W czwartek po południu w zamieszkałym przez powodzian internacie "budowlanki" został wyłączony prąd - jak twierdzą mieszkańcy, bez ostrzeżenia. Pojawiły się nieoficjalne informacje, że wkrótce w budynku nie będzie również bieżącej wody.
Umowa z powiatem, dotycząca najmu, obowiązywała do końca sierpnia. Magistrat informował lokatorów, aby do 2 września oddali klucze.
Zdesperowani powodzianie zaalarmowali najpierw rzecznika spraw obywatelskich, a w piątek rano przyszli do burmistrza.
Dominika i Dawid od maja ubiegłego roku mieszkają w internacie, w jednym pokoju, z 17-miesięcznym synkiem.
- Dziecko cierpi na astmę oskrzelową. Dwa razy dziennie musimy robić inhalacje. Nie wyobrażamy sobie funkcjonowania bez prądu - mówi pan Dawid.
Przed powodzią rodzina mieszkała z rodzicami. Zniszczony dom nie nadawał się do remontu, został zburzony. - Rodzice zaciągnęli kredyt na zakup mieszkania w bloku. Nie są w stanie wziąć nas do siebie - mówią powodzianie.
Pani Iwona, matka trojga dzieci, podkreśla, że na wynajęcie mieszkania jej nie stać. Na razie nie ma dokąd się przenieść.
Państwo Wąsikowie po powodzi kupili działkę, na której budują dom.
- Pozwolenie na budowę wydano nam dopiero w maju tego roku. Nie wiadomo, kiedy dom będzie gotowy. Jesteśmy na etapie robienia stropu - mówi Leszek Wąsik.
Większość spośród kilkunastu rodzin zakwaterowanych w internacie czeka na mieszkanie w bloku dla powodzian budowanym przy ulicy Schinzla. Budynek miał być oddany w czerwcu, termin nie został jednak dotrzymany. - Nikt nie wie, kiedy blok zostanie oddany. A my znajdziemy się na ulicy - mówią poszkodowani.
Powodzianie mają żal do władz miasta. - Osoby, które piły i awanturowały się, żyją wyłącznie z zasiłków socjalnych, dostały już mieszkania socjalne. A my zostaliśmy bez pomocy.
- Nie mieszkamy w internacie z własnej woli. To nie nasza wina, że na wskutek zaniedbań prawobrzeżna część Sandomierza została zalana, a nasze domy zniszczone - dodają poszkodowani.
Burmistrz Jerzy Borowski nie znalazł czasu, aby przyjąć powodzian. Rozmawiała z nimi Ewa Kondek.
Wiceburmistrz stwierdziła, że jest zaskoczona tym, że wyłączono prąd. Przypomniała, że budynek nie należy do miasta. Jak poinformowała, blok dla powodzian przy ulicy Schinzla ma być oddany w połowie października. Niedługo potem gotowe będą budynki socjalne na ulicach Trześniowskiej i Lubelskiej. W znajdujących się tam mieszkaniach zostaną zakwaterowani powodzianie. - Co do tego czasu mamy zrobić? Gdzie mamy mieszkać? - pytali powodzianie.
- Nawet jeśli starosta uruchomi procedurę sprzedaży budynku, internat nie zmieni właściciela od razu. Będziemy starali się maksymalnie przedłużyć możliwość pobytu, mam nadzieję, że do czasu oddania mieszkań - zapewnia Ewa Kondek.
Ewa Kondek zapowiedziała natychmiastową interwencję w sprawie prądu. Prąd miał wrócić jeszcze w piątek. Wiceburmistrz zapewniła jednocześnie, że woda na pewno nie zostanie odcięta.
Wicestarosta Wojciech Dzieciuch powiedział, że odcięcie prądu związane jest z przygotowywaniem części budynku do sprzedaży, nie jest działaniem mającym na celu zmuszenie lokatorów do opuszczenia internatu. Przypomniał, że powiat drugi rok z rzędu odkłada sprzedaż budynku, decyzja już zapadła - wkrótce ogłoszony zostanie przetarg.
- Mieszkańcy zostali poinformowani, że do końca sierpnia mają opuścić budynek, mieli czas na znalezienie nowego lokum - zaznaczył zastępca starosty. Wojciech Dzieciuch zapewnił jednocześnie, że nikt nie zostanie wyrzucony na bruk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?