Sandomierz - kolejna rozprawa w procesie miasta i uczelni bez porozumienia

- Czuję się zawstydzony. Druga strona również powinna być zawstydzona faktem, że taki proces się toczy. Uczelnia jest przecież dobrem społecznym, istniejącym od 18 lat i działającym na rzecz środowiska - mówił rektor w czasie rozprawy przed Sądem Rejonowym w Sandomierzu.

Przypomnijmy, sandomierska uczelnia na drodze sądowej domaga się od miasta zapłaty za pobyt powodzian w akademiku przy ulicy Portowej w lutym i marcu ubiegłego roku. Kwota roszczenia wynosi 40 tysięcy złotych.
Pełnomocnicy obu stron stwierdzili w czasie środowej rozprawy, że nie widzą możliwości porozumienia.

Jak poinformował rektor, w ostatnich dniach doszło do rozmów między miastem a uczelnią. W czasie poniedziałkowego spotkania ze strony samorządu padła propozycja ugody - miasto miałoby zapłacić szkole 7,5 tysiąca złotych. To, jak ocenił rektor, oferta nie do przyjęcia.

Powodzianie zamieszkali w akademiku zaraz po pierwszej fali powodziowej, w maju 2010 roku. Rektor Studziński przypomniał, że przez kilka miesięcy nie było problemów, miasto płaciło uczelni ustaloną stawkę.

Problem pojawił się wtedy, gdy miasto zaproponowało podpisanie trójstronnej umowy, z udziałem lokatorów, którzy mieli płacić Wyższej Szkole Humanistyczno - Przyrodniczej za media.

- Byłem skłonny na to przystać, ale rozwiązanie odradzili prawnicy, tłumacząc, że podpisując trójstronną umowę, uczelnia wchodziłaby w układ prawny z powodzianami. Takiej propozycji nie zaakceptował także Senat uczelni - tłumaczył rektor.