Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tego nie było w telewizji! Pełna emocji multimedialna relacja z Warszawy (video, zdjęcia)

Agnieszka WITCZAK Janusz PETZ
To rzecz, którą będą pamiętać pokolenia - uważali kielczanie, których spotkaliśmy na uroczystościach pogrzebowych w stolicy.
Członkowie Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej z Wąchocka, Starachowic przyjechali do Warszawy, aby oddać hołd nie tylko prezydenckiej parze,
Członkowie Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej z Wąchocka, Starachowic przyjechali do Warszawy, aby oddać hołd nie tylko prezydenckiej parze, ale też Przemysławowi Gosiewskiemu, który miał bardzo dobre kontakty z kombatantami. Szymon Wykrota

Członkowie Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej z Wąchocka, Starachowic przyjechali do Warszawy, aby oddać hołd nie tylko prezydenckiej parze, ale też Przemysławowi Gosiewskiemu, który miał bardzo dobre kontakty z kombatantami.
(fot. Szymon Wykrota)

Wśród 100 tysięcy osób uczestniczących w uroczystościach żałobnych na Placu Piłsudskiego w Warszawie były liczne delegacje oraz zwykli mieszkańcy naszego regionu.

Przed godziną piątą na Dworcu Centralnym w Warszawie można było spotkać jeszcze nieliczne grupki osób. Pełno było za to wszędzie funkcjonariuszy policji, straży kolejowej, żandarmerii wojskowej, ochroniarzy. Niektórzy z ludzi przyjeżdżających pociągami od razu na peronie wyciągali z plecaków flagi narodowe z zawieszonym kirem, wiele osób wyposażonych było w mapy z zaznaczonymi trasami przejścia pod Pałac Prezydencki i plac Piłsudskiego.

Po godzinie 5 na drugi peron wjechał pociąg z Zakopanego, jadący przez Kielce i Radom. W wagonach było jeszcze dużo wolnych miejsc.

PIERWSI ŻAŁOBNICY

Wczesnym ranem ulice Warszawy były jeszcze wyludnione, ale wszędzie dało się zauważyć gorączkową krzątaninę służb zajmujących się sprzątaniem i poprawianiem ustawionych już barierek, które miały ograniczać ruch potoku pieszych.

Na Nowym Świecie i na Krakowskim Przedmieściu przed godziną 6 kręciło się już sporo osób. - Niech państwo szybko idą do pałacu, można wejść bez kolejki - informuje wszystkich starszy mężczyzna.

Rzeczywiście, przed Pałacem Prezydenckim jest tylko garstka ludzi, harcerze krzątają się przy zniczach. Pomimo małej liczby ludzi policjanci, strażacy i funkcjonariusze żandarmerii energicznie zakazują przechodzenia przez przejścia zamknięte dla zwykłych śmiertelników.

BEZ KOLEJKI DO PAŁACU

Do Pałacu Prezydenckiego można wejść z marszu, faktycznie nie ma kolejki. Ogromne wrażenie robi niemal wyludniony o tej porze budynek z trumnami współpracowników prezydenta, ustawionych na parterze oraz trumnami Marii i Lecha Kaczyńskich w niewielkiej sali na piętrze pałacu.

Dyżurujący pracownik dość zdecydowanie informuje wszystkich o zakazie robienia zdjęć. W kolejnych godzinach kolejka do pałacu w błyskawicznym tempie zaczyna się zwiększać, aż osiągnie długość kilkuset metrów. Po godzinie 15 sporo osób, które już wystały się w kolejce przez niemal cały dzień, musiało odejść z kwitkiem.

SZPITAL W NAMIOTACH

Przy ulicy Fredry rozłożył swoje namioty polowe ambulatorium ratowników medycznych PCK z Kielc.

- Przyjechaliśmy do Warszawy już w piątek. 10-osobowa ekipa została oddelegowana do pomocy tym wszystkim, którzy przyszli pożegnać prezydencką parę i inne ofiary smoleńskiej katastrofy. Wczesnym rankiem wydaliśmy tylko plastry na drobne skaleczenia, od południa za pewne będziemy mieć więcej pracy - mówi Rafał Maziejuk, ratownik medyczny z Kielc.

Wśród ludzi, którzy zadali sobie trud wyjazdu do Warszawy byli mieszkańcy naszego regionu. - Przyjechałam ze Skarżyska! - krzyczała do nas w tłumie jedna z elegancko ubranych kobiet.

TO SPRAWA HONORU

Wśród setek żałobników dostrzegliśmy też członków Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej z Wąchocka, Starachowic. Przyjechali do Warszawy, aby oddać hołd nie tylko prezydenckiej parze, ale też Przemysławowi Gosiewskiemu, który miał bardzo dobre kontakty z kombatantami.

- Nas nie mogło tu zabraknąć, to kwestia honoru -podkreśla Adam Kowalik, członek koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Wąchocku.

POGRĄŻENI W ŻAŁOBIE

Uroczystości żałobne rozpoczęły się o godzinie 13. Wybudowany w błyskawicznym tempie ołtarz robił głębokie wrażenie. Tworzył go krzyż, a w tle zdjęcia 96 ofiar smoleńskiej katastrofy w tym objęte czerwoną ramką fotografie prezydenckiej pary.

Wśród żałobników pierwsze miejsca zajmowały rodziny ofiar w tym jedyna córka prezydenckiej pary Marta i brat bliźniak prezydenta Jarosław Kaczyński. Pogrążona w żalu była również Joanna Racewicz, znana dziennikarka prywatnie żona Pawła Janeczka, oficera Biura Ochrony Rządu, jednej z nieodżałowanych ofiar smoleńskiej katastrofy.

HARCERZE POMAGALI WSZYSTKIM

Kilkugodzinna uroczystość mogła być wyczerpująca dla setek harcerzy, którzy wspierali organizatorów roznosząc wodę, pomagając policjantom w kierowaniu ruchem, sprzątających wypalone znicze. Harcerzy było pełno w promieniu setek metrów od Pałacu Prezydenckiego i Placu Piłsudskiego.

- Sporo dyżurowaliśmy przed Pałacem Prezydenckim. Ludzie różnie reagowali na konieczność wielogodzinnego stania, niektórzy stali nawet 18 godzin. Raczej wszyscy byli cierpliwi, ale czasami było dosyć nerwowo - mówi Piotr Chętkiewicz, radomski harcerz "Zawiszak".

- Dzisiaj tylko roznosimy wodę, wcześniej zajmowaliśmy się też sprzątaniem starych zniczy i ustawianiem nowych, podawanych nam przez ludzi, którzy nie mieli możliwości zbliżyć się do wyznaczonych miejsc na Krakowskim Przedmieściu -dodają Milena Peć, Natalia Dziocha i Asia Wieczorek.

Dość wyczerpująca dla wielu osób i długa uroczystość na Placu Piłsudskiego nie zniechęciła wielu jej uczestników do wzięcia udziału w ostatniej drodze pary prezydenckiej z Pałacu Prezydenckiego do archikatedry świętego Jana.

PRZESZLI W CISZY, LUDZIE ŁKALI

Tłumy ludzi już po 15 gromadziły się na trasie przejazdu, aby pożegnać Marię i Lecha Kaczyńskich wiedząc, że kondukt żałobny pojawi się w tym miejscu za ponad dwie godziny. Pomimo przejmującego chłodu nikt nie chciał opuścić dobrego miejsca obserwacyjnego.

Dodatkowym zajęciem dla oczekujących było gapienie się na telebim, na którym transmitowano program telewizji publicznej, albo na balkonik pod wieżą zegarową Zamku Królewskiego, gdzie rozmieścili swoje stanowiska snajperzy. Żołnierze bez przerwy obserwowali tłum, najpierw lornetkami, a potem, w trakcie przejazdu konduktu żałobnego, poprzez lunety broni snajperskiej.

JEJ ULUBIONE TULIPANY...

Przejście konduktu żałobnego zrobiło na ludziach wyjątkowe wrażenie. Osoby stojące blisko barierek miały kilka metrów do przejeżdżających trumien Lecha i Marii Kaczyńskich. Rzucali kwiaty na trumny zwłaszcza tulipany, które tak uwielbiała Pierwsza Dama.

Za trumnami prezydenckiej pary podążała bliska rodzina, a także niewielka ilość polityków ze świecznika. Kilkanaście godzin później Warszawa na zawsze pożegnała Marię i Lecha Kaczyńskich.

W poniedziałek wydanie specjalne "Echa Dnia", a w nim regionalne wątki ogólnonarodowych uroczystości w Warszawie i Krakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie