Świat zazdrości Polsce prezydenta – rapera. HOT16 Challenge w służbie polityki

Epidemia koronawirusa odbija się nie tylko na zdrowiu fizycznym i psychicznym Polek i Polaków i gospodarce. Odciska swoje piętno również na sztuce. Że teatry pozamykane (z wyjątkiem jednego, w którym nagrano cudowny, misyjny koncert dla mam, a właściwie dla TVP), mała strata. I tak wszyscy siedzą w internetach i oglądają filmiki, jak zrobić wulkan z sody, albo najlepsze żarty na budowach.

Można się śmiać, ale faktem jest nowe zjawisko – Hot 16 Challenge. Idea jest prosta. Artyści rapują, wpłacają pieniądze na walkę z koronawirusem i nominują kolejnych. Gwiazdom pomysł się spodobał. W hip-hopowców zmienili się Daniel Olbrychski, Beata Kozidrak, Piotr Rubik, Artur Andrus i z pół tysiąca innych celebrytów.

Zrządzeniem losu, a może, jak mówi młodzież – dla beki, zaczęto nominować polityków. A że przed wyborami każda okazja, by zaistnieć jest na wagę złota, ci odpowiedzieli. Jednym z pierwszych był prezydent Rzeczypospolitej, Andrzej Duda. Recytowane prosto z tabletu strofy o „ostrym cieniu mgły” zrobiły furorę. 10 milionów wyświetleń. Pan Prezydent udowodnił, że śpiewać każdy może i tylko zachodzę w głowę, kto mu to doradził. Bo rap belwederski był równie zrozumiały, jak muzyka Krzysztofa Pendereckiego (i podobnie wpadał w ucho). Andrzej Duda nominował między innymi premiera Mateusza Morawieckiego. Choć ten na wykonanie zadania miał 72 godziny, nie zaśpiewał, co pokazuje, w jakim poważaniu ma głowę państwa. Wypadałoby przecież przyjąć zaproszenie najważniejszej osoby w państwie.

Bank rozbili idole gimbazy, czyli narodowcy. Najpierw Korwin Mikke w sandałach, z maczetą i pistoletem rapował, że powywiesza socjalistów, potem kolejni działacze opublikowali swoje, bardzo zgrabne utwory. O dziwo, do tej pory nie doczekaliśmy się hip – hopowej twórczości polityków opozycji. Nikt ich nie nominował, czy olali? A przecież już Aleksander Kwaśniewski wygrał wybory tańcząc disco polo.