Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śluby piłkarzy Korony, rozmowy w szatni, czyli wyjątkowa posługa kapelana - księdza Krzysztofa Banasika

Dorota Kułaga
Ksiądz Krzysztof Banasik w miłej rozmowie z Przemysławem Cichoniem, byłym piłkarzem Korony.
Ksiądz Krzysztof Banasik w miłej rozmowie z Przemysławem Cichoniem, byłym piłkarzem Korony. Fot. Krzysztof Krogulec
Ksiądz Krzysztof Banasik z Kielc może się pochwalić jednym z najdłuższych staży w roli kapelana drużyny grającej obecnie w Lotto Ekstraklasie. Swoją posługę w Koronie pełni już 15 lat. Opowiedział nam o kulisach tej posługi, o swoich relacjach z piłkarzami i tych chwilach, które najbardziej utkwiły mu w pamięci.

Swoją posługę w Koronie zaczął ksiądz pełnić 15 lat temu. Jak to się zaczęło?
Najpierw ksiądz biskup Marian Florczyk został delegatem Konferencji Episkopatu Polski do spraw duszpasterstwa sportowców i zaczął rozglądać się za osobami, które w diecezjach pełniłyby funkcje duszpasterzy sportowców. A ponieważ ja pracowałem wtedy w Kielcach i ksiądz biskup wiedział, że interesuję się sportem, że sport uprawiam, to zaproponował mi, żebym podjął taką funkcję w diecezji. Oczywiście, zgodziłem się. Tym bardziej, że to nie był wybór z przypadku. Sam kiedyś trenowałem piłkę nożną, interesowałem się tą dyscypliną. W szkole średniej jeszcze jako młody chłopak chodziłem na mecze Korony, choć to były zupełnie inne czasy, inny poziom. To była druga, a częściej trzecia liga. Dziś z idolami mojej młodości grywam w piłkę w drużynie oldbojów Korony. Kiedy klub przejmował Kolporter dostałem zaproszenie od pana Klickiego i pana Tkaczuka, by być blisko zespołu. Znaliśmy się ze Szkoły Katolickiej, bo byłem katechetą ich dzieci. Nie chodziło tylko o obecność na meczach, ale takie wydarzenia, jak wigilie, spotkania wielkanocne, czy msza święta na rozpoczęcie sezonu. Moja obecność w klubie, dobre relacje z piłkarzami sprawiły, że z czasem stałem się kapelan drużyny, oczywiście pełniąc tę posługę społecznie.

Początki księdza posługi przypadły na czas, gdy Korona grała w trzeciej lidze.
Zgadza się. I mogę powiedzieć, że to było stopniowe angażowanie się w życie klubu. Więcej mojej obecności w drużynie było za czasów trenera Ryszarda Wieczorka, którego bardzo dobrze wspominam jako ambitnego szkoleniowca i wartościowego człowieka. Ciepło wspominam też wielu zawodników z tego zespołu, który w 2005 r. w imponujący sposób zdobył awans do ekstraklasy. Pamiętne mecze, choćby ten zwycięski z Bełchatowem, który w dramatycznych okolicznościach dał nam historyczny awans. Później było wielu różnych trenerów, zawodników, działaczy. Z wieloma, których już nie ma w Koronie, do dziś łączą mnie serdeczne relacje. Kontaktujemy się telefonicznie, rozmawiamy, czasem się spotykamy. Zawsze starałem się patrzeć na ludzi sportu nie tylko przez wymiar sportowy, ale przez szerszy kontekst ich życia. To są ludzie, którzy mają potrzeby duchowe, plany, marzenia, przyjaciół, życie rodzinne. Mają swoje problemy i radości.

Wiele razy przygotowywał ksiądz piłkarzy i ich bliskich do sakramentów świętych - bierzmowania, ślubu, czy chrztu ich dzieci.
Trochę tych uroczystości już było. Choćby ślub Kamila Kuzery czy Wojtka Małeckiego, chrzest dzieci Maćka Mielcarza, Hernaniego, wielu pomagałem w przygotowaniach. Często w życiu, zwłaszcza młodego piłkarza, sprawy duchowe nie są poukładane. Zmiana miejsca zamieszkania i brak stałej przynależności do konkretnej parafii powodują, że zawodnicy nie wiedzą jak podejść do takich spraw, jak bierzmowanie, czy przygotowanie do sakramentu małżeństwa. Właśnie w takich sytuacjach często służyłem pomocą. Cieszy mnie to, że mogę posługiwać jako kapelan piłkarzy Korony, ale też jako duszpasterz kieleckich sportowców staram się towarzyszyć zawodnikom PGE VIVE Kielce i innych zespołów. Bogu dziękuję za ten czas. Dosyć szybko minęło 15 lat. To nie tylko wiele pamiętnych meczów, ale bywałem też na kilku zgrupowaniach z piłkarzami. Tam można było więcej czasu pobyć ze sobą, poznać się, porozmawiać, nawiązać relacje. Ta posługa to także ubogacenie dla mnie, bo spotkałem wielu wartościowych ludzi i staram się to doświadczenie w mojej pracy duszpasterskiej wykorzystać. Zorganizowałem wiele spotkań piłkarzy z dziećmi i młodzieżą, by pokazać takie postawy ich idoli, które mogą budować. Próbuję przekazać piłkarzom, by byli nie tylko sprawnymi sportowcami, ale również wartościowymi, dobrymi ludźmi. Dzisiaj sport ma duże oddziaływanie na życie społeczne, a przecież tak bardzo w dzisiejszym świecie potrzeba autorytetów, szczególnie ludziom młodym. Wierzę, że mogą być nimi sportowcy, choćby przez takie gesty, jak ten Roberta Lewandowskiego, który na mecz reprezentacji zaprosił niepełnosprawnego Franka, by ten wyprowadził go na murawę.

Z niektórymi piłkarzami, czy trenerami, nawet jak odeszli z Korony, nadal jest ksiądz w kontakcie.
Bardzo dobre relacje mam z Pawłem Golańskim, Kamilem Kuzerą, Maćkiem Korzymem, Radkiem Cierzniakiem, Grzesiem Piechną, Robertem Bednarkiem, Arkiem Bilskim, Maćkiem Pastuszką, Przemkiem Cichoniem. Mógłbym jeszcze wielu wymienić. Jeśli chodzi o trenerów, to wspomniałem już Ryszarda Wieczorka. Mam stały kontakt z Marcinem Broszem, który pracuje w Górniku Zabrze. Bardzo cenię go zarówno jako trenera, jak i człowieka. Podobnie jak Leszka Ojrzyńskiego, który jest człowiekiem wielkiej wiary. Mógłbym też wymienić poprzedniego trenera Macieja Bartoszka, Ryszarda Tarasiewicza, czy Jacka Zielińskiego, którzy również dobrze zapisali się w mej pamięci. Sporo mógłbym wymienić tych osób z którymi przez moją posługę kapelana zostały zbudowane dobre relacje i trwają do dziś. To nie tylko piłkarze i trenerzy, ale też działacze, sztab medyczny, kierownicy drużyny.

Które wydarzenia z tych 15 lat szczególnie utkwiły księdzu w pamięci?
Na pewno słynne pojednanie na Świętym Krzyżu, w które mocno się zaangażowałem. Ale najbardziej moment, kiedy odszedł Jan Paweł II. Piłkarze Korony byli wtedy na przedmeczowym zgrupowaniu w Kielcach, zespół prowadził Ryszard Wieczorek. Szybko się zebrali i przyjechali do parafii, w której pracowałem na modlitewne czuwanie. To było piękne świadectwo ich wiary. I pokazanie, że sport nie jest najważniejszy, że bardzo ważne są dla nich inne sprawy. Pamiętam, że ten wymowny gest został bardzo dobrze odebrany przez parafian. Później wiele osób mówiło mi, że byli zbudowani postawą piłkarzy, którzy mimo późnej pory przyjechali, żeby modlić się za Jana Pawła II. Przerwali zgrupowanie, mimo że na drugi dzień mieli zaplanowany ważny mecz i wtedy jeszcze nie wiedzieli, że on się nie odbędzie.

Ksiądz ma chyba największy staż w ekstraklasie piłkarskiej, jeśli chodzi o kapelanów. Wszystkie drużyny na tym szczeblu rozgrywek mają takiego kapłana?
Wydaje mi się, że dłuższy staż ma kapelan Lecha Poznań. Jest wiele klubów, które mają duszpasterza. To w dużej mierze zależy od zarządu, od trenera. Dlatego jestem wdzięczny poprzednim prezesom i trenerom, ale także obecnemu prezesowi Krzysztofowi Zającowi i trenerowi Gino Lettieriemu za to, że są otwarci na moją osobę. Praca kapłana często wiąże się też ze zmianami, dotyczy to także posługi wśród sportowców. Widzę, że w niektórych klubach są nowi duszpasterze. Ostatnio spotkałem nowych kapelanów Jagiellonii Białystok, Cracovii i Lechii Gdańsk. Oczywiście, zmienia się też sytuacja w klubach, zmieniła się w Koronie. Mamy więcej cudzoziemców, są wyznawcy innych religii. Oczywiście szanuję ich światopogląd i dlatego ciepłe relacje łączą mnie też z zawodnikami innych wyznań. Wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy się szanować, wspierać, okazywać sobie uprzejmość.

Ksiądz w szatni przed meczem, czy po jego zakończeniu już chyba nie budzi takiego zaskoczenia, jak to wcześniej bywało…
Kiedyś rzeczywiście obecność kapelana w szatni była tak postrzegana z jakimś zdziwieniem. Zapewne spowodowały to lata poprzedniego ustroju w Polsce, gdzie niemożliwa była obecność kapelanów, nie tylko w sporcie. Dzisiaj wydaje się to już normalne. Myślę, że przez tyle lat mojej obecności w szatni, w klubie, na trybunach, w różnych wydarzeniach, wszyscy się już do tego przyzwyczaili. Na życie składają się różne chwile, są sukcesy, są i porażki, są chwile radości i smutku. W ostatnich latach w Koronie też tak było, przeżywaliśmy różne chwile. Był awans, degradacja, problemy właścicielskie, ale też i wspaniałe mecze, wysokie miejsca w lidze. To wszystko, jak zapewne każdy kibic, przeżywam. Większość piłkarzy to chrześcijanie, głównie katolicy, dlatego mają świadomość, że moja obecność nie jest magiczna. Piłkarze wiedzą, że służę im modlitwą, duchowym wsparciem. Moja obecność w szatni to jest też zaproszenie, wyraz mojej gotowości do posługi. Czasem po meczu ktoś mi szepnie na ucho, że ma prośbę, bo chce się spotkać, poradzić, poprosić o modlitwę. Ten kontakt w szatni może się później przełożyć na płaszczyznę duchową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie