Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rover zniknął na trzy lata. Teraz spowiada się w nowej płycie "Bezdech" [WIDEO]

Anna Bilska
Anna Bilska
Mateusz Pustuła, znany jako Rover, z rapową sceną związany jest od 2004 roku. Wydał kilka świetnych płyt, współtworzył też inne albumy znanych raperów. „Bezdech” premierę będzie miał w sobotę, 20 marca, ale już teraz jest rozchwytywany.
Mateusz Pustuła, znany jako Rover, z rapową sceną związany jest od 2004 roku. Wydał kilka świetnych płyt, współtworzył też inne albumy znanych raperów. „Bezdech” premierę będzie miał w sobotę, 20 marca, ale już teraz jest rozchwytywany. fot. Tomasz Siemek
Rapowa płyta nauczyciela z Kielc jest rozchwytywana. Słuchacze kupują ją „w ciemno”. „Bezdech”, nowy album Rovera, czyli doktora Mateusza Pustuły, oraz jego osobisty dziennik dołączony do każdego krążka, mają wyjaśnić fanom, dlaczego zniknął ze sceny na trzy lata. - Jestem to winien słuchaczom - mówi muzyk. Rozmawiamy o jego powrocie do muzyki, silnych emocjach oraz o tym, dlaczego nowy album jest dla niego formą autoterapii.

Co Cię skłoniło do tego, by po tak długiej przerwie znów wejść do studia?

- W moim przypadku twórczość jest najlepsza, kiedy coś boli od środka. Złożyły się na to tęsknota za muzyką i koncertami oraz sytuacja pandemiczna powodująca refleksję nad światem, sensem działań zawodowych i prywatnych. Na to wszystko nałożyły się problemy osobiste.

W efekcie mamy płytę, która powstała w... cztery dni. To zawrotne tempo, nawet jak na doświadczonych twórców.

-Takie było założenie: napisać teksty, wejść do studia, wyrzucić to, co się chce, dobrać do tego produkcje muzyczne i tak zostawić, by album był jak najbardziej autentyczny na moment, w którym powstał.

Użyłeś słowa „wyrzucić”. Uzbierało się emocji?

-To przede wszystkim emocje dotyczące przestrzeni prywatnej i różnorakich problemów emocjonalno-uczuciowych, ale też kwestii rozliczenia samego siebie z pewnych działań, które do tej pory były realizowane. Przychodzi taki moment, w którym zaczynamy patrzeć wstecz, czy droga, którą wybraliśmy przynosi nam szczęście. Jeżeli tak się nie dzieje, to albo zaczynamy to zmieniać, albo dalej w tym tkwimy. Nie ukrywam, że ta płyta jest formą autoterapii i pomogła mi pewne emocje z siebie wyrzucić. Nie chciałbym zdradzać zbyt dużo. Utwory są na tyle osobiste, że pokażą, w którą stronę te emocje „zagrały”.

Upłynęło sporo czasu, od kiedy zniknąłeś ze sceny i muzycznego rynku. Czy wchodząc do studia, nie czułeś się jak nowicjusz?

Czułem. I to mocno. Przez ostatnie lata skoncentrowałem się przede wszystkim na tym, żeby zakończyć studia doktoranckie. To finalnie udało mi się i ta praca została zrealizowana. Poza tym skupiłem się na wychowywaniu syna i budowania stabilnego fundamentu dla moich bliskich. Wchodząc do studia czułem się dziwnie... Trudno opisać, jaki rodzaj emocji był tu nadrzędny. Na pewno podniecenie i euforia, że po czasie wciąż potrafię wyrzucać z siebie emocje, przekazywać je w formie literackiej.

Nie pojawiły się obawy?

Dopiero wsiadając do samolotu do przyjaciół, którzy mieszkają w Dunstable pod Luton, zdałem sobie sprawę z tego, jaką decyzję podjęliśmy. Z jednej strony to są finanse, które oni nieustannie na moje pomysły eksploatują wierząc w nie. Kupili bilety, zarezerwowali noclegi i studio. Był jakiś strach, czy podołamy. Czas, jaki sobie założyliśmy, był stosunkowo krótki. Na fali intensywności tych działań będzie widać efekty, przede wszystkim emocjonalne.

Także na tej płycie pojawia się gościnnie Daniel Warakomski z „The Voice of Poland”. Jak Wasze drogi się zeszły?

Z Danielem poznaliśmy się w głębokim undergroundzie. Współpracowaliśmy już przy „Narkolepsji” [EP-ka Rovera wydana w 2017 roku - przyp. red.], w której udzielił mi wokalu do utworu „Piękno”. W The Voice of Poland brał udział rok później i faktycznie program w tym czasie przysporzył mu wielu fanów.

Do dnia otwarcia preorderu nie wypuściłeś żadnego numeru do sieci, a zainteresowanych kupnem płyty było tak duże, że... padł serwer. Fani stęsknieni.

Jesteśmy bardzo zaskoczeni. Dla mnie to informacja, że cały czas są ludzie, którzy na nas czekają. Te ponad 40 tysięcy osób na Facebooku to nie są tylko puste „lajki”, tylko realni ludzie, którzy czekają na muzykę i być z może z pewnymi wersami utożsamiają się na tyle, że chcą kupić płytę „w ciemno”.

To chyba też znak, że fani ufają Twojej twórczości. Wiedzą, że po prostu robisz dobry, wartościowy rap.
Miło mi to słyszeć. Muszę podkreślić, że ta płyta w ogóle nie ma wydźwięku komercyjnego. Cały czas mam kontakty z przyjaciółmi raperami, muzykami, serwisami muzycznymi i wielkimi wytwórniami, którzy mogliby tą płytę popromować, ale założenie było proste - realizujemy hermetyczny projekt, który trafi do grona osób, które są z nami od lat. To chyba też taki czas rozliczeń tej muzycznej przygody. Nie chcę mówić, że ona się kończy, ale jest taki moment, w którym człowiek uświadamia sobie, że pora postawić kropkę nad „i”. To album pełny emocjonalnie, zawiera wszystko, co chciałem lirycznie oddać na kartkę papieru a potem na wokal.

Myślisz, że Twoi słuchacze „udźwigną” taki ciężar emocji?

Tych emocji faktycznie będzie dużo. Jeszcze przed preorderem rozesłałem płytę do przyjaciół. Ocenili, że to mój najlepszy album, ale też najcięższy pod względem emocjonalnym. Możliwe, że pojawi się rodzaj przytłoczenia, ale nie chciałbym traktować tej płyty w sposób komercyjny. Jest to bardziej rodzaj terapii. Dużo we mnie siedziało. W pewnym momencie powiedziałem: „Dosyć. To musi znaleźć ujście”. I znalazło w formie, która jest mi pomocna od lat. Zbyt dużo się nagromadziło, spuszczamy wentyl bezpieczeństwa w postaci płyty. Miejmy nadzieję, że ten projekt będzie dla słuchaczy interesujący.

Wylałeś z siebie emocje. Pomogło? Jest lżej?

Czekam na informacje zwrotne od słuchaczy. Człowiek nieustannie udowadnia sobie cel rzeczy, które robi. Nawet otrzymując złote płyty za współudział na albumach innych raperów, miałem poczucie, że chciałbym zrobić więcej. Nie zawsze to się udawało. A dziś, to przyjęcie pozwala mi myśleć, że to, co się robiło przez lata, ma sens. Odpowiadając na twoje pytanie, chyba za wcześnie, by o tym mówić. To wszystko będzie wiadomo, kiedy ta płyta dotrze do ludzi, razem z dziennikiem, który ma 40 stron moich przemyśleń i próby literackiego ujęcia emocji i doświadczeń z ostatnich trzech lat.

Czy dziennik, który dzielisz się z fanami jest bardzo intymny?

Bardzo. To był twór, który miał się nie ukazać. Leżał sobie gdzieś na moim dysku. Kiedy zaczęliśmy zauważać duże zainteresowanie tym, że znów wchodzę do studia, pomyślałem, że będę uczciwy wobec ludzi, którzy mi zaufali i w jakiś sposób wyspowiadam się z tych trzech lat, które były dla mnie trudne. W dzienniku zawarta jest odpowiedź na to, dlaczego tak długo mnie nie było.

Odważnie...

Ta muzyka wymaga odwagi. Nie pozwala na sztuczną kreację wizerunku. Staramy się pisać o tym, co istotnie przeżywamy, co nas dotyczy. I taka muzyka obroni się najlepiej. Wszystko to, co opatrzone jest fałszem, święci krótkotrwały sukces.

Zamówienia płyty: mywymyshop.com

Mateusz „Rover” Pustuła
Urodził się 26 lutego 1987 roku w Kielcach. Jest raperem, fotografem, twórcą filmowym i nauczycielem języka polskiego w III Liceum Ogólnokształcących imienia Cypriana Kamila Norwida w Kielcach oraz tatą 5-letniego Tymoteusza. „Bezdech” to kolejny album artysty po trzech latach przerwy. Wcześniej dobrze przyjęły się „Słowoplastyka”, „Narkolepsja”, „Puszka Pandory” i „Odźwierny”. Premiera 20 marca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie