powodziowej. Pod naporem wody pochylił się i złamał. Stał jeszcze przez jakiś czas i pokazywał, jak straszna była siła żywiołu. Fotografowano go jako symbol tragedii z 19 maja. Dzisiaj zostały po nim tylko drobne ślady.

Po trzecim, drewnianym domu nie zostało nic. Fala go przesunęła, dosłownie zdmuchnęła. Nadawał się tylko do rozbiórki.

Dom Mieczysławy Kutyły ocalał niemal cudem. Był jednak tak zniszczony, że w zapowiedzi właścicielki o powrocie na Wszystkich Świętych niewielu wierzyło.
- Tak się stało. Wróciliśmy do domu ostatniego października, z tatą, który miał 90 lat. Niestety, tata przeżył od tamtego dnia tylko miesiąc. Zmarł na serce. Nie mógł przeboleć tego, co się stało - mówi mieszkanka Koćmierzowa.

Pomogli zięciowie, wnuki. Część prac - wylewki, skuwanie tynków pani Mieczysława i mieszkający z nią brat wraz z bliskimi zrobili sami. Resztą zajęła się ekipa budowlana, jak podkreśla Mieczysława Kutyła - rzetelna, uczciwa.

Pani Mieczysława z dumą pokazuje wnętrze odnowionego domu. Wszystko jeszcze pachnie nowością. - W domu wszystko jest już zrobione. Zagospodarowaliśmy każdą złotówkę - podkreśla kobieta.

Sporo udało się zrobić także na zewnątrz. W oczyszczonym z piachu ogródku rosną kwiaty i krzewy. Są również grządki z warzywami.
- Ogrodzenie zrobiliśmy na kredyt. Musimy jeszcze odbudować budynki gospodarcze, które nie przerwały powodzi i otynkować dom. Wszystko się zrobi, mam nadzieję, że jeszcze w tym roku. Szkoda tylko, że sąsiadów już nie ma - mówi Mieczysława Kutyła.
JAK PLAC BUDOWY

Koćmierzów przypomina wielki teren budowy. Nie ma tu chyba domu, w którym nie trwałby remont.
Na podwórku u państwa Węglów również pracuje ekipa budowlana. Do parterowego domu dobudowywana jest dodatkowa kondygnacja. - W razie kolejnego nieszczęścia będziemy mieli gdzie mieszkać. Przynajmniej będziemy spać na suchym - mówi Lucyna Węgiel.

Gdy szła woda, państwu Węglom wydawało się, że niektóre rzeczy, choćby łóżka, uda się uratować. Ustawili je na stołkach i krzesłach. Okazało się, że na darmo. Wody było w domu po sam sufit.

- Zniszczone zostało wszystko. W czasie powodzi dwa tygodnie spędziliśmy u znajomych w Grębowie. Potem trzeba było wrócić do domu. Spaliśmy na materacach na cemencie, skakały po nas żaby - opowiada pani Lucyna. - To była rozpacz. Ni płakać, ni kląć - dodaje jej mąż.

Straty były olbrzymie, i to nie tylko w domu. Dwa ogromne tunele foliowe zniszczone zostały doszczętnie. Trzeba było postawić nowe. Budynek gospodarczy pęka, trzeba robić wzmocnienia.

Dom wewnątrz udało się wyremontować zimą, przed samym Bożym Narodzeniem. Ale w pokojach wychodzi jeszcze wilgoć. Z tego powodu Władysław Węgiel wstrzymuje się ze zrobieniem elewacji. Szacuje, że będzie musiał poczekać do wakacji.

TYLKO PIACH

Kolejny problem to piach. Jedno pole Lucynie i Władysławowi Węglom udało się oczyścić i obsiać. Drugie znajduje się tuż przy wyrwie. Tam nic nie da się zrobić. Nie wiadomo nawet, gdzie jest granica.
Zniszczonych sadów i pół zamienionych w pustynię nikt nie może przeboleć. - Mieliśmy piękne morele i brzoskwinie. Nic nie zostało. Ani trawy, ani zboża, tylko piach - mówi Aleksandra Maj.

Zofia Osińska skarży się, że mieszkańcy Koćmierzowa już drugi rok z rzędu nie mogą liczyć na dopłaty rolnicze. Rok temu była woda, teraz jest piach.
Aleksandra Maj i jej bratowa Zofia Osińska mieszkają niedaleko wału, w czwartym i piątym domu od wyrwy.
- W środku domy są wyremontowane, ale na zewnątrz strach patrzeć, ani ogródka, ani ogrodzenia - żali się Aleksandra Maj.

DO KOŃCA NA WALE

Po pięknym ogrodzie pani Grażyny, znanym w całej okolicy, nie ma już śladu. Nie ma także woliery z ozdobnymi bażantami.
- Tam, gdzie woda przyszła trochę później, spokojniej, ludzie mają ogródki i podwórka. U nas nic nie zostało - mówi z żalem pani Grażyna. - Poszliśmy na pierwszy ogień. Niczego nie uratowaliśmy. Przyszliśmy z wału do domów razem z wodą.

Zofia Osińska potwierdza słowa sąsiadki. - Do końca byliśmy na wale. Pakowaliśmy worki, bo mielimy nadzieję, że wał uda się uratować - mówi.
Nawet wtedy, gdy woda zaczęła zbliżać się do korony wału, mało kto wierzył, że Wisła przerwie zabezpieczenia. Koćmierzowa nie zalało ani w 1997 roku, ani cztery lata później. Powodzi nikt tu nie pamiętał.

- O trzeciej rano jeden ze strażaków powiedział nam: "Zrobiliśmy wszystko, co było można było zrobić. Teraz to już tylko wola Boża" - wspomina mieszkanka Koćmierzowa.
O 5.30 wał nie wytrzymał.

TO BYŁ KOSZMAR

Od wspomnień z 19 maja nie da uciec. - Byliśmy na strychu, a woda leciała prosto na nas. Cały nurt. Widzieliśmy, jak topił się nasz koń i pies. U sąsiada utopiło się sześć kóz. Słyszałam ich straszne beczenie - opowiada Mieczysława Kutyła.

Jabłonki, morele, grusze, śliwy pękały pod naporem wody niemal tak jak zapałki. Fale wyrywały z ziemi nawet kilkudziesięcioletnie wierzby i pchały je do przodu. Wydawało się, że te potężne drzewa zaatakują dom pani Grażyny. Ona i jej bliscy obserwowali wszystko z balkonu na piętrze.
- To był koszmar. Patrzyliśmy, czy wierzby nie rozwalą nam budynków. Na szczęście jedna zatrzymała się na lipie, druga na orzechu, inne na słupie i na sąsiednim drewnianym domu - relacjonuje mieszkanka Koćmierzowa.

Wody nic nie zatrzymało. Pędziła z siłą wodospadu. "To był jeden wielki huk" - wspominają mieszkańcy Koćmierzowa. Rodzina pani Grażyny widziała, jak wali się brama wjazdowa, jak gnie się ogrodzenie, jak znika woliera z ptakami.

Woda wdarła się do budynków.
- Dopóki była woda, nie zdawaliśmy sobie w pełni sprawy z ogromu zniszczeń. Dopiero gdy zeszła, zobaczyliśmy, co zrobiła - relacjonuje pani Grażyna. - Zobaczyliśmy, że budynki gospodarcze są prawie zburzone, podobnie jak piwnica, murowana, ocieplona i otynkowana. Po altance nie było śladu. Ślad nie został także po ogrodzeniu i kutej bramie. Nie został ani centymetr kostki. Gdy wychodziliśmy z domu, trafialiśmy od razu na ogromny dół. Na podwórku woda wyżłobiła wąwozy. Wszystko trzeba było zasypać. Do tej pory w ogrodzie leży zerwany z drogi, naniesiony przez wodę asfalt.

- Niczego nie uratowałam. Najbardziej szkoda mi zdjęć i książek. Tego nie da się odtworzyć. Co pójdę do pokoju i zobaczę puste półki, zaczynam płakać - mówi Aleksandra Maj.
Mieczysławę Kutyłę dopiero po południu ewakuował śmigłowiec. Pod jej dom nie można było podpłynąć łódką. Prąd wody był zbyt duży. W domu została kotka. Powódź przetrwała na strychu.

Rodzina pani Grażyny schowała się na piętrze. Dom opuściła wieczorem. - To zostanie w nas do końca życia. Takich obrazów nie da się wymazać z pamięci - podkreśla pani Grażyna.
Druga fala przyszła zaledwie trzy tygodnie później. Wzniesiona naprędce opaska nie wytrzymała naporu wody. Wisła uderzyła z równie niszczycielską siłą. - Woda ściągnęła całą opaskę. Wszystko poszło na mój dom. Był cały zasypany piachem - wspomina Mieczysława Kutyła.

WRACAJĄ DO NORMALNOŚCI

W Koćmierzowie woda stała długo. Gdy opadła, zaczęła się wielka odbudowa. Dla mieszkańców zaczęła się walka z mułem, brudem, zniszczeniami, formalnościami, fakturami.
Mieczysław Kutyła mieszkała u córki "na górze", w lewobrzeżnej części Sandomierza. Aleksandra Maj spędziła pół roku w garażu, jak mówi, w kurzu, z psem i kotem.
Jesienią odbudowana została droga wiodąca przez Koćmierzów, w grudniu zniknęła przerażająca wyrwa, niedługo potem przy wsparciu Polskiej Akcji Humanitarnej, odbudowano świetlicę środowiskową "Dworek".

Mieszkańcy zgodnie twierdzą jednak, że do powrotu do normalności droga jest jeszcze daleka. - Potrzeba dwóch, trzech lat ciężkiej roboty - stwierdza Władysław Węgiel.

PREMIER

Tydzień temu Koćmierzów odwiedził premier Donald Tusk. Mieszkańcy przyszli na spotkanie z szefem rządu. Chcieli powiedzieć mu o problemach z odbudową, brakiem pieniędzy na niektóre remonty, o konieczności przeprowadzenia rekultywacji terenu i budowy mocnych, wyższych wałów, przez które woda się już nie przeleje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie