Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak w szkole, jak i w domu trzymam "rękę na pulsie"

Rafał BANASZEK

Rozmowa z Janiną Elżbietą Prokopowicz, dyrektorem Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych numer 2 imienia Hetmana Stefana Czarnieckiego we Włoszczowie

* Czy kobiecie łatwo być dyrektorem szkoły?

- Niełatwo jest zaistnieć kobiecie na stanowisku, które większości kojarzy się z mężczyznami. Wiele mówi się o równouprawnieniu, ale nie zawsze przekłada się to na życie. Na początku niektórzy powątpiewali: "Polonistka dyrektorem szkoły rolniczej, przy której funkcjonuje gospodarstwo pomocnicze i internat?" Wkraczając w męską enklawę nie do końca wiedziałam w co się pakuję. Ale to chyba znak czasów, w których zmieniają się definicje ról społecznych mężczyzn i kobiet. Panie wchodzą w obszary dotychczas zarezerwowane dla mężczyzn. Przybywa nie tylko kobiet dyrektorów, ale także policjantek, posłanek, instruktorek nauki jazdy. Często mój sąsiad zwykł mawiać: "Koniec świata, baba babę uczy jeździć!" Żeby nie było końca świata, czy raczej mojej szkoły, to jako kobieta dyrektor wiem, że nie ma dla mnie taryfy ulgowej. Należy ciągle "trzymać rękę na pulsie" czy raczej sterze, którym się kieruje i obrać właściwy kierunek rejsu. Myślę, że dobrze prowadzę powierzoną mi placówkę oświatową. Szkoła się rozwija, otwieramy nowe typy, przybywa młodzieży i nauczycieli. Obecnie do naszej szkoły uczęszcza 811 uczniów, najwięcej w dotychczasowej historii tej placówki. W naszym zespole funkcjonują: II Liceum Ogólnokształcące, II Liceum Profilowane oraz Technikum numer 1. Od września zamierzamy otworzyć także szkołę policealną o okresie kształcenia od roku do dwóch i pół, a także trzyletnie uzupełniające technikum na podbudowie zasadniczej szkoły zawodowej.

* Czy podobnie jak w szkole, tak i w domu to pani trzyma "rękę na pulsie"?

- W domu też staram się "trzymać rękę na pulsie", ale wyczuwam, że rytm tego pulsu nie zależy tylko ode mnie, ale również moich najbliższych, czyli męża i syna. Czasami rytmiczność tego pulsu bywa zakłócona, ale takie jest życie. Wszystkie kluczowe decyzje staramy się podejmować wspólnie.

* Pani mąż jest nauczycielem przysposobienia obronnego w szkole, w której pani jest dyrektorem. Proszę powiedzieć, czy dobrze układa się pani współpraca z mężem?

- Jak najbardziej. Małżonek stara się wykonywać swoje obowiązki rzetelnie, sumiennie oraz troszczyć się o swoich wychowanków. Często wspiera mnie w rozwiązywaniu niektórych problemów, podtrzymuje na duchu w chwilach zwątpień i słabości, jakie miewam jako kobieta.

* Czego oczekuje pani od swoich nauczycieli?

- Niezwykłego profesjonalizmu w wykonywaniu zadań nauczycieli-wychowawców. Uważam, że moi nauczyciele to ludzie uczciwi, sprawiedliwi w ocenie siebie i innych, pracowici oraz niosący pomoc uczniom, kiedy tylko jej potrzebują.

* Jaki ma pani sposób na niesfornych uczniów?

- Staram się im wpoić zasadę głoszoną przez Janusza Korczaka, która brzmi: "Mów dziecku, że jest dobre, że może, że potrafi. Nawet wtedy, gdy ma z tym olbrzymie problemy". To jest niezawodny sposób na urwisów. Kiedy taki "biedaczek" usłyszy zupełnie coś innego niż się spodziewał, to zaczyna obierać właściwy kierunek działania. Nie krzycz na niego, że jest źle, że jest jednostką nieprzydatną społeczeństwu, ale wskaż mu, że można lepiej postępować. To jest właściwie to, o co nam, pedagogom chodzi w pracy z młodzieżą. Wszystko zależy od stosunków interpersonalnych nauczyciel - uczeń.

* Proszę opowiedzieć jak wyglądał Dzień Kobiet, gdy była pani uczennicą szkoły średniej.

- Było to dość dawno, słynne czasy PRL-u, uroczystych akademii i szczytnych haseł, na przykład "Wszystkie Kaśki i Maryny na maszyny". Jednak wtedy nie myślałam jeszcze dlaczego tak, a nie inaczej obchodzony jest ósmy marca. Moją głowę zaprzątały wówczas słowa znanego wówczas przeboju "Czerwonych Gitar": "Kto na ławce wyciął serce i podpisał »głupiej Elce«". A jeśli już coś pozostało z tych uroczystych akademii tamtych lat, to również słowa piosenki dedykowanej naszej wychowawczyni w Dniu Kobiet od pewnego pana profesora: "A jeśli już kogoś pokochasz i będziesz mu wierna jak mnie, przysyłaj choć puste koperty, niech myślę, że wciąż kochasz mnie".

* Jaki prezent z okazji tego święta utkwił pani najbardziej w pamięci?

- Wszystkie prezenty są miłe, ale największą satysfakcję dają te wykonane własnoręcznie. Najbardziej utkwiła mi w pamięci sukienka wieczorowa podarowana przez męża, którą uszył sam. Jak się później wydało, trochę pomogła mu w tym moja siostra Ela. W ostatni wtorek na Dzień Kobiet dostałam od męża srebrną bransoletkę, a od syna - perfumy.

* W jaki sposób relaksuje się dyrektorka szkoły po ciężkim dniu pracy?

- Rzeczywiście, każdy dzień mojej pracy jest pełen atrakcji i ciekawych wyzwań. Żartobliwie mówię, że dzień bez żadnych atrakcji jest dniem straconym w tej szkole. A tych nie brakuje. Lubię te wyzwania i staram się im sprostać. A jak się relaksuję? Różnie, w zależności od pory dnia. Latem siadam na rower i ruszam w plener. Zimą z kolei lubię obejrzeć ciekawy serial lub poczytać interesującą książkę. Nie stronię też od czasopism kobiecych i rozmyślań, co jest aktualnie na topie.

* Gdzie najczęściej spędza pani dyrektor wakacje?

- Nie potrzebuję żadnych ekstremalnych rozrywek. Wystarczą mi: słońce, morze i las. Byłam w Juracie, Ustce, Unieściu, a także w górach - Szczawnicy, Szczawnie Zdroju, Wiśle. W mojej miejscowości, oddalonej o trzy kilometry od Włoszczowy, panuje cisza i spokój. Chętnie tam wracam po ciężkim dniu pracy. Często wystarczy mi spacer po pobliskim lesie, aby się zrelaksować.

* Pani hobby to...

- Nie mam za wiele czasu na swoje hobby. Kiedyś zajmowałam się spisywaniem błędów uczniowskich, głównie stylistycznych, typu "Matka Marcina Borowicza chorowała na gruźlicę, którą Marcin bardzo kochał" itp. Do dzisiaj lubię też opowiadać kawały, głównie związane ze szkołą.

* Proszę w taki razie opowiedzieć jakiś dowcip.

- Ojciec odbiera pociechę z przedszkola i zwraca się do opiekunki: "Proszę pani, to nie jest moje dziecko". "A co to za różnica. I tak je pan jutro przyprowadzi" - odpowiada opiekunka. "Jasiu" - mówi ksiądz na lekcji religii - "co trzeba zrobić, żeby dostać rozgrzeszenie?" "Musimy zgrzeszyć proszę księdza" - odpowiada Jasiu.

* Gdyby w tej chwili mogła pani przeznaczyć milion złotych na urzeczywistnienie swoich marzeń, to na co w pierwszej kolejności poszłyby te pieniądze?

- Oj, jak to dobrze, że to tylko marzenie, bo znów miałabym dylemat, co zrobić: wybudować nowoczesny dom dla syna czy kupić mu ekstrasamochód. A może zwiedzić nieznane mi dotąd zakątki naszego kraju lub też wybrać się za granicę... Dobrze, że nie mam tego miliona i nie muszę się zastanawiać nad jego wydaniem.

* Dziękuję za rozmowę.

_Janina Elżbieta Prokopowicz ma 56 lat, znak zodiaku - Ryby. Mieszka w Woli Wiśniowej. Rodzina: mąż Stanisław i syn Daniel. Wykształcenie: WSP w Krakowie, Wydział Humanistyczny, filologia polska; kurs kwalifikacyjny bibliotekoznawstwa na WSP w Kielcach; studia podyplomowe z języka polskiego i specjalizacja; jako pierwsza w powiecie uzyskała tytuł nauczyciela dyplomowanego; obecnie ekspert wchodzący w skład komisji kwalifikacyjnych lub egzaminacyjnych dla nauczycieli ubiegających się o awans zawodowy. Praca - 35-letni staż pracy w zawodzie nauczycielskim: polonistka w Szkole Podstawowej w Bebelnie, od 1976 roku pracownik ZSP nr 2, dawnego Zespołu Szkół Rolniczych - najpierw jako polonistka, później bibliotekarka, a następnie zastępca dyrektora; od 1998 roku dyrektor ZSP nr 2, wybrany dwukrotnie w drodze konkursu. _

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie