Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starachowice. Proces oskarżonego o zamordowanie żony. Rodzina ofiary: Nie wierzyliśmy w samobójstwo

elzem
- Zaczęła układać sobie życie bez niego. On się wyprowadził, a ona wreszcie odżyła. Znalazła pracę, cieszyła się synem. Nikt z nas nie mógł uwierzyć, że chciałaby popełnić samobójstwo – mówili w sądzie bliscy nieżyjącej 30-latki. Na ławie oskarżonych pod zarzutem zabójstwa zasiada mąż kobiety. Według śledczych 37-latek udusił żonę, a potem upozorował jej samobójstwo. Dopiero po dwóch i pół roku policjanci odkryli prawdę. W sądzie mężczyzna przyznał się do zarzucanego mu czynu.

Przypomnijmy. Na początku maja 2014 roku policjanci odstali zgłoszenie, że w jednym z mieszkań w Starachowicach młoda kobieta odebrała sobie życie. Ciało znalazł teść kobiety, były policjant. Mąż 30-latki mówił policjantom, że żona mogła odebrać sobie życie przez zazdrość. Sprawę umorzono. Dopiero dwa i pół orku później, w grudniu 2016 roku policjanci zatrzymali męża kobiety i postawili mu zarzut zabójstwa. 36-letni wtedy mężczyzna przyznał się do winy. Twierdził, że w czasie kłótni z żoną wziął sznurek od spodni dresowych zarzucił jej od tyłu na szyję i udusił. Ciało zaciągnął do łazienki i powiesił na kaloryferze.

„Ubliżał, wyzywał, bił”

We wtorek w Sądzie Okręgowym w Kielcach, gdzie toczy się proces, zeznawali rodzice i siostry nieżyjącej 30-latki. W ich ocenie w małżeństwie ich córki i oskarżonego od dawna źle się działo. – Po tym, jak 37-latek stracił pracę zaczął pić i znęcać się nad córką. Wielokrotnie widziałam sińce na jej twarz, podbite oczy, pokazywała raz nawet siniaki na brzuchu. Kiedyś też miała złamane żebra – opowiadała matka 30-latki. Ona sama, jak dodawała nie była bezpośrednim świadkiem znęcania się zięcia nad córką, o wszystkim wiedziała z opowieści 30-latki. Słyszał za to wielokrotnie jak zięć ubliżał jej córce, wyzywał ją i znęcał się nad nią psychicznie. Tak miało być tuż przed śmiercią 30-latki.

- 3 maja 2014 roku to była sobota, byliśmy na obiedzie u mojego nieżyjącego już teścia. Córka zwierzyła się, że jej mąż nęka ją telefonami, że ja wyzywa. Mówiła, że prosiła go o pieniądze na utrzymanie syna, że widziała jak pił alkohol ze znajomą. Doszło wtedy do awantury pomiędzy córką a jej mężem, świadkiem była tamta kobieta, miała nawet rzucić butelką z piwem w moją córkę. Jakiś miesiąc przed śmiercią córki zięć w samochodzie mówił mi, że wie, że córka ma kogoś, że ma kochanka,. A jak on się dowie kto to jest to zabije – opowiadała przed sądem mama nieżyjącej kobiety.

„Powiedział, że siostra wisi w łazience”

Świadkiem awantur i kłótni pomiędzy małżonkami była młodsza siostra 30-latki. – Miałyśmy bardzo dobry kontakt, często u niej bywałam, czasem nocowałam. Była sytuacja, niedługo przed śmiercią siostry, gdy jej mąż uderzył ją przy mnie w twarz. Stanęłam w jej obronie, a wtedy on mnie opluł. Był mocno nietrzeźwy. Wezwałam policję, ale funkcjonariusze, którzy wtedy przyszli stwierdzili, że przecież szwagier jest spokojny. Nie zabrali go ze sobą – opowiadała w sądzie 22-letnia dziś siostra zmarłej.
Jak dodawała o śmierci 30-latki dowiedziała się od mamy. – To był 5 maja 2014 roku. Wracałam wtedy do domu po egzaminie maturalnym języka polskiego. Mama zadzwoniła i powiedział, że siostra nie żyje, że popełniła samobójstwo. Nie mogła w to uwierzyć. W domu się przebrałam i pobiegłam do mieszkania siostry, byli tam wtedy policjanci i teść siostry. Powiedział mi wtedy, że „twoja siostra wisi w łazience”. Nie widziałam jej ciała. Przyszła mama i ktoś zasugerował, żebym zabrała ją na pogotowie – opowiadała przed sądem.

Rodzina 30-latki zgodnie podkreślała, że od początku trudno było uwierzyć w wersję policji o samobójstwie kobiety. – Nastał taki moment, jakiś czas przed śmiercią, że córka przestała liczyć na pomoc męża i wtedy właśnie zaczęła tak naprawdę żyć. Nie piła alkoholu, zaczęła pracę, cieszyła się, że spłaci zadłużenie z mieszkania. Zaczęła być szczęśliwa – opowiadali bliscy 30-latki. Jak dodawali, jakiś czas po śmierci kobiety zaczęły do nich dochodzić informacje o tym, że to mąż córki mógł przyczynić się do jej śmierci. - Właściciel jednego z warsztatów mechanicznych powiedział mi, że jego syn usłyszał od oskarżonego, jak ten mówił, że zrobił porządek z moją córką. Nagrałem tą rozmowę i przekazałem policji – mówił w sądzie ojciec 30-latki. Pełnomocnik rodziny ofiary chce dla bliskich zmarłej zapłaty nawiązki w łącznej kwocie pół miliona złotych od oskarżonego. 37-latkow może grozić nawet dożywocie.

ZOBACZ TAKŻE:
Gang Suchego rozbity przez CBŚP

(Źródło: poranny.pl)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie