Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rury w prokuraturze

Rafał BANASZEK

Dwunastu pracownikom Urzędu Gminy we Włoszczowie, na czele z burmistrzem miasta, prokuratura stawia poważne zarzuty, między innymi działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, poświadczenia nieprawdy w dokumentach, usiłowania oszustwa, przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków. Chodzi o zastosowanie niewłaściwych rur przy budowie kanalizacji, w co mogą być zamieszani urzędnicy.

Rury bez wtopionej uszczelki

Cała sprawa dotyczy budowy kanalizacji sanitarnej w miejscowościach: Wola Wiśniowa, Ewina, Podlipie, inwestycji, która była realizowana w 2004 i 2005 roku przez kielecką firmę "Rem - Wod". W lutym 2004 roku odbył się przetarg na budowę kanalizacji. Stanęło do niego sześć firm. Dokumentacja przetargowa określała, jakie mają być zastosowane rury do kanalizacji.

- Miały to być rury jednorodne, z tak zwaną uszczelką power lock (to znaczy wtopioną w czasie produkcji) lub równoważne. I takie rury wszystkie firmy startujące w przetargu ujęły w swoich kosztorysach, z wyjątkiem "Rem - Wodu". Ta firma zastosowała do budowy rury trójwarstwowe, bez wtopionej uszczelki, a miały być jednorodne, z wtopioną uszczelką. Rury, jakie zastosował "Rem - Wod", nie są dopuszczone do stosowania w budownictwie, bo nie odpowiadają polskiej normie i nie posiadają aprobaty technicznej - twierdzi Ryszard Sitek, prezes przedsiębiorstwa produkcyjno-usługowego "Konsitex" z Kielc, który w 2004 roku startował w przetargu na budowę kanalizacji w gminie Włoszczowa.

Mieczysław Stawecki, prezes kieleckiej firmy "Rem - Wod", tłumaczy, że użyte przez jego firmę rury spełniały wymagania techniczne określone w projekcie budowy, w specyfikacji istotnych warunków zamówienia oraz były zgodne z polską normą. Dlaczego zastosowano inne rury niż w zamówieniu, nie chciał nam powiedzieć. - Postępowanie w tej sprawie nie jest jeszcze zakończone, zatem nie będę wydawał wyroku. Niech się pan lepiej zajmie wodociągiem, który robił pan Sitek. Dlaczego nie wykonał robót podstawowych? - atakuje konkurencję Mieczysław Stawecki.

Przetarg pełen wątpliwości

Pikanterii sprawie dodają okoliczności, w jakich przeprowadzono przetarg. - Był on rozstrzygnięty dopiero w połowie sierpnia, gdy wszystkie oferty straciły już ważność. Inni oferenci nie byli nawet o tym fakcie poinformowani, a przecież 50 procent wartości inwestycji poszło z pieniędzy publicznych, czyli podatników. Dlaczego w tym przypadku nie obowiązywała ustawa o zamówieniach publicznych, tylko "wolna amerykanka"? - dziwi się Ryszard Sitek z firmy "Konsitex".

Według jego wyliczeń, firma "Rem - Wod", która wygrała przetarg, zastosowała rury tańsze o ponad 200 tysięcy złotych od średniej ceny rur, jakie oferowały inne firmy. - Takich rur za takie pieniądze, jakie były podane w specyfikacji przetargowej podpisanej przez burmistrza Włoszczowy, nie można było kupić nigdzie. Firma "Rem - Wod" widocznie z góry zakładała, że nie będzie dawała takich rur jak w dokumentacji, bo przetargu by nie wygrała. Należy przypuszczać, że było to ukartowane z władzami gminy - uważa Ryszard Sitek.

Burmistrz Włoszczowy Józef Grabalski kategorycznie zaprzecza, jakoby przetarg miał być ustawiany pod konkretną firmę. - To nieprawda. Przy wyborze wykonawcy głównie sugerowaliśmy się ceną. Wybraliśmy najtańszą ofertę. Ja nie decydowałem o rurach, jakie będą założone, tylko wykonawca. Przedstawiono mi dokumenty, że rury są w porządku, więc podpisałem umowę. Ja nie jestem fachowcem, żebym mógł to sprawdzić. Mam od tego swoich ludzi. Mieli czas na przejrzenie dokumentów - twierdzi Józef Grabalski. Zarzut, że przetarg miał być ukartowany z gminą, odpiera także prezes "Rem - Wodu". - Nie było nawet takiej możliwości. Ja pierwszy raz na oczy widziałem burmistrza Grabalskiego, gdy podpisywaliśmy umowę - przyznaje Mieczysław Stawecki.

Roboty przerwane i nagana od burmistrza

Wróćmy jednak pamięcią do 2004 roku, bo właśnie wtedy przy budowie kanalizacji działy się co najmniej dziwne rzeczy. Faktem jest - co ustaliła prokuratura - że zakopane rury kanalizacyjne były niezgodne z tymi, które ujęto w zamówieniu. Na takie odkrycie miał natrafić ówczesny inspektor nadzoru inwestorskiego Henryk Kaczmarski, który nadzorował prace kanalizacyjne z ramienia gminy Włoszczowa. 30 września 2004 roku postanowił on wstrzymać budowę i przerwać roboty. Taki zapis umieścił w dzienniku budowy. Jak stwierdziła później włoszczowska prokuratura, inspektor Kaczmarski postąpił właściwie. A co otrzymał w "podzięce" od burmistrza Włoszczowy Józefa Grabalskiego?

- Piątego listopada dostałem naganę. Burmistrz oskarżył mnie o sabotaż. A ja przecież chciałem ustrzec gminę przed problemami, jakie ją czekają. Wielokrotnie pisałem do dziennika budowy, że zakopywane rury nie są zgodne z umową. Na miejscu była nawet komisja gminna, żeby to ocenić. W protokole napisali, że rury są zgodne z projektem. Pod wpływem gróźb burmistrza i po przedłożeniu mi deklaracji zgodności tych rur z polską normą przez prezesa firmy wykonującej kanalizację, musiałem wpisać do dziennika budowy, że roboty mogą być kontynuowane. Widząc co się dzieje, postanowiłem zrezygnować z funkcji kierownika nadzoru, a następnie złożyłem wypowiedzenie z pracy. Nie widziałem dalszej możliwości współpracy. Burmistrza podałem do Sądu Pracy. Wycofał się po drugiej rozprawie i zawarliśmy ugodę - opowiada Henryk Kaczmarski.

- Dostał naganę za niedopilnowanie spraw związanych z rurami, a nie za wstrzymanie robót - ripostuje burmistrz Grabalski. I tu burmistrz kłamie, bo rzeczywiście udzielił Henrykowi Kaczmarskiemu naganę z wpisaniem do akt osobowych właśnie z powodu wstrzymania prac wykonywanych przez firmę "Rem - Wod". Taki dokument sam podpisał 5 listopada. Ale to nie był koniec dziwnych sytuacji związanych z tą kanalizacją. - W protokole z 2005 roku, sporządzonym przez kontrolerów Regionalnej Izby Obrachunkowej, napisano, że ja nie skorzystałem z prawa wstrzymania robót, jak mówią przepisy budowlane, tylko kontynuowałem prace, widząc nieprawidłowości przy budowie. To jest ewidentną nieprawdą, bo roboty przecież wstrzymałem - dziwi się Henryk Kaczmarski.

Sprawa z rurami u prokuratora

Sprawą kanalizacji w Woli Wiśniowej, Ewinie i Podlipiu zainteresowała się Prokuratura Rejonowa we Włoszczowie. Rozpoczęła śledztwo. - Badaliśmy dwie sprawy - informuje Zbigniew Cegieła, szef Prokuratury Rejonowej we Włoszczowie. - Pierwsze śledztwo dotyczyło zarzutów, że nieprawidłowo został wykonany wodociąg jeszcze przed budową kanalizacji. Biegli z zakresu budownictwa uznali jednak, że wodociąg został wykonany właściwie. Druga sprawa dotyczyła kwestii kanalizacji i wstrzymania robót przez Henryka Kaczmarskiego. Ustalono, że do budowy tej kanalizacji użyto niewłaściwych rur o obniżonej jakości. Tym samym stwierdzono, że Henryk Kaczmarski prawidłowo postąpił wstrzymując roboty - opowiada prokurator Cegieła.

Istotą śledztwa było stwierdzenie, że rury są niewłaściwe, co oczywiście uderzało w gminę Włoszczowa, która była inwestorem. Urząd Gminy złożył do Prokuratury Okręgowej w Kielcach zażalenie na postanowienie włoszczowskiej prokuratury o prowadzeniu dochodzenia w tej sprawie. Kielecka prokuratura utrzymała w mocy postanowienie jednostki niższej instancji. Taką decyzję przesłała do Sądu Rejonowego we Włoszczowie, który również potwierdził zasadność stanowiska włoszczowskiej prokuratury. Wobec takiej sytuacji zostało zapoczątkowane śledztwo mające na celu ustalenie, kto ponosi odpowiedzialność za zastosowanie rur niezgodnych z zamówieniem gminy.

Starachowice przejęły dochodzenie.

Dwunastu podejrzanych.

Z uwagi na to, że śledztwo dotyczyło pracowników Urzędu Gminy Włoszczowa (notabene pracujących w tym samym budynku, w którym mieści się siedziba prokuratury) sprawę przekazano do dalszego prowadzenia Wydziałowi Śledczemu Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Stamtąd dalsze dochodzenie przejęła Prokuratura Rejonowa w Starachowicach. - Decyzja, żeby włoszczowską Prokuraturę Rejonową wyłączyć z prowadzenia dochodzenia, była podyktowana wyeliminowaniem wątpliwości co do bezstronności prokuratora z uwagi na kontakty służbowe z pracownikami Urzędu Gminy. Kwestia wyznaczenia Starachowic, jako prokuratury prowadzącej dalsze dochodzenie, związana była tylko i wyłącznie z typową ekonomiką procesową - tłumaczy Dariusz Rakoczy, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach.

Prokuratura Rejonowa w Starachowicach prowadzi obecnie przesłuchania pracowników gminy Włoszczowa, głównie osób, które brały udział w pracach komisji przetargowej oraz odbiorze końcowym inwestycji kanalizacyjnej, na czele z burmistrzem Włoszczowy. Podejrzanych jest w sumie dwanaście osób. Lista zarzutów, jakie im stawia prokuratura, jest poważna: działanie na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, poświadczenie nieprawdy w dokumentach, usiłowanie oszustwa, przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Ponoć niektórzy z podejrzanych wpłacili już poręczenia majątkowe, czyli potocznie mówiąc kaucje, zobowiązując się, że nie będą utrudniać postępowania prokuratorskiego. Dowiedzieliśmy się także, że w stosunku do niektórych został zastosowany środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego.

- Nie ulega wątpliwości, że popełniono tutaj przestępstwo - uważa pełniący obowiązki szefa starachowickiej prokuratury Paweł Sokół. - Jeżeli nie będzie żadnych komplikacji, sprawę powinniśmy zakończyć jeszcze w maju. Jeżeli podejrzanym zostaną udowodnione zarzuty, grozi im kara pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do dziesięciu lat - informuje prokurator. Burmistrz Włoszczowy na pytanie, czy czuje się winny, odpowiada: - Ja nic złego nie zrobiłem. Mam dokumenty świadczące o swojej niewinności.

Na stronie internetowej same dobre rzeczy

Żeby uspokoić włoszczowskie społeczeństwo, 12 kwietnia na stronie internetowej Urzędu Gminy pojawiła się informacja, że na konto bankowe gminy na początku kwietnia wpłynął od Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Warszawie zwrot części kosztów poniesionych w związku z budową kanalizacji. Dlaczego od agencji? Dlatego, że zadanie budowy kanalizacji w gminie Włoszczowa było dofinansowane z funduszu SAPARD przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w myśl zasady: wybuduj, zapłać za całość, a potem my zwrócimy ci 50 procent kosztów kwalifikowanych. I zwrócili po wielkich trudach ponad 1,2 miliona złotych za inwestycję kosztującą ponad 2,5 miliona.

Dalej gmina podaje w informacji, że inwestycja kanalizacyjna zakończyła się 30 czerwca 2005 roku, nie pisząc ani słowa o tym, ile mieszkańcy Woli Wiśniowej mieli problemów z odbiorem końcowym, w jakim stanie zostawiono drogi we wsi i pola, że później wykonawca musiał jeszcze raz posprzątać bałagan, jaki po sobie zostawił. O tym nie ma nic. Nie ma też ani jednego słowa o toczących się w tej sprawie przesłuchaniach włoszczowskich urzędników w starachowickiej prokuraturze. A przecież to jest informacja najważniejsza dla społeczeństwa Włoszczowy, które powinno wiedzieć, co się dzieje w gminie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie