Szymuś Szymczyk z Tarłowa liczy na naszą pomoc. Chłopiec sam nie wstanie na nogi (ZDJĘCIA)

Tak malutkie dziecko jak Szymuś powinno znać tylko beztroskę dzieciństwa. Niestety, w jego przypadku brutalny los oszczędził mu tego, co najcenniejsze - zdrowia.

Szymkowi można pomóc, wpłacając pieniądze na zbiórkę pod tym linkiem

Szymuś jest ciężko chory, urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową. Trudny początek życia był dopiero bolesnej batalii.
- Każdego dnia walczymy o to, co jest podstawą funkcjonowania w świecie... O to, by Szymuś mógł sam się poruszać. By mógł chodzić- mówią rodzice chłopca.- O tym, że synek jest chory, dowiedzieliśmy się zaraz po porodzie. Był to dla nas ogromny cios. Nikt się tego nie spodziewał. Zniknęło szczęście, pojawił się ogromny, obezwładniający wręcz strach... Bardzo długo nie mogliśmy dojść do siebie i mówiąc szczerze, do tej pory się z tym nie pogodziliśmy. Wciąż towarzyszy nam strach przed jutrem..
W pierwszych dniach swojego kruchego życia, zamiast w kochające ramiona rodziców, chłopiec trafił na stół operacyjny.
- Walczył, a my tak strasznie baliśmy się, co z nim będzie... Choć operacja odbyła się zaraz po narodzinach, żeby jak najszybciej powstrzymać chorobę, to pozostawiła ogromny ślad. Synek cierpi na rozszczep kręgosłupa, wodogłowie i niedowład nóżek... To zaledwie część schorzeń, które spędza nam sen z powiek- wyjaśniają rodzice Szymka.- Kiedyś marzyliśmy o wielu rzeczach, mieliśmy liczne plany... Dziś mamy tylko jedno marzenie - chcemy zobaczyć, jak nasze dziecko biegnie. Niczego tak w życiu nie pragniemy jak tego, by Szymuś umiał sam się poruszać. Niestety Szymek, w przeciwieństwie do zdrowego dziecka, sam nigdy nie nauczy się chodzić, skakać, biegać... Jest na to szansa, ale tylko pod warunkiem częstej, mozolnej i niestety bardzo kosztownej rehabilitacji. Niestety to, czy nasze dziecko będzie chodzić, zależy od pieniędzy.

Życie Szymka to nie tylko radosne chwile i zabawa, tak jak sobie wymarzyli jego bliscy, ale też szpitale, badania, wizyty u lekarzy i rehabilitacja - długa, żmudna i niekiedy bolesna. Niestety, tylko ona daje nadzieję na lepsze jutro.
- Ostatni rok był bardzo trudny. Pandemia pokrzyżowała nam plany i utrudniła dostęp do leczenia oraz wielu specjalistów. Potem synek przeszedł operację stopy, wiele tygodni był w gipsie. Nie mógł być rehabilitowany... Wszystko musimy zaczynać w zasadzie od zera, bo takiej przerwie jest niezwykle ciężko- opowiadają rodzice.- Koszty leczenia chorego dziecka są ogromne. Prywatna rehabilitacja, ortezy, które kosztują kilkanaście miesięcy i wystarczają na rok, jak i inne sprzęty typu balkonik. Każdy grosz idzie na leczenie. Rehabilitujemy synka dzięki wsparciu ludzi o dobrych sercach. Niestety koszty rosną, a każdy dzień to bardzo ciężka walka.
W pomoc Szymkowi już włączyło się wiele osób, mieszkańców powiatu opatowskiego, ale szczególnie jego rodzinnej gminy Tarłów. Z myślą o chłopcu zbierane są plastikowe nakrętki, prowadzone są zrzutki do puszek.

O Szymku pisaliśmy już na łamach "Echa Dnia"