Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Takie zadanie to wyzwanie - genialny matematyk z Suchedniowa o pasjach

Mateusz Bolechowski
Pasją Filipa jest muzyka. Jest utalentowanym pianistą.
Pasją Filipa jest muzyka. Jest utalentowanym pianistą. Mateusz Bolechowski
Młody suchedniowianin jednym z najlepszych matematyków świata. Z Amsterdamu wrócił ze złotym medalem.

Filip Borowiec

Filip Borowiec

Jest tegorocznym absolwentem I Liceum im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Mieszka w Suchedniowie, od października zacznie studia matematyczne i informatyczne na Uniwersytecie Warszawskim. W ubiegłym roku zdobył srebrny medal na Międzynarodowej Olimpiadzie Matematycznej w Kazachstanie. Bezbłędnie rozwiązał wszystkie zadania na ogólnopolskiej olimpiadzie z tego przedmiotu. W lipcu tego roku zdobył złoty medal na olimpiadzie w Amsterdamie, był najlepszym z Polaków, jednym z najlepszych Europejczyków. Indywidualnie zajął 25 miejsce na świecie, rywalizując z ponad 600 zawodnikami ze 101 państw.

Filip Borowiec, tegoroczny maturzysta, zdobył złoty medal na światowej olimpiadzie matematycznej w Amsterdamie. Opowiedział nam o swoim sukcesie i pasjach. Jak się okazuje, potęgą w naukach ścisłych są… Chińczycy.
Filip Borowiec z Suchedniowa, tegoroczny absolwent I Liceum ogólnokształcącego imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach, to dziś jeden z najlepszych ambasadorów regionu świętokrzyskiego. I to nie tylko w Polsce. Jest matematycznym talentem. Gładko wygrał ogólnopolską olimpiadę, zdobywając komplet punktów. Został liderem polskiej reprezentacji na światową olimpiadę, która w dniach od 16 do 24 lipca odbywała się w Amsterdamie. Rok wcześniej na tej samej imprezie w Kazachstanie zdobył srebrny medal. Tym razem wrócił ze złotym krążkiem.

Po centymetrze

Zdolności do ścisłych nauk bez wątpienia miał po kim odziedziczyć. Jego mama jest nauczycielem matematyki. Był nim też nieżyjący wuj, w dodatku znakomity brydżysta. - Kiedy byłęm mały, wujek Janusz dał mi pięćdziesięciometrową miarkę. Siedziałem godzinami i liczyłem po centymetrze - wspomina Filip. - Nie starałem się szukać źródła moich zdolności, raczej skupiam się na ich rozwijaniu. Robię to, co uważam za słuszne. Wiele dostałem od rodziców, jakąś iskrę. Od dziecka nieźle mi szło liczenie - mówi suchedniowianin.

Szukałem pereł

- W tym roku przed olimpiadą nie pracowałem tak intensywnie, jak w poprzednim. Wyszukiwałem w Internecie najtrudniejsze zadania, perełki. Trafiają się takie, które wymagają kilkudziesięciu godzin myślenia. Takie zadanie to wyzwanie, dla mnie ogromna frajda, kiedy uda się je rozwiązać - wyjaśnia Filip Borowiec. Dla niego rozwiązywanie zadań to sposób na spędzanie wolnego czasu. Ze znajomymi z olimpiad przesyłają sobie ciekawe problemy matematyczne, wymieniają zadaniami.
Pomysłowość najważniejsza

Według młodego matematyka na olimpiadzie nie jest ważna znajomość wzorów, tylko pomysłowość. Przy rozwiązywaniu zadań nie ma wyższej matematyki. Potrzebny jest subtelny pomysł. W Holandii spędził tydzień. - Zostaliśmy wyjątkowo dobrze ugoszczeni. Mieszkaliśmy w dobrym hotelu. Nie ma porównania z poprzednim rokiem w Kazachstanie, gdzie był totalny bałagan. Organizacja była świetna. Mieliśmy masę rozrywek, najmilej wspominam żeglowanie na dużym jachcie - opowiada Filip.

Sześć zadań w dwa dni

Część konkursowa trwała dwa dni. W każdym do rozwiązania były trzy zadania w ciągu czterech i pół godziny. W tym roku zadania były wyjątkowo trudne. - Nie zrobiłem dwóch zadań. Jedno z nich zrobiło zaledwie siedem osób na świecie, drugie tylko 30 na około 600 uczestników. - Były chyba poza moim zasięgiem. Nie przeceniam się. Pierwszego dnia w półtorej godziny rozwiązałem dwa zadania, a trzy godziny nie wystarczyły mi na rozwiązanie ostatniego - przyznaje suchedniowianin. Mimo to zdobył złoty medal, będąc najlepszym z Polaków, jednym z najlepszych Europejczyków i zajmując 25 pozycję w świecie. Polska uplasowała się na dobrym, 15 miejscu na 101 państw. - o dziwo, indywidualnie zwyciężyła Niemka. Jak pokazują statystyki, dziewczyny tylko wyjątkowo sięgają po laury - wyjaśnia nasz reprezentant.

Na Azjatów nie ma rady

Faworytami jak zawsze byli Chińczycy, w tym roku drużynowo pokonali minimalnie USA. - Indywidualnie niemal wszyscy przede mną to byli Azjaci albo zawodnicy z USA. Myślę, że to wina systemu oświatowego. U nas był jeden dwutygodniowy obóz przygotowawczy. Chińczycy w ogóle nie chodzą do szkoły, tylko przez kilka lat trenują do olimpiady. W drużynie amerykańskiej i kanadyjskiej na sześciu zawodników pięciu było Azjatami. Europa jest daleko w tyle - przekonuje Filip Borowiec.

Nie jestem kujonem

Złoty medalista od października zacznie studia na Uniwersytecie Warszawskim. Jednocześnie na dwóch kierunkach - matematyce i informatyce. Ma nadzieję, że da radę zrealizować ten ambitny plan. Filip nie pasuje do stereotypu kujona. Bardzo lubi grać w siatkówkę plażową. Jego pasją jest też muzyka. Gra na pianinie, instrument zajmuje honorowe miejsce w jego pokoju. Ostatnio polubił poezję śpiewaną - Stachurę, Kaczmarskiego. Najchętniej odpoczywa w rodzinnym Suchedniowie. - Nie jestem kujonem, można mnie spotkać na mieście - mówi o sobie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie