Od ciosów kołkami i siekierą, jesienią ubiegłego roku w gminie Słupia Konecka, zginął 55-letni mężczyzna - ustalili śledczy. W tym tygodniu przed Sądem Okręgowym w Kielcach wystartował proces dwóch mężczyzn oskarżonych o to zabójstwo.
Wszystko zaczęło się od sporu o drogę, które prowadziła na pole 55-latka a jednoczesnej stanowiła dojazd do domu młodszego z oskarżonych teraz mężczyzn. Jesienią ubiegłego roku sprawa drogi toczyła się w sądzie. Mimo to - jak zgodnie zeznają obaj oskarżeni - popołudniem 14 listopada 55-latek przyjechał traktorem i zaczął orać drogę. 48-latek i jego 72-letni wuj ruszyli na pole. O tym, co stało się później, inaczej mówili policjantom i prokuratorowi, inaczej w tym tygodniu przed sądem.
"NIE PANOWAŁEM NAD EMOCJAMI"
- Wujek uderzył go kołkiem. Tamten wytrącił mu kołek, chwycił siekierę i zamachnął się na wujka. Chciałem wytrącić mu siekierę - opowiadał młodszy z oskarżonych policjantom w dzień po zabójstwie. Mówił, że trafił 55-latka w głowę. Uderzonemu zaczęła lecieć krew. Osunął się.
- Dawał znaki życia, ale nic nie mówił. Wziąłem siekierę i uderzyłem go dwa razy w głowę. Nie panowałem nad emocjami. Nie miałem zamiaru zabić - mówił policjantom. Podobną wersję przedstawił potem prokuratorowi.
W tym tygodniu mówił, że gdy przyszedł na pole, zastał 55-latka z siekierą w ręce i zakrwawionego wujka. Zapewniał, że nie widział, by wuj zadawał 55-latkowi jakiś cios.
- Działałem w obronie własnej. Chciałem bronić wujka i siebie. Chciałem wytrącić siekierę a uderzyłem w głowę. On usiadł na ziemi i puściła mu się krew. Nie uderzyłem siekierą w głowę. To policja powiedziała mi, że muszę się przyznać - mówił w sądzie.
Pytany o to skąd biorą się rozbieżności w wyjaśnieniach ze śledztwa i tych składanych przed sądem, milczał, albo odpowiadał, że wcześniej był zszokowany.
"JAK MOŻNA TAK KRZYWDĘ ROBIĆ…"
- Nie przyznaję się - oświadczył podczas poniedziałkowej rozprawy starszy z oskarżonych. Opowiadał, że 55-latek zmienił się po tym jak "uciekła od niego dziewczyna".
- Ja się z nim nie gniewałem, ale od tego czasu zaczął się robić nie ten człowiek. Siostrzeńcowi mojemu (drugiemu z oskarżonych - przyp. red.) robił świństwa. Kiedyś powiedział mi "ty się nie wtrącaj, bo i ciebie i tamtego załatwię a budy spalę" - opowiadał przed sądem.
W śledztwie mówił, że w feralne popołudnie, gdy z siostrzeńcem znalazł się na polu, 55-latek zatrzymał ciągnik, ale nie wyłączył silnika.
- Podszedłem blisko, żeby było słychać i zapytałem "jak można taką krzywdę robić człowiekowi". On był agresywny. Położył siekierę na błotniku. Patrzyłem na nią a on schylił się po coś żelaznego i uderzył mnie. Upadłem a między nimi zaczęła się bijatyka - mówił prokuratorowi. Wspominał też o późniejszych ciosach siekierą. Przed sądem zaprzeczał:
- Po tym jak zostałem uderzony, to nic nie pamiętam - zarzekał się.
- To skąd się wzięły te szczegóły w pana wyjaśnieniach? - dopytywał sędzia Klaudiusz Senator.
- Nie chcę policjantom urągać, ale oni przekręcają. Podpisałem, bo mnie nastraszyli - mówił. Zaprzeczał też, by zadał 55-latkowi cios.
- Ja go w ogóle nie uderzyłem. Nie zrobiłbym tego nawet gdybym był silnym człowiekiem. Przecież to był mój chrześniak. Do chrztu go trzymałem - argumentował.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?