Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Końskich w dziwny sposób próbuje się bronić po tragicznej śmierci dziecka. Jego ojciec oburzony postawą lecznicy

Paulina BARAN [email protected]
Ojciec dziecka jest oburzony postawą lecznicy
Ojciec dziecka jest oburzony postawą lecznicy Dawid Łukasik
W związku ze śmiercią dziecka w Oddziale Ginekologiczno - Położniczym Szpitala Specjalistycznego świętego Łukasza w Końskich Dyrekcja Zespołu Opieki Zdrowotnej przedstawiła swoje oficjalne stanowisko.

Twierdzi w nim, że szpital zrobił wszystko zgodnie z procedurami, a przyczyna śmierci dziecka jest "trudna do ustalenia". Ojciec dziecka oświadczeniem jest oburzony. Mówi, że szpital "nieco" mija się z prawdą. - No, ale cóż, przecież szpital nie wyda oświadczenia: Przepraszamy, zawiedliśmy - dodaje.

Co ciekawe szpital nie czekając na ustalenia badającej sprawę prokuratury, nie rozmawiając nawet z osobami , która ta sprawa dotyka już wydaje jednoznaczne opinie.
Przypomnijmy: 9 lutego 25-letnia ciężarna kobieta zgłosiła się do Szpitala Specjalistycznego imienia świętego Łukasza w Końskich z silnymi bólami brzucha. Lekarze nie widząc nic niepokojącego położyli ją na sali i kazali czekać. Za trzy godziny dziecko już nie żyło. Dramat matki na tym się jednak nie skończył. Lekarze próbowali doprowadzić do tego, aby urodziła martwy płód siłami natury. Dopiero po kilkunastu godzinach stwierdzili, że dziecko jest za duże i wykonali cesarskie cięcie.

SZPITAL WYJAŚNIA

"W związku ze śmiercią dziecka w dniu 9 lutego bieżącego roku Dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Końskich wyjaśnia, że zgon dziecka nastąpił w łonie matki i nie był poprzedzony żadnymi wcześniejszymi objawami dających choćby nikłe oznaki, że z matką lub dzieckiem dzieje się coś złego. 9 lutego bieżącego roku o godzinie 15:30 do szpitala zgłosiła się pacjentka w terminie okołoporodowym. Przeprowadzono u niej badanie położnicze i osłuchowe, w wyniku których stwierdzono, że zarówno stan ciężarnej jak i dziecka nie budzi zastrzeżeń" - czytamy w oświadczeniu.

Ojciec dziecka takimi stwierdzeniami jest oburzony. - Stan mojej narzeczonej nie budził zastrzeżeń? Przecież ona zwijała się z bólu - mówił. Przedstawiał badanie USG wykonane 8 listopada, z którego wynika, że kobieta była wtedy w 28-29 tygodniu ciąży. Łatwo policzyć, że 40 tygodni, czyli okres ciąży powinien zakończyć się jeszcze w styczniu. - Moje dziecko zmarło 9 lutego, jak lekarze mogą twierdzić, że nie było powodu do wywołania porodu? Pyta.

- Staraliśmy się o dziecko bardzo długo, ale moja narzeczona miała problemy i zdarzało się, że przez cztery miesiące nie miała miesiączki. Jak lekarze mogą nam zarzucać, że nie umieliśmy podać daty zajścia w ciążę? Boże mamy XXI wiek i tak rozwiniętą medycynę. Czy badanie USG nie jest wystarczającym dowodem świadczącym o wieku dziecka - pyta zbulwersowany.

ZROBILI WSZYSTKO?

W oświadczeniu podano, że u pacjentki wykonano badania
niezbędne przy przyjęciu do szpitala to jest USG oraz KTG -badające czynność akcji serca dziecka. "O godzinie 16:35 położna badaniem osłuchowym potwierdziła wyczuwalność tętna płodu, nie było porodu ani typowej czynności skurczowej. W trakcie badania osłuchowego wykonywanego między godziną 17:00 a 18:00 zarówno położna jak i matka miały możliwość wysłuchania prawidłowego rytmu pracy serca dziecka. W badaniu wykonanym o godzinie 18:00 położna stwierdziła brak tętna płodu i natychmiast wezwała lekarza, który stwierdził obumarcie płodu, co potwierdziły wykonane dodatkowe badania. Pacjentka w dalszym ciągu przebywała w oddziale, gdzie zapewniono jej wszelką pomoc medyczną, zaproponowano także pomoc psychologa i duszpasterza, z której pacjentka nie zachciała w tym czasie skorzystać".

Ojciec dziecka podaje jednak inną wersję. Owszem zaproponowano narzeczonej pomoc księdza, ale dopiero tydzień po tragedii -twierdzi. Dodaje, że kobieta z tej propozycji skorzystała.

SZPITAL JEST NIEZADOWOLONY

Szpital najwyraźniej nie jest zadowolony z tego, że media zainteresowały się sprawą. W oświadczeniu czytamy: "Natomiast wbrew temu, co podał dziennik "Echo Dnia" i inne media nie stosowano żadnych leków ani procedur w celu wywołania porodu. Ze względu na brak czynności skurczowych typu porodowego i możliwości zakończenia ciąży porodem naturalnym w dniu 10 lutego przeprowadzono cięcie cesarskie".

- Jak to nie dali nic na przyśpieszenie porodu? Pamiętam, jak rozmawiałem z lekarzem i błagałem go, żeby coś zrobił, bo moja narzeczona strasznie cierpi. Doktor powiedział mi jasno i wyraźnie, że dostała zastrzyk na wywołanie porodu -mówi ojciec dziecka. - To na co go w końcu dostała? Na grypę? - pyta zbulwersowany.

Mężczyzna jest zszokowany i twierdzi, że jeżeli lekarze faktycznie nie dali narzeczonej leków na wywołane porodu to jeszcze gorzej świadczy to o szpitalu. - Przecież oni sami strzelają sobie w kolano. Teraz po prostu przyznali się, że pozostawili moją narzeczoną z martwym dzieckiem w brzuchu i czekali, że może samo się urodzi -mówi.

DZIECKO BYŁO ZDROWE

W oświadczeniu podano, że "w celu wyjaśnienia przyczyny śmierci dziecka zlecono wykonanie badania pośmiertnego, które potwierdziło brak wad rozwojowych. Pobrano także materiał do badań histopatologicznych celem najdokładniejszego stwierdzenia możliwej przyczyny zgonu. Śmierć nienarodzonego dziecka i przebieg pobytu pacjentki są poddane wnikliwej analizie. Pamiętać jednak należy, iż takie zjawisko jak śmierć okołoporodowa występuje w praktyce medycznej. Jej przyczyna jest trudna do ustalenia, a po wykluczeniu wad rozwojowych lub chorób metabolicznych najczęstszą przyczyną śmierci w takim przypadku okazuje się tzw. konflikt pępowinowy. W koneckim Szpitalu umieralność okołoporodowa nie odbiega od średniej krajowej, a przypadek tego typu był pierwszym w ciągu 30 lat jego funkcjonowania"

Ojciec twierdzi jednak, że śmierci jego dziecka nie można tłumaczyć jakimś "konfliktem pępowinowym" i obwinia za nią lekarzy. - Jeszcze niedługo dowiem się, że to ja jestem wszystkiemu winny. No ale cóż, trudno się dziwić. Przecież szpital nie wyda oświadczenia: Przepraszamy, zawiedliśmy -mówi.

Sprawę bada Prokuratura Rejonowa w Końskich. Policja zabezpieczyła dokumentację w szpitalu w Końskich oraz w prywatnych gabinetach w jakich w czasie ciąży badała się kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie