Skradziono nam śnieg i zimę. Kto za to odpowie?

Styczeń powoli zmierza ku końcowi, a zimy ani śladu! W sumie fajnie. W tym roku nawet nie wyciągnąłem zimowych butów z letniej kuchni, drewna w piwnicy ubywa jakoś mniej i nie trzeba dokarmiać sikorek. Gminy zaoszczędzą na odśnieżaniu. Same plusy!

Przyroda zwariowała. Kwitną stokrotki i przylaszczki, bzy puszczają liście. Na jabłonce przed domem (aż dziw, że jeszcze nie pokryła się kwieciem) siedzą zięby i rudziki, które jeszcze parę lat temu jesienią odlatywały na Południe. Teraz siedzą w Polsce. Po co emigrować, skoro klimat z kontynentalnego zmienił się w umiarkowany, a dzięki Dobrej Zmianie wszystkim stworzeniom żyje się lepiej?

W supermarketach zimowy ekwipunek można kupić za grosze. Powiedzenie „potrzebne jak sanki w maju” niebawem trzeba będzie zmienić na „w styczniu”. Narzekać mogą tylko właściciele stoków narciarskich. Jak tak dalej pójdzie, na wiosnę zlikwidują orczyki i posadzą winorośl. Też zarobią, a przynajmniej nikt nogi nie złamie.

No i posiadaczki futer mogą być rozczarowane. Nie ma okazji, by założyć. Dzień coraz dłuższy, słoneczko wyżej, to Sikorski i wiosna bliżej. Osobiście nie lubię marznąć, ale ta pogodowa anomalia mocno mnie martwi. Z jednego powodu. Nie pada. Pal licho śnieg, ale co z deszczem? W ostatnich latach wody coraz bardziej nam brakuje. A Polska ma jej w przeliczeniu na mieszkańca mniej niż Egipt (choć Egipcjan jest ponad dwa razy więcej, a ich kraj w 95 % składa się z pustyni . W świętokrzyskich i nie tylko rzekach poziom wody jest tragicznie niski. Co będzie latem, strach pomyśleć. Rolnicy też mają powód do zmartwień. Słabo to wygląda. Najwyższy czas zadbać o wodę, którą jeszcze mamy. Tymczasem Gospodarstwo Państwowe Wody Polskie wciąż wydaje pieniądze podatników na niszczenie rzek, nazywane „udrażnianiem i konserwowaniem cieków”.

Ktoś nam, Polakom, ukradł zimę i śnieg. Węszę w tym robotę obcych, wrogich nam agentur. Co na to Rząd?!