Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica rodzinnej kolekcji obrazów Jerzego Krogulca

Lidia Cichocka
W Kielcach Jerzy Krogulec pierwszy raz zobaczył swe obrazy w takiej ilości i ekspozycji.
W Kielcach Jerzy Krogulec pierwszy raz zobaczył swe obrazy w takiej ilości i ekspozycji. Łukasz Zarzycki
- Nie nazwiska są dla mnie ważne, ale to, czy obrazy mi się podobają - tak o swojej pasji opowiada urodzony w Kielcach Jerzy Krogulec, właściciel kolekcji dzieł sztuki. Część z nich można oglądać na wystawie w Muzeum Narodowym w Kielcach.

Jerzy Krogulec

Na wernisaż wystawy w kieleckim pałacu Jerzy Krogulec wpadł w ostatniej chwili. Wystąpił w pożyczonej koszuli i marynarce, bo jego bagaż zaginął po drodze.
Na wernisaż wystawy w kieleckim pałacu Jerzy Krogulec wpadł w ostatniej chwili. Wystąpił w pożyczonej koszuli i marynarce, bo jego bagaż zaginął po drodze. Na zdjęciu obok ulubionego obrazu żony. Łukasz Zarzycki

Na wernisaż wystawy w kieleckim pałacu Jerzy Krogulec wpadł w ostatniej chwili. Wystąpił w pożyczonej koszuli i marynarce, bo jego bagaż zaginął po drodze. Na zdjęciu obok ulubionego obrazu żony.
(fot. Łukasz Zarzycki )

Jerzy Krogulec

Lat 57. Urodzony w Kielcach, absolwent Politechniki Warszawskiej. Kolekcjoner obrazów. Mieszka w Wiedniu, pracuje w Warszawie, żonaty, ma syna.

Pierwszy raz Jerzy Krogulec, właściciel imponującej kolekcji obrazów, której część pokazywana jest w kieleckim pałacu, wystąpił przed publicznością. Do tej pory unikał kontaktów z mediami, ale wystawa w Muzeum Narodowym skłoniła go do zwierzeń.

Z powodu Zalewu

Kolekcja rodziny Mroczkowskich, bo taką oficjalną nazwę nosi, została zaprezentowana w Kielcach ze względu na związki Jerzego Krogulca z miastem. - Tu się urodziłem w 1956 roku. Mój ojciec, inżynier projektował wtedy i budował kielecki zalew - wyjaśnia.

Z Kielc wyjechał w latach 60., ale ma tu ciągle wielu znajomych i przyjaciół. Jednym z nich jest Sławomir Jastrzębski, właściciel galerii W ramach. - To mój mistrz, marszand, człowiek, który uczył mnie jak patrzeć na sztukę - mówił ciepło o swym doradcy.

Pierwsze obrazy w kolekcji są autorstwa dziadka i pradziadka, Włodzimierza i Karola Mroczkowskich. Nie byli oni zawodowymi artystami, ale z pewnością ludźmi utalentowanymi plastycznie. - W czasie wojny Niemcy oddali rodzinie część z rodzinnych obrazów zdeponowanych w jednym z warszawskich banków - mówi Jerzy Krogulec. - To jedyne co nam zostało, ale dzięki temu możemy oglądać te rysunki na obecnej wystawie. Jeden z nich wykonał dziadek Mroczkowski jako prezent dla własnego ojca, miał wtedy 11 lat. Dziadek był budowniczym m.in. hotelu Warszawa w stolicy a także mostu Poniatowskiego.

Zaczęła mama

Obrazy innych autorów zaczęła zbierać Maria Mroczkowska-Krogulec, mama pana Jerzego. - Ja sam pierwszy obraz kupiłem 25 lat temu za namową późniejszego ministra kultury, pana Waldemara Dąbrowskiego. Budowaliśmy wtedy w Warszawie Holiday Inn i minister przeszedł, bo jak mówił chciał poznać osobę, która co tydzień buduje jedno piętro. Był tym zafascynowany. Zaprzyjaźniliśmy się i to on powiedział o obrazie Lenicy "Portret sferyczny". Stwierdził: Ja tego nie mogę kupić, ale pan musi. A mnie ten obraz się nie podobał, był brzydki jednak za namową ministra kupiłem i nie żałuję. Bardzo często na niego patrzę i za każdym razem odkrywam coś nowego.

Potem były kolejne obrazy, spotkania w galerii sztuki Zapiecek, dyskusje, rozmowy, po których o sztuce wiedział coraz więcej i po których rósł apetyt na kolejne nabytki.

Wystawa "Gra obrazów"

Wystawa "Gra obrazów"

Prezentacja części kolekcji rodziny Mroczkowskich zajmuje sale parteru i pierwszego piętra pałacu biskupów krakowskich w Kielcach. Na całość prezentacji składa się blisko dwieście sześćdziesiąt obrazów ponad dwustu malarzy. Jest to malarstwo polskie XIX i XX wieku, z nielicznymi przykładami sztuki najnowszej. Kolekcja obejmuje prace artystów, których twórczość kształtowała się w najważniejszych ośrodkach artystycznych Europy. Wystawę można oglądać do końca września.

Kupowane sercem

Od kilku lat współpracuje z poznanym w Kielcach Sławomirem Jastrzębskim, którego przedstawia jako swego przyjaciela i marszanda. - On jest moim doradcą, ale zakupów dokonuję sam. Potrafię za obrazem polecieć na drugi koniec świata by wziąć udział w aukcji, to bardzo ekscytujące - przyznaje kolekcjoner. - Chociaż boli mnie, że wiele osób kupujących obrazy to handlarze, którym nie zależy na sztuce, dzieleniu się nią, tylko na zarabianiu na nazwiskach. Zupełnie inaczej niż ja - mówi. - Dla mnie nieważne jest nazwisko. Ja kupuję, bo obraz mi się podoba. Kupiłem Malczewskiego chyba najpiękniejszy obraz, chociaż go nie lubię, podobnie jak Hoffmana czy Kossaka. Kossaka kupiłem tylko dlatego, że to bardzo nietypowy obraz, przedstawia pejzaż a nie konie i szabelki. A Fałat, którego mam - to prawdziwe cudo rzucające na kolana, chociaż absolutnie nietypowe.

Jego ulubione obrazy pokazano w odrębnej sali. Jest to Podkowiński, z pewnością najcenniejszy obraz w kolekcji i kobieta z wachlarzem, Axentowicza - Portret Aty Zakrzewskiej, który ofiarował żonie Małgorzacie na 20-lecie ślubu.

Podzielić się sztuką

- Lubię większość moich obrazów. Z każdym jestem związany emocjonalnie, każdy ma swoją historię, pamiętam jak go zdobywałem. Po scenę z polowania, ilustrację pana Tadeusza Franciszka Kostrzewskiego leciałem do Marsylii. Kiedy miałem Gerwazego, zależało mi by zdobyć Protazego. Po całym świecie szukałem obrazów i na ten temat można by napisać książkę - mówi Krogulec.

- Portretami dzieci zacząłem się interesować po narodzinach syna, to chyba naturalny ojcowski odruch. 15 lat temu kupiłem główkę dziecka jakiegoś nieznanego malarza i zakochałem się. Ten obraz to coś tak cudownego. Dzieci to tak wdzięczny temat, a każdy z naszych wielkich artystów tworzył portreciki. Dzisiaj mam ich ponad 20, m.in. bardzo rzadki rysunek w ołówku Fredry, mało kto wie, że Fredro także rysował. Bardzo lubię te obrazy, a żona wręcz uwielbia. Miała trochę pretensji, że wypożyczyłem jej ulubione prace Makowskiego na wystawę, ale ja uważam, że tym trzeba się dzielić. To obowiązek. I dziwnie, że w Polsce jest tylu biznesmenów, którzy tego nie zrozumieją. Ja się bardzo wykrwawiłem przy zakupach, bo to są duże zobowiązania, ale nie pozwoliłbym żeby piękne obrazy szły na handel, kiedy mogą być pokazane w muzeum, żebyśmy wszyscy mogli je poznać.

Jerzy Krogulec inżynier po Politechnice Warszawskiej jest pracownikiem zagranicznej firmy. - To co zarabiam inwestuję w sztukę, biorę kredyt jak trzeba i bardzo cieszę się tym, co robię - wyjaśnia.

W Kielcach pierwszy raz zobaczył swe obrazy w takiej ilości i ekspozycji. - I zakręciła mi się łza ze wzruszania - przyznaje. Zachwycił mnie nietypowy sposób pokazania płócien, także z rewersami, tak by każdy mógł zajrzeć za obraz. Tam są ważne dla kolekcjonerów rzeczy. Równie piękny jest katalog zaprojektowany przez Radosława Nowakowskiego. Waży dużo (6 kilogramów), ale każdy może luźne karty z obrazami ułożyć według własnego upodobania.

- Moje ostatnie nabytki to obrazy Brzozowskiego - dodaje. Nie zamierzam rezygnować z poszerzenia kolekcji więc już rozglądam się i nawet mam pewne propozycje, ale na razie nie mogę o tym mówić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie