Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skok po życie

Sylwia BŁAWAT
Agnieszka Wykrota-Przysiwek

- Nie skacz! - krzyknął policjant, a gdy tamten nie zareagował, tylko rzucił się w toń, posterunkowy... zrobił to samo. Skoczył do rzeki, potem szamotał się z tonącym, a wszystko po to, by go ocalić, wyciągnąć na brzeg. Pierwszy do wody wskoczył 24-latek, ze strachu przed policją. I z głupoty, bo przecież nie umiał pływać. Drugi skoczył 26-latek. Policjant. Skoczył, by ratować tamto życie.

Czwartkowa służba dla załogi radiowozu patrolującego Ostrowiec Świętokrzyski - dwóch starszych posterunkowych - niczym się nie różniła od wielu poprzednich. Tak, jak zadanie, do którego wysłał ich oficer dyżurny tuż przed godziną 19. Dostał zgłoszenie, że w rejonie ulicy Mostowej w mieście ktoś bije dwie kobiety.

- Mieliśmy informację o szarpaninie, trzeba było podjąć interwencję - opowiada starszy posterunkowy Sebastian Słowik, który jeszcze wtedy, gdy usłyszał polecenie dyżurnego, nie sądził, jakie wyzwanie stawia przed nim życie, nie pierwszy zresztą raz.

"Nie umiem pływać!"

Pojechali radiowozem na Mostową. A tam, faktycznie, na ich widok, jakiś człowiek rzucił się do ucieczki. Wbiegł na kładkę nad Kamienną, wszedł na barierkę i...

- Nie skacz! - krzyknąłem, ale on mnie nie posłuchał - relacjonuje młody policjant. Tamten prosto z barierki skoczył do rzeki. Jakieś trzy metry do lustra wody. Jak tylko wpadł w toń, zaczął krzyczeć:

- Ratunku! Tonę! Nie umiem pływać!

Obaj policjanci, posterunkowy Słowik i jego kolega z patrolu, na moście byli błyskawicznie. Jeden już dzwonił po pogotowie i do strażaków. Drugi...

- Oddałem koledze stację, gaz i pistolet. Wszedłem na barierkę i skoczyłem za nim, tak jak stałem - mówi. - Głęboko było, pewnie dwa, trzy metry, nie dotknąłem stopami dna - opowiada Sebastian Słowik.

Spadł tuż koło tonącego. A doholowanie tamtego do brzegu wcale nie było proste. Tonący już wpadł w panikę, trudno było mu pomóc i bezpiecznie odholować do brzegu. Miotał się, szarpał. Kilka, może kilkanaście minut trwało, nim posterunkowy dopłynął z człowiekiem do zarośli.

- Wtedy już przyjechali strażacy. Jeden zszedł do mnie, pomógł mi wydostać mężczyznę na ziemię, potem wyciągnęli i mnie. I już wiedziałem, że jest po wszystkim, że tamten żyje - mówi policjant.

Szacunek do munduru

Uratowanego mężczyznę, jak się okazuje 24-latka, karetka od razu po traumatycznych przejściach zabrała do szpitala. Policjanci ustalają okoliczności zdarzenia, które poprzedzało jego desperacki krok. Sprawdzają, czy faktycznie miał jakiś związek z pobiciem tamtych kobiet. A jeśli nie, to czemu przed nimi uciekał?

26-letni starszy posterunkowy Sebastian Słowik po wszystkim, jak gdyby nigdy nic, wrócił do domu, do żony i 4,5-letniej córki Julii. Czy im opowiadał, co się stało tego wieczoru?

- Trochę tylko - zbywa. W policji służy zaledwie od roku: - Mój ojciec był policjantem, zawsze miałem więc szacunek do munduru, chciałem pójść w jego ślady - tłumaczy skąd się wziął w niebieskich szeregach. - Dlatego na ochotnika zgłosiłem się do wojska, żeby szybko odsłużyć i wstąpić do policji - opowiada. Pytany, czy tam, na kładce nad Kamienną nie bał się narażać życia, uzasadnia:

- W szkole nas uczyli, że trzeba pomagać ludziom. Na tym polega ta służba. No, to pomogłem. Zresztą, mam już w tym doświadczenie - śmieje się. - Jak byłem w siódmej klasie, w Gdańsku wyciągnąłem z rzeki dziewczynkę, która zaczynała się topić. A jakieś dwa lata temu pomogłem koledze. Byliśmy w Starachowicach nad zalewem, kąpaliśmy się. Zobaczyłem, że traci siły. Poważnie było, już szedł na dno. Ale udało się, wyciągnąłem go.

Życie na nowo

Koledzy po fachu posterunkowego Słowika z ostrowieckiej komendy są dla niego pełni podziwu:

- Nie każdy by się tak zachował. Nie każdy by tak zaufał swoim umiejętnościom, żeby próbować ratować topielca. Człowiek, który się topi, jest niebezpieczny. Może pociągnąć za sobą w toń. A Sebastian zaryzykował. Nie jest przeszkolonym ratownikiem, pływać uczył się tak po prostu na basenie. Trzeba sporo odwagi, by tak błyskawicznie i skutecznie zareagować - mówią. A on sam wyjaśnia:

- Gdybym nie skoczył za tym człowiekiem, tylko patrzył jak idzie pod wodę, do końca życia bym sobie nie darował, że mu nie pomogłem. A tak... To tak, jakby dać komuś drugą szansę. Dałem mu życie na nowo. Dobrze, że byłem tam akurat tego dnia i o tej godzinie - kwituje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie