Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruch i dyscyplina

Iza BEDNARZ
Alina Janowska - Zabłocka. Urodziła się w 1923 roku w rodzinie o muzycznych tradycjach. W czasie wojny skończyła szkołę tańca Janiny Mieczyńskiej. Jej pierwszy występ - w 1943 roku - zapowiadał Jerzy Waldorff, akompaniowali Witold Lutosławski i Adam Panufnik. Była łączniczką w batalionie "Kiliński" w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie trafiła do łódzkiego Teatru Syrena, grała też w kabarecie Gong. Pierwszą rolę filmową zagrała w "Zakazanych piosenkach" Leonarda Buczkowskiego. Grała w ponad 40 filmach ("Ostatni etap", "Skarb", "Ślepy tor", "Samson", "Spóźnieni przechodnie", "Dulscy", "Rozmowy kontrolowane", "Femina", "Wojna domowa", "Czterdziestolatek", "Stawka większa niż życie", "Podróż za jeden uśmiech", "Lalka" a ostatnio - "Złotopolscy"). Grała w teatrze Syrena i Teatrze Telewizji. Gwiazda kabaretów Szpak, Buffo, STS. Jest żoną mistrza świata szablisty Wojciecha Zabłockiego, znanego architekta i malarza. Była przewodniczącą radny Żoliborza wybrana w  pierwszych demokratycznych wyborach. Przed 17 laty założyła w Warszawie Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom ze Środowisk Niewydolnych Wychowawczo "Gniazdo". Jest to instytucja ogólnopolska, obejmuje opieką ok. 500 dzieci.
Alina Janowska - Zabłocka. Urodziła się w 1923 roku w rodzinie o muzycznych tradycjach. W czasie wojny skończyła szkołę tańca Janiny Mieczyńskiej. Jej pierwszy występ - w 1943 roku - zapowiadał Jerzy Waldorff, akompaniowali Witold Lutosławski i Adam Panufnik. Była łączniczką w batalionie "Kiliński" w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie trafiła do łódzkiego Teatru Syrena, grała też w kabarecie Gong. Pierwszą rolę filmową zagrała w "Zakazanych piosenkach" Leonarda Buczkowskiego. Grała w ponad 40 filmach ("Ostatni etap", "Skarb", "Ślepy tor", "Samson", "Spóźnieni przechodnie", "Dulscy", "Rozmowy kontrolowane", "Femina", "Wojna domowa", "Czterdziestolatek", "Stawka większa niż życie", "Podróż za jeden uśmiech", "Lalka" a ostatnio - "Złotopolscy"). Grała w teatrze Syrena i Teatrze Telewizji. Gwiazda kabaretów Szpak, Buffo, STS. Jest żoną mistrza świata szablisty Wojciecha Zabłockiego, znanego architekta i malarza. Była przewodniczącą radny Żoliborza wybrana w pierwszych demokratycznych wyborach. Przed 17 laty założyła w Warszawie Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom ze Środowisk Niewydolnych Wychowawczo "Gniazdo". Jest to instytucja ogólnopolska, obejmuje opieką ok. 500 dzieci. M. Stępnik

* Co Pani robi w Busku-Zdroju, Pani Alino?

- Regularnie od wielu lat przyjeżdżam tu, żeby powierzyć tutejszym specjalistom swoje kosteczki. Są znakomici, znają się już na mnie i dlatego co roku melduję się na generalny przegląd. Chociaż kiedy byłam tu po raz pierwszy, to miejsce wcale mi się nie podobało. Do sanatorium "Marconi", gdzie wówczas występowałam z Markiem Lusztigiem jechało się długą kasztanową aleją. Robiło to na mnie strasznie przygnębiające wrażenie. Nic mi się nie podobało, i ta ciemna kasztanowa aleja, i sala, gdzie - jak mi się wydawało - była niedobra akustyka. Tak naprawdę, chociaż przyjeżdżaliśmy do Buska wiele razy z programem estradowym, nie znałam niczego poza "Marconim" od frontu. Dopiero moja bratowa, która na własnej skórze doświadczyła dobrodziejstw buskiej kuracji, przekonała mnie, że ja też powinnam spróbować.

*Pani, najbardziej wysportowana polska aktorka?

- A cóż to szkodzi? Moje życie zawsze było i jest bardzo aktywne, dużo pracuje, godzę to z obowiązkami rodzinnymi, więc zdarzają się "wypadki przy pracy". Kiedy rodziłam moje trzecie dziecko, najmłodszą córkę Kasię, zaziębiłam sobie nerw kulszowy. Musiałam jeździć na Słowację, do Pieszczan, gdzie znakomity doktor, Chorwat z pochodzenia, który był lekarzem Emila Zatopka, legendarnego czeskiego biegacza, stawiał mnie na nogi. Ordynował mi 20 - centymetrowe ("to je takowy cocktail") zastrzyki w kręgosłup i ganiał mnie po tamtejszych górkach.

* A Pani co na to?!

- A ja chodziłam i dochodziłam do siebie, tak że doktor na zakończenie kuracji mówił zadowolony: "uplnie ina pani Janowska" czyli: "zupełnie inna pani Janowska". Ale w którymś momencie moja bratowa odkryła Busko, a w Busku Sanatorium "Nidę" i namówiła mnie, żebym też spróbowała. Od tamtej pory czuję się tu jak w domu, albo nawet lepiej, bo tu mogę robić wszystko dla mego zdrowia, a wszyscy się o mnie troszczą. Odwzajemniam im to entuzjastycznym uznaniem za ich pracę oraz za coraz to nowe zmiany czynione w sanatorium dla wygody i dobra pacjentów. Mam tu też znajome, z którymi umawiam się co roku na "babskie zjazdy". Jest wśród nich kielczanka, pani profesor Zofia Sadowska, emerytowana nauczycielka języka niemieckiego. Złoty człowiek i mój swego rodzaju "impresario". Na przykład kiedy idziemy ulicą, Zosia kroczy przede mną i obwieszcza szeptem: "za mną idzie pani Alina Janowska", a natychmiast ludzie biegną po kartki na autograf.

*Wróćmy jednak do sposobów na zdrowie Aliny Janowskiej.

- Moja recepta to ruch i dyscyplina. Ruch jest moją cechą charakterystyczną. Już jako małe dziecko wykonywałam różne układy taneczne, które mój tato określał jako małpie skoki. Zawsze marzyłam, żeby zostać tancerką. Rodzice obiecali mi, że jak tylko zdam maturę, mogę uczyć się tańca nawet w Paryżu. Niestety, wojna przerwała te plany. Ale nawet wówczas nie przestałam tańczyć i skończyłam Szkołę Tańca Janiny Mieczyńskiej w Warszawie, gdzie uciekliśmy przed naszymi sąsiadami ze wschodu, którzy dzielnie sekundowali Niemcom we wrześniu 1939 roku w zajmowaniu kraju.

*Czy rodzice pozwalali Pani na sportowe pasje?

- Nasza rodzina była bardzo usportowiona. Tato, przedwojenny oficer, pedagog, dyrektor średniej szkoły rolniczej i Liceum Leśnego w Żyrowicach pod Słonimem, jeździł na łyżwach, nartach, grywał w tenisa, pływał. W czasach narzeczeńskich stanowili z mamą, śpiewaczką Teatru Rozmaitości w Warszawie, piękną parę łyżwiarską, byli atrakcją słynnej "Doliny Szwajcarskiej". Tato oprócz tego, że był znakomitym nauczycielem, był tak zwana "złota rączka". Między innymi zrobił mnie i bratu koła ratunkowe z powiązanej sprytnie trzciny, dzięki czemu mogliśmy bezpiecznie i odważnie pływać. Tylko długie łodygi trochę przeszkadzały w pływaniu crowlem. Dzięki tacie nauczyłam się też samodyscypliny, tego, że trzeba być zawsze gotowym, zorganizowanym, mieć ubranie poskładane w kostkę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy zagra trąbka do boju. Ta szkoła wyniesiona z domu, przydała mi się potem w życiu, nauczyła mnie godzenia ze sobą wielu obowiązków i nie popadania w rozpacz, kiedy jest źle i trudno. Myślę, że tę siłę daje mi też ruch, który cały czas jest obecny w moim życiu. Ruch jest niesłychanie ważnym środkiem wyrazu, i w aktorstwie, i w życiu. Jeżeli nie potrafisz czegoś powiedzieć słowami, wyraź to ruchem. Zawsze starałam się, żeby ten mój ruch był różnorodny. Oczywiście na pierwszym miejscu był taniec. Ale jeździłam też na nartach. Zawodniczo w klubie "Kolejarz", startowałam w slalomie gigancie i specjalnym. Grałam w siatkówkę w klubie "Garwolin". Nabawiłam się wtedy paskudnej kondycji kolana, która co pewien czas się odzywa. Kilka lat temu zjeżdżając na nartach z Kasprowego do Kotła Goryczkowego upadłam i wybiłam sobie bark. Lękliwi lekarze nie pozwalają mi jeździć na nartach, ale nie mogę sobie odmówić tej przyjemności. Mam w Zakopanem zaprzyjaźnioną góralkę, Zośkę Karpiel, która wpuszcza mnie za darmo na swój wyciąg, więc pokusa jest silna. Mąż mnie rozumie: w zeszłym roku kupił mi nowe narty carvingowe.

*A jak pani ocenia nowy kort tenisowy przy uzdrowisku Nida-Zdrój?

- Bardzo dobry i pewnie pomimo kontuzji kostki, którą teraz leczę, umówię się z moim partnerem do tenisa, panem Tycjanem Kilarem. Grywam z nim co roku, kiedy jestem tutaj na kuracji. Bo niestety, nie mam czasu na granie w tenisa w Warszawie. To luksus, na który czekam cały rok i dopiero w Busku szaleję na korcie.

Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie