Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spadek Nidy. Przegrała w Sędziszowie z Unią i zleciała do okręgówki po 28 latach

Bartłomiej Bitner
Bartłomiej Bitner
Mimo niedawnej kontuzji barku, w meczu z Unią na własną odpowiedzialność zagrał Mateusz Madej. Niestety, nie pomógł jednak kolegom w uniknięciu spadku do okręgówki.
Mimo niedawnej kontuzji barku, w meczu z Unią na własną odpowiedzialność zagrał Mateusz Madej. Niestety, nie pomógł jednak kolegom w uniknięciu spadku do okręgówki. Dawid Łukasik
Dramat Towarzystwa Sportowego 1946 Nidy Pińczów. Przegrało w niedzielę w ostatniej kolejce IV ligi świętokrzyskiej z Unią w Sędziszowie 1:2 i tym samym spadło do klasy okręgowej. Na tak niskim poziomie rozgrywkowym – szóstym – pińczowianie nie grali od 28 lat. A jeszcze w sezonie 2013/2014 występowali w III lidze…

Aby uniknąć degradacji, Nida musiała wygrać. To znaczy jeszcze w sobotę rano oprócz tego musiały być spełnione trzy inne warunki, w tym na przykład uniknięcie spadku z III ligi Wisły Sandomierz. Na przykład, bo gdyby zleciała, to przy zwycięstwie żółto-niebieskich swoich meczów nie mogłyby wygrać Hetman Włoszczowa i Lubrzanka Kajetanów.

Jednak już w sobotę wieczorem napłynęły pierwsze dobre wiadomości dla osób związanych z Nidą Pińczów i jej kibiców. Wisła, która w ostatnim swoim meczu w sezonie 2017/2018 podejmowała u siebie MKS Trzebinię, pokonała przeciwnika 2:0 i tym samym – przy porażce Unii Tarnów z Orlętami Radzyń Podlaski – zajęła 14 miejsce, ostatnie dające utrzymanie.

W efekcie w IV lidze świętokrzyskiej pozostanie dawała już 15 lokata. A więc ta, na której w tabeli przed finałowym meczem sezonu pińczowianie się znajdowali. Uzbrojeni w tę wiedzę wyszli na boisko w Sędziszowie. Była uspokajająca, bo gdyby Wisła spadła, degradacja do okręgówki dotknęłaby dwie spośród drużyn Nidy, Hetmana i Lubrzanki. A tak wiadomo było, że tylko jedna ekipa z tego grona zazna goryczy spadku.

Niemniej do gry włączyła się niespodziewanie właśnie sędziszowska Unia. Choć miała 31 punktów i przy porażce sandomierzan zero szans na wygrzebanie się z bagna, nagle stanęła przed szansą uratowania się. Warunkiem było pokonanie Nidy. I to, ku rozpaczy pińczowian, piłkarzom z Sędziszowa się udało.

- Do momentu straty pierwszej bramki prezentowaliśmy się przyzwoicie. Potem do przerwy najgorzej, jak tylko można było. Zabrakło walki o piłkę, a tym samym jakichkolwiek akcji. Po zmianie stron obudziliśmy się i szybko strzeliliśmy gola, a potem cisnęliśmy, jednak wraz z upływem czasu zaczęła się wkradać coraz większa nerwowość i nie udało się po raz drugi umieścić piłki w siatce. Znów byliśmy niesamowicie nieskuteczni – mówi Paweł Wijas, trener Nidy.

Obie bramki pińczowianie stracili dosyć głupio. Najpierw, w 22 minucie, nikt nie sfaulował Roberta Szymańskiego i nie przerwał jego rajdu, który ze środka boiska pognał na naszą bramkę i z 25 metrów huknął w samo okienko. Potem, w 33 minucie, nikt nie zaasekurował Bartłomieja Majcherczyka, który odbił piłkę przed siebie, a z dobitką skutecznie pospieszył Tomasz Nartowski.

Dlaczego piłkarze ten mecz przegrali? Głupie błędy to jedno. Druga rzecz to wspomniana nieskuteczność. Przez nią tak naprawdę zlecieli z ligi. W 31 kolejce zremisowali z Łysicą Bodzentyn 1:1, a mogli spokojnie zapakować jej nawet siedem goli – partaczyli jednak „setki” za „setkami”. To samo tyczy się kilku innych meczów.

Pytanie najważniejsze brzmi teraz, co dalej. Do okręgówki Nida spadła po raz pierwszy od 1990 roku. Wtedy to w ówczesnym województwie kieleckim reaktywowano IV ligę – wówczas – międzyokręgową, w której znalazł się klub z Pińczowa. W ciągu 28 lat czterokrotnie awansowała do obecnej III ligi, będącej od 2008 roku czwartym poziomem rozgrywkowym. Nigdy jednak nie spadała niżej. Aż do minionej niedzieli.

- Ja odchodzę z klubu. Jest mi przykro, że w takich okolicznościach. Uważam, że zrobiłem wszystko, by nie spaść z Nidą. Niestety, nie udało się uniknąć degradacji i chciałbym przeprosić za to fanów pińczowskiej drużyny. Wiem, że ponoszę odpowiedzialność za spadek i nie odżegnuję się od tego. Jednak nie mogę odżałować zwłaszcza spotkania z Łysicą. Jednego gola zabrakło, byśmy dziś mieli 35 punktów i cieszyli się z utrzymania. A tak wszyscy kończymy sezon w humorach najgorszych z możliwych – mówi Paweł Wijas.

Na razie jeszcze nie wiadomo, kto poza szkoleniowcem odejdzie z klubu. Pewne jest jednak, że dojdzie do małego wietrzenia szatni, bo niektórzy zawodnicy nie będą chcieli grać w klasie okręgowej, a niektórzy zostaną bez żalu pożegnani. W środę wieczorem odbyło się spotkanie między zawodnikami, dotychczasowym trenerem a prezesem Mariuszem Karczem. Nie udało nam się jednak z nim skontaktować i nie wiadomo, czy i jakie decyzje zapadły.

Nida Pińczów zakończyła sezon na 16 miejscu z 31 punktami. Wygrała 9 meczów, 6 zremisowała, a aż 19 przegrała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie