Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak widziały wojnę dzieci – wstrząsające świadectwa znalezione w archiwach Kielc i Warszawy przez historyka z Michniowa (ZDJĘCIA)

Mateusz Bolechowski
Mateusz Bolechowski
Ewa Kołomańska, historyk z Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie w Świętokrzyskiem w państwowych archiwach w Kielcach i Warszawie odnalazła wspomnienia i rysunki dzieci, które przeżyły II wojnę światową. Ich relacje trafią na wystawę i do specjalnego „elementarza”.

Ewa Kołomańska, historyk z Mauzoleum w Michniowie, przygotowuje wystawę i książkę na temat tego, jak II wojnę światową widziały dzieci. W państwowych archiwach w Kielcach i Warszawie odnalazła niezwykłe świadectwa najmłodszych. - W 1946 roku zorganizowano konkurs dla szkół. Dzieci pisały wypracowania na temat swoich wojennych wspomnień, tajnego nauczania i zbiorowych mogiłach. Uczniowie często do opisów dołączali rysunki, najmłodsi tylko rysowali. Tylko w Archiwum Państwowym w Kielcach zachowały się setki prac – mówi Ewa Kołomańska.

Zobaczcie niesamowite rysunki i opisy w galerii zdjęć

Tak widziały to dzieci

Dzieci z Suchedniowa często opisywały rozstrzelanie więźniów przy dworcu kolejowym, pacyfikację Michniowa, jest też relacja z zabicia Edmunda Zolbacha we wsi Kruk. Uczniowie pisali o rewizjach, rekwizycjach, rozstrzelaniach. Co ciekawe, są też opisy z Powstania Warszawskiego i rzeziach na Kresach – spisały je dzieci, które w trakcie wojny z rodzinami dotarły do Kielc i tam doczekały końca wojny. Relacje są często wstrząsające. - Chcemy pokazać, jak przeżycia z okresu II wojny światowej wpłynęły na psychikę i dalsze losy dzieci. Wraz z Instytutem Pamięci Narodowej planujemy przygotować wystawę „Wojna oczyma dzieci”, a także „elementarz” - książkę z rysunkami i oryginalnymi opisami. Do współpracy zaprosimy psychologa dziecięcego, który oceni te materiały i zweryfikuje ich wiarygodność – zapowiada Ewa Kołomańska. Historyk szuka osób, które były autorami prac. Proszeni są o kontakt z Mauzoleum, pod numerem telefonu (41) 25-45-162.

Tak o wojennych przeżyciach pisały dzieci z kielecczyzny:

Straciłam wuja

O! Boże co to będzie! Otoczyli dom, wchodzą potwory niemieckie. Już wszyscy byli przygotowani na śmierć. Za co? Po co? Niemcy czytają nazwisko po kogo przyszli „Józef Zbroja” (...) Po przebytej drodze wprowadzili aresztowanego do pobliskiego lasu i tam rozstrzelali. W trzy godziny po zaaresztowaniu zawiadomiono nas, byśmy zabrali zwłoki z lasu. W zmarłym straciłam wuja, dlatego bardzo nie cierpię Niemców.
- Teresa Winiarska, kl VI a, Szkoła Powszechna nr 1 w Skarżysku – Kamiennej.

Zabili żandarma

Było to 17 maja 1943 roku w dzień targowy. Zamieszkiwałam w tym czasie w Klimontowie – sandomierskim, w miasteczku liczącym około czterech tysięcy mieszkańców. Pogoda była śliczna. Ludzi z okolicy zjechało się bardzo dużo, także rynek i ulice zapełnione były furmankami i straganami. Szłam w tym czasie ze szkoły, oglądając po drodze stragany z zabawkami. W mieście wrzało jak w ulu. Ze wszystkich stron słychać było głos przekupniów, chwalących swój towar, rżenie koni, ryk bydła itd. Głosy przekupniów, mieszając się, tworzyły wielki zgiełk. Nagle gwar ten w moim otoczeniu ucichł. Ludzie zaczęli się usuwać, robić komuś drogę. Spojrzałam w tym kierunku i zobaczyłam postrach miasteczka i okolic, żandarma Leszera. Szedł on w towarzystwie dwóch polskich policjantów. Był to mężczyzna lat około 45, wysoki, dobrej tuszy, trzymał butnie podniesioną do góry głowę. Zobaczyłam, że jednak nie wszyscy ustąpili mu drogi. Dwóch młodych ludzi, szło wprost w kierunku żandarma, zatrzymując się przed nim. Zaciekawiło mnie co to mogli być za śmiałkowie. Jeden z nich stanąwszy przed nim powiedział mu coś, drugi zaś wystrzelił kilkakrotnie w pierś zbrodniarza. Żandarm rozkrzyżowawszy ręce padł. Ludzie uciekali, jedni w jedną stronę, drudzy w drugą. Miasteczko opustoszało z ludzi. Zostały tylko powywracane stragany, wozy bez koni, gdzieniegdzie widać było kurę, lub prosiątko porzucone przez właściciela a w środku rynku leżącego na wznak z rękami rozkrzyżowanymi w kałuży krwi ciało żandarma.
- Jadwiga Żmijewska, kl. VI, szkoła nr 3, im. Józefa Piłsudskiego w Skarżysku – Kamiennej

Chcieli mnie wybić nahają

Piętnastego września żandarmi otoczyli naszą wioskę i przeprowadzili rewizję. Ja jako mały chłopiec chciałem się dowiedzieć , po co właściwie przyjechali i kogo będą aresztować? Zatrzymali się u naszego sąsiada , przeprowadzili rewizję . Gospodarzowi temu kazali się ubierać, a mnie wysłali abym zawołał jego żonę. Miałem wtedy sześć lat i nie zrozumiałem kogo mam zawołać . Przyprowadziłem kogoś innego. Rozgniewani żandarmi chcieli mnie wybić nahają, a jeden z nich wymierzył się do mnie bronią . Mamusia zaczęła płakać i prosić żandarmów o litość nad małym dzieckiem, więc uspokoili się i odeszli. Tyle miałem wtedy strachu , że tej chwili nigdy nie zapomnę.
- Łon Andrzej ucz. Klasy V a, szkoła w Chęcinach.

Ludzie stali jak kamienie

Moje wspomnienia zbrodni niemieckich. Pewnego dnia zauważyliśmy, że kilka krytych samochodów ciężarowych pojechało w stronę stacji. Po chwili usłyszeliśmy głuche strzały z automatów. Kiedy Niemcy odjechali, dowiedzieliśmy się, że na łące są zabici ludzie. Poszłam tam z mamusią. Już z daleka widać było trzy rzędy zabitych ludzi. Wyglądali oni, jak rzucone jakieś łachmany. Ale z bliska straszny widok przedstawił się naszym oczom. Nigdy nie zapomnę tych ludzi leżących w kałuży własnej krwi. Mężczyźni już kładli ich do grobów. Było tak cicho, że słychać było brzęczenie much. Ludzie stali, jakby byli z kamienia, tylko łzy strugami płynęły im po twarzach. Było to dnia 17 czerwca 1943 roku.
- Barbara Karaś, Suchedniów

Bardzo je zbił

Pamiętam jak jednego razu przyjechali Niemcy aby zabrać ludzi do roboty do swojego kraju. Ludzie uciekali w lasy, a oni strzelali za nimi. Złapali właśnie mojego wujka, zaraz go skuli i wprowadzili do auta. Dzieci jego płakały. Gdy to usłyszał Niemiec, poszedł do nich i bardzo je zbił. Wujkowi było żal swoich dzieci. I zaczął prosić, żeby go puścili, bo on nic nie winien. Ale Niemcy nie chcieli. Auto odjechało wraz z wujkiem. Dzieci okropnie płakały, a my patrząc na nie płakaliśmy też.
- Stanisław Kozubek, Masłów

Ostatnie życzenie

Mój tatuś leżał na ziemi, a oni naradzali się co mają zrobić z tatusiem. Aż przyszła ostatnia chwila. Dostawiają do głowy lufę karabinu. I pytają się ostatnie bandyto życzenia. A tatuś czołgał się i płakał, lamentował, żeby mu darowali życie, że jest nie bandytą, ale robotnikiem. I zostawia dwoje dzieci i żonę. I prosił, nie zabijajcie, bo dzieci będą sierotami i żona wdową. Aż nareszcie uderzył tatusia w głowę i powiedział „Wstań bandyto, daruję ci życie, bo widzę że na pewno robotnik”. Bo mój tatuś miał lniane ubranie i ratowało go tylko to.
- Stefania Żmijewska, kl IV b, Suchedniów

Zobaczcie niesamowite rysunki i opisy w galerii zdjęć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie