Senator Gosiewska idzie na wojnę z posłem Lipcem

Poszło o wypowiedź posła Krzysztofa Lipca opublikowaną w sobotnim wydaniu "Echa Dnia". W artykule "Nowy szef, nowe porządki" przedstawiliśmy komentarze czterech kieleckich radnych (Dariusz Kozak, Jarosław Jaryś, Mariusz Goraj, Renata Wicha), których poseł Lipiec wyrzucił w piątek z partii. Rajcy stwierdzili, iż nowy pełnomocnik PiS w regionie, dokonuje egzekucji na ludziach Gosiewskiego (cała czwórka to bliscy współpracownicy świętej pamięci Przemysława Gosiewskiego). Poseł Lipiec powiedział: "To, co mówią, nie polega na prawdzie. Lepiej by zrobili, gdyby przestali się powoływać na premiera Gosiewskiego, bo robią wbrew temu, co czynił".

Na te słowa błyskawicznie zareagowała wdowa po byłym liderze PiS w Świętokrzyskiem, senator Beata Gosiewska. W specjalnym wyjaśnieniu napisała, iż wykluczeni radni to "najbliżsi współpracownicy mojego Męża, bardzo zaufani doradcy, wierni zasadom, jakie wyznawał i jakimi się kierował".

W rozmowie z "Echem Dnia" dodała: - Nie życzę sobie, by poseł Lipiec prowokując uderzające w dobre imię partii awantury i konflikty przekazywał opinii publicznej za pośrednictwem mediów nieprawdziwe oceny zgodność postępowania tych radnych z zasadami mojego męża. To dla mnie przykra sprawa. Nie życzę sobie by pan poseł szargał dobre imię mojego męża, tym bardziej, że poseł Lipiec robi to nie po raz pierwszy, tutaj w bardzo skandalicznym kontekście.

Beata Gosiewska deklaruje, że zrobi wszystko by sprawa znalazła szczęśliwy finał. - Bo to są metody krzywdzące dla osób, które wiele lat pracowały uczciwie dla partii - podkreśla.

Poseł Krzysztof Lipiec mówi, że nie ma w zwyczaju komentować publicznie wypowiedzi swoich koleżanek i kolegów parlamentarzystów. Na słowa senator Gosiewskiej reaguje ze stoickim spokojem. - Z perspektywy Warszawy te sprawy zupełnie inaczej widać, najczęściej w krzywym zwierciadle - stwierdza.