Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak 101 lat temu odzyskiwaliśmy niepodległość we Włoszczowie. "Był taki entuzjazm, że zabrakło orzełków"

s
Jeden z posadzonych we Włoszczowie w listopadzie 1918 roku dębów przetrwał i rośnie do dziś
Jeden z posadzonych we Włoszczowie w listopadzie 1918 roku dębów przetrwał i rośnie do dziś Michał Staniaszek
11 listopada obchodzimy 101 rocznicę odzyskania niepodległości . Jak tamten czas wyglądał we Włoszczowie i okolicy? Opowiada Michał Staniaszek, znany regionalista z Włoszczowy.

- Odzyskanie przez Polskę niepodległości było procesem i być może najbardziej to widać w analizie wypadków rozgrywających się w takich miejscowościach jak Włoszczowa. Wybuch wojny w 1914 roku ujawnił siłę podziałów wynikającą z zaborów. Polacy w zaborze rosyjskim stanęli po stronie Rosji. Strzelcy Piłsudskiego wysłani z Galicji do Królestwa, zostali początkowo chłodno przyjęci przez miejscową ludność. Odnoszono się do nich z nieufnością lub wręcz niechęcią. Trudno się temu dziwić, skoro do armii rosyjskiej zostali powołani i w niej walczyli ojcowie, synowie i bracia mieszkańców Włoszczowy i okolic. Agitację Strzelców traktowano więc jako nawoływanie do walki bratobójczej, a o rosyjskiej armii mówiono „nasi”, o czym możemy przekonać się z ówczesnych ziemiańskich dzienników i wspomnień ,na przykład Ludwiki Ostrowskiej. Dlatego też nie pozwalano na agitację w kościołach i ignorowano emisariuszy. Sytuacja zaczęła się zmieniać po wyparciu Rosjan z Kongresówki. Państwa centrale starały się w różny sposób pozyskać przychylność Polaków – odezwami o charakterze ogólnym i bardziej konkretnymi działaniami. Jednym z nich była między innymi decyzja o przywróceniu praw miejskich Włoszczowie w 1915 roku. Najtrafniej ówczesny festiwal obietnic oddaje chyba zapisek z dziennika Janiny Konarskiej z Kluczewska pod Włoszczową: "Trzeba było jednak tej wielkiej wojny, byśmy się dowiedzieli, jak bardzo kochają nas wszystkie narody: wszystkie myślą o naszej niepodległości, wmawiają nam, że o nią jedynie bój się toczy. A te odezwy jakie czułe!"

- Oczywiście podniosłe i przyjazne deklaracje nie przeszkadzały w codziennych rabunkach i konfiskatach dokonywanych na rzecz zaborczych armii. W początkowej fazie konfliktu okupanci zmieniali się we Włoszczowie kilkukrotnie, a wraz z nimi lokalne, mianowane przez nich władze, a ponieważ za każdym razem Rosjanie lub Niemcy aresztowali uprzednio wybrane osoby, to szybko brakło chętnych do pełnienia jakichkolwiek funkcji urzędniczych. Zabawna anegdota związana jest z tym właśnie okresem. We wrześniu 1914 roku. Strzelcy we Włoszczowie zajęli mieszkanie rosyjskiego naczelnika, a ponieważ ten ostatni uciekał w popłochu, to zostawił niemal wszystko: meble, ubrania, mundury, bieliznę. Strzelcy ochoczo skorzystali z pozostawionych dóbr i paradowali po miasteczku wystrojeni w dobra naczelnikowskie. Trwało to niedługo, bo po kilku dniach do Włoszczowy znów wrócili Kozacy.

- Ważną lokalnie, a chyba niedocenioną, rolę w budzeniu postaw patriotycznych odgrywali emisariusze i agitatorzy, którzy byli źródłem informacji o wydarzeniach na froncie, a także kształtowali postawy obywatelskie. Wiemy, że docierała do Włoszczowy, gdzie była intensywnie czytana i dyskutowana, gazeta „Legionista Polski” (wydawana w Dąbrowie Górniczej). W samym miasteczku działał też punkt werbunkowy do Legionów, prowadzony przez żołnierza służącego pod Beliną-Prażmowskim – wspomina o tym Jan Gaździcki, legionista ze Szczekocin, w książce „Ze Szczekocin nad Berezynę”. We Włoszczowie mieszkał też przez jakiś czas emisariusz legionowy Teodor Kałużynski, który prowadził tu zakrojoną na szeroką skalę działalność agitacyjną i propagandową. Jeździł i przemawiał podczas odpustów i jarmarków, kontaktował się z duchowieństwem i lokalną elitą towarzyską oraz wykonywał pracę, którą określano jako „urabianie opinii”. Zachowały się wspomnienia o tym, że był człowiekiem idealnym wręcz do prowadzenia tego rodzaju zadań - o gładkiej powierzchowności oraz nadzwyczaj miłym i kontaktowym sposobie bycia.
Z pewnością licznie prowadzone dyskusje, omawianie sytuacji wojennej przez wysłanników takich, jak Teodor Kałużyński przyczyniły się nie tylko do ożywienia postaw patriotycznych i obywatelskich, ale także społecznych. W czasie I wojny pojawiło się także we Włoszczowie i okolicy oczekiwanie zmian społecznych, chęć przeprowadzenia reformy rolnej. We wrześniu 1918 r. przy sejmiku powiatowym zaczął prace komitet stawiający sobie za cel działań przejęcie samorządu z rąk Austriaków, a także zapewnienie bezpieczeństwa poprzez tworzenie miejscowej milicji. Wówczas także pojawił się ruch, napędzany wiecami organizowanymi w podwłoszczowskich wsiach, postulujący konieczność reformy agrarnej. Ten okres można uznać za bardzo ważny dla niepodległej lokalnej samorządności, wywodzącej się z rozwoju postaw obywatelskich u mieszkańców wsi i miasteczka. Z pewnym niepokojem, wynikającym chyba trochę z obawy przed utratą ziemiańskiego status quo, Janina Konarska zauważyła: "W tym komitecie jest jednak przewaga chłopów i mieszczan, a tylko trzech obywateli – to już pokazuje dostatecznie, jaki jest duch czasu".

- Pierwsze wydarzenia bezpośrednio zwiastujące niepodległość miały miejsce we Włoszczowie, podobnie jak w innych miastach, już na początku listopada. 2 listopada w sobotę dotychczasowi austriaccy podani zaczęli zrywać insygnia austriackie i zastępować je polskimi orzełkami. Zapał był na tyle duży, że chwilowo zabrakło orzełków w miasteczku. Wraz z euforią przez chwilę zapanowała też anarchia – rozkradziono zapasy opału należące do żandarmerii, a w pobliskim folwarku, w Lipiu zastrzelono rosyjskiego żandarma, który, jako jego właściciel, przyjechał ustalać zasady dzierżawy.

- 5 listopada zwołano w magistracie zebranie mieszkańców, podczas którego wybrano burmistrza i radę miejską. Burmistrzem został Wincenty Jaszewski, a radnymi: Andrzej Barański, Bronisław Jedliczko, Marcin Marcinkowski, Stanisław Orlikowski, Józef Zbieroń Julian Szulc, Kaczkowski, Toborek, Michalski i Sienkiewicz.

- 11 listopada z budynku miejscowej komendantury (obecnego Powiatowego Inspektoratu Weterynarii), mieszczącej się przy rynku, zrzucono austriackiego orła – zrobił to Wincenty Barański. Stacjonujący w remizie strażackiej i na Podzamczu żołnierze austriaccy i niemieccy zostali rozbrojeni przez włoszczowską młodzież. Pamiątką tych wydarzeń miały być posadzone na przykościelnym placu dwa dęby. Sadzili je burmistrz Wincenty Jaszewski, Michał Otawski – niestrudzony działacz i społecznik, Władysław Słoneczny – leśnik, Romuald Kaczkowski i Piotr Cuprian z ojcem. Jeden z wówczas posadzonych dębów przetrwał i rośnie do dziś.

Źródła:
Ludwika Ostrowska, Trochę się zazdrości tym, co nie dożyli tych czasów… Dziennik Ludwiki Ostrowskiej z Maluszyna, oprac. Jarosław Kita i Piotr Zawilski, Warszawa 2014.

Janina Konarska, Dwór na wulkanie. Dziennik ziemianki z przełomu epok 1895–1920, oprac. Anna Richter, Warszawa 2019.

Jan Gaździcki, Ze Szczekocin nad Berezynę, Warszawa 2016.

Paweł Ameryk, U źródeł tradycji niepodległości, „Głos Włoszczowy” R. 1993, nr 112.

Cezary Nowak, Michał Staniaszek, Włoszczowskie rozmaitości, czyli silva rerum, Włoszczowa 2019.

POLECAMY: KULTURA I ROZRYWKA

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie