Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sto lat pani Heleny z Popowic. Poznaj jej niezwykłą historię [ZDJĘCIA]

Iwona Boratyn
Za rok Helena Borowiecka z Popowic w gminie Oksa skończy 100 lat. - Nic mi nie dolega. Bóle stawów, kości, głowy czy inne mnie nie dotyczą. Zawsze trzymała mnie praca - opowiada. Nie szwankuje też pamięć, bo doskonale pamięta, że w jej rodzinie było trzech żołnierzy Napoleona, generał Tadeusz Rozwadowski i kilku partyzantów w czasie II wojny światowej. Ona sama należała do Armii Krajowej.

Helena Borowiecka, z domu Rozwadowska, urodziła się 13 lutego 1921 roku w Popowicach w gminie Oksa w powiecie jędrzejowskim. Wychowała się na trzynastohektarowym gospodarstwie, niespełna kilka kilometrów od Nagłowic - rodzinnej wsi Mikołaja Reja. Drogą przez las dawniej chodziło się od autobusu. Miała łącznie pięcioro rodzeństwa – z których nie tylko jej dane było dożyć tak sędziwego wieku, bo siostra zmarła wielu 105 lat. Ich rodzicami byli Wincenty Rozwadowski z Brynicy i Antonina Jaskólska.

Do szkoły pani Helena lubiła chodzić. Wielu nauczycieli zapadło jej w pamięć, jak choćby Zofia Kulska, która uczyła polskiego i historii. Do dziś pani Helena czyta dużo książek. Ale tak naprawdę do szkoły szło się, by liznąć nauki pisania i czytania, a dalszą edukację nie zawsze uznawano za potrzebą. Na wsi długo pokutowało przekonania, że dziewczynie szkoła jest najmniej potrzebna. Mimo wszystko sytuacja ta i tak była już lepsza niż sprzed kilu lat pod zaborami. Pani Helena ukończyła więc publiczną szkołę powszechną. O gimnazjum nie było mowy. Czekała robota w gospodarstwie.

Czego ze szkolnych lat nie zatarł czas? - Pogrzeb Józefa Piłsudskiego był największym wydarzeniem w historii II Rzeczypospolitej, ale również w życiu szkoły w Popowicach. Także w małej wiosce symbolicznie zamknął pewien okres w dziejach Polski. Uroczystość, w której udział wzięły nieprzebrane tłumy, była ostatnim pożegnaniem jednego z głównych twórców polskiej państwowości. Istotną rolę w pogrzebie marszałka odegrała kolej. Kolej była w Jędrzejowie. Wiadomo było, że przez miasto przejedzie kondukt ze stolicy do Krakowa - wspomina.

- Już pod koniec 1934 roku jasne stało się, że Józef Piłsudski jest chory, być może terminalnie. Po uroczystościach Święta Niepodległości, podczas których marszałek zasłabł, informacja o złym stanie jego zdrowia pojawiła się w prasie. Piłsudski nie znosił lekarzy, dlatego poważniejsze badania wykonano dopiero na wiosnę 1935 roku. W tym celu z Wiednia sprowadzono profesora Karela Wenckenbacha – znanego holenderskiego lekarza. Jego diagnoza stanu zdrowia chorego nie dawała wiele nadziei. Stwierdził chorobę nowotworową wątroby i dał Piłsudskiemu jedynie kilka tygodni życia. Śmierć przyszła 12 maja 1935 roku o godzinie 20:45. Pięć dni później z Warszawy do Krakowa wyruszył pociąg z trumną marszałka. Tuż przed wyjazdem nad Warszawą rozpętała się burza z piorunami. Odebrana została przez wielu jako zły omen dla przyszłości ojczyzny bez Józefa Piłsudskiego.

- Zorganizowali nam wyjazd na dworzec kolejowy do Jędrzejowa. Pojechaliśmy całą klasą furmanką. Pociąg przejechał i tyle widziałam – uśmiecha się pani Helena.

Postój w Jędrzejowie trwał tak , jak w innych miejscowościach na całej trasie pół godziny, choć Kadrówka ongiś szła przez miasto, mógł zatrzymać się na dłużej, niestety. Pociąg składał się łącznie z 11 wagonów. Jego dowódcą był oficer 1. Dywizjonu Pociągów Pancernych, kapitan Romuald Prewysz-Kwinto. Na platformę kolejową wciągnięto lawetę armatnią wykonaną w warsztatach wojskowych w Legionowie, z tak zwanym przodkiem artyleryjskim, na której ułożono trumnę owiniętą purpurowym suknem z orłem w koronie. Leżała na niej poduszka, na niej szabla z maciejówką (legionowym nakryciem głowy używanym przez Piłsudskiego). Na zdjęciach z tamtych lat widać, że wagon przybrany był w kwiaty (były to wieńce żałobne przysłane przez przedstawicieli obcych państw), a na jego burtach umieszczono motyw dekoracyjny - wężyk marszałkowski. Wagon mierzył 18 metrów długości, został on także wyposażony w specjalne reflektory, które oświetlały trumnę. Przez całą drogę wartę przy trumnie pełnili dwaj szwoleżerowie stojący na platformie. W momencie wjazdu na dworzec w Krakowie towarzyszyło im również sześciu generałów z wyciągniętymi szablami ,wśród nich adiutant marszałka – generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski. - Ludzie palili ogniska, rzucali kwiaty na tory, machali zielonymi gałęziami, niektórzy mieli pochodnie. Niesamowity nastrój i widok, którego nigdy nie zapomnę – mówi poruszona pani Helena.

Trudno też zapomnieć biedę, przeludnienie i zacofanie międzywojennej wsi. Dwudziestolecie międzywojenne to nie tylko rozwój Gdyni i salonowe życie w Warszawie, kabarety i urlopy w Zakopanem. Praca w Centralnym Okręgu Przemysłowym. O czym zapominają ci, którzy twierdzą, że tak dobrze i pięknie jak w międzywojniu – to już nigdy nie było?

– O, nie, nie! Byli i żebracy i włóczędzy. Wielu wegetowało z rodzinami na maleńkich gospodarstwach. Sporo za chlebem wyjechało od nas i z okolic! – wylicza Helena Rozwadowska. – A, że ludzi było we wsi dużo weźmy za przykład, ile panien w Popowicach przed wojną mieszkało! Teraz jedna już po słowie, prawie mężatka i druga co dopiero męża szuka. Tyle! - porównuje pani Helena. Sama wyszła za mąż za trzy lata starszego Jana Borowieckiego z rozsądku. Wojna przynagliła decyzję. To był rok 1941. - Wcale nie myślałam, żeby za mąż wychodzić. Ale kawalerów i panny na roboty do Niemiec wywozili. Co można było zrobić? Tośmy się z Jankiem zmówili. Borowieccy doczekali czwórki dzieci i razem przeżyli 62 lata. - Najlepsze małżeństwo z rozsądku. Ślub był 15 listopada, a przesądni mówią, że to nie czas, żeby się żenić - śmieje się pani Helena.

Lata po ślubie miodem nie płynęły i chlebem nie pachniały. Wojna, bieda, strach. W okolicznych lasach partyzantka. Zrzuty broni w okolicach Zakrzowa. Polowe lotnisko w Nagłowicach. Podobne lotniska były w Warzynie i w Podchojnach.

- Partyzanci pochodnie palili, żeby oświetlić. To były też sygnały dla lotników - mówi Helena Borowiecka.

Pomiędzy Zagórzem a Wawrzynem Drugim znajdowało się niemieckie lotnisko polowe, utwardzonej kamieniem wapiennym pochodzącym z pobliskich odkrywek. Przez powiat jędrzejowski przebiegały dwa ważne szlaki komunikacyjne: linia kolejowa Kraków - Warszawa (szczególną rolę odgrywały stacje Sędziszów i Jędrzejów) i droga bita Kraków - Warszawa. Już na początku wojny według polskiego planu obrony powiat jędrzejowski znalazł się w pasie obrony Armii Kraków, na styku działania Armii Łódź (kierunek Radomsko-Skarżysko).

W czasie okupacji do partyzantki poszli też chłopcy z Popowic. Pani Helena pomagała leśnym - nosiła jedzenie, meldunki i informacje. Talerz strawy dostawał każdy niespodziewany wędrowiec i został przyjęty jak najbardziej oczekiwany gość. Pranie, sprzątanie, gotowanie, zaopatrzenie i jeszcze pole, ogród. Robota rozsiana wszędzie. Odeszli Niemcy, przyszli Rosjanie, a za nimi stalinizm. Borowieccy byli kułakami. Wrogami ludu. Widzieli okropności II wojny światowej, uczestniczyli w powojennej odbudowie państwa, pamiętają czasy PRL-u i marzenia Solidarności. Bogactwa nie zobaczyli nigdy. Taka pamięć, historie życia to żywe kroniki tamtych czasów. Nikt tego jednak nie zapisuje. O przeszłości przypominają stare fotografie – z młodości, ślubu, po pogrzebie kogoś z rodziny. Pani Helena od rana krząta się w swoim małym gospodarstwie. Przez całe życie codziennie gotowała gar żurku, na święto z kiełbasą, w tygodniu z jajkami, aby nikt nie był głodny. Na szczególne okazje robiła swoje popisowe ciasto drożdżowe, albo z owocami. Cały rok cały rok coś kwitnie i jeść woła. - Mąż kochał konie. Były świnie, krowy. Nie nudziłam się w życiu. Dzieci do szkoły, a ja nie miała nieraz czasu na posiłek - wspomina pani Helena. Teraz mieszka w dawnym domu, ale obok córki Lidii, emerytowanej pielęgniarki. Zagląda syn z Konieczna i wnuki.

Czasem zawitają małe smuteczki. - Staram się żyć dniem dzisiejszym i nie oglądam się za siebie, nie gdybam. Wiem, że tutaj jestem potrzebna. Cieszę się, że mogę być komuś potrzebna. Nie lubię patosu - podkreśla pani Helena i dodaje: - Bo z każdym rankiem przychodzą nowe radości i przecież wciąż obowiązki. Daj Boże tylko siły! Opatrzności powierzam wszystko, co będzie.

POLECAMY: KULTURA I ROZRYWKA

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie