Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„To miałoby sens, gdyby pensje nie były głodowe”. O problemach z systemem wynagradzania nauczycieli rozmawiamy z prof. Maciejem Jakubowskim

Magdalena Konczal
Magdalena Konczal
"Podstawowym problemem jest to, że pensje nauczycieli są po prostu za niskie. A kiedy jeszcze rozkładamy je w czasie, to okazuje się, że są one jeszcze niższe, co jest bardzo demotywujące dla osób z wyższym wykształceniem" – mówi dr hab. Maciej Jakubowski.
"Podstawowym problemem jest to, że pensje nauczycieli są po prostu za niskie. A kiedy jeszcze rozkładamy je w czasie, to okazuje się, że są one jeszcze niższe, co jest bardzo demotywujące dla osób z wyższym wykształceniem" – mówi dr hab. Maciej Jakubowski. Archiwum prywatne dra hab. Macieja Jakubowskiego
Podwyżki dla nauczycieli wciąż stoją pod znakiem zapytania. Rozmowy o pensjach tej grupy zawodowej są o tyle trudne, że niewiele osób wie, na czym tak naprawdę polega system wynagradzania nauczycieli. W Ustawie Budżetowej pojawiają się informacje, że nauczyciel dyplomowany otrzymuje 6509,55 zł brutto, tymczasem pedagodzy pokazują swoje paski i pytają: "Gdzie są te pieniądze?". O to, czym jest kwota bazowa, a także średnie wynagrodzenie i dlaczego system wynagradzania nauczycieli jest tak skomplikowany, zapytaliśmy profesora Macieja Jakubowskiego – ekonomistę z Uniwersytetu Warszawskiego i prezesa zarządu w Fundacji Evidence Institute.

Jaki jest problem z systemem wynagradzania nauczycieli?
Jest zbyt skomplikowany. Ten system opiera się o wynagrodzenia bazowe, które są minimalnymi w przypadku nauczyciela stażysty, mianowanego, kontraktowego i dyplomowanego. Wprowadza także pojęcie średniej, które muszą być osiągane na każdym stopniu awansu zawodowego w jednostkach samorządu terytorialnego.

Pensje nauczycieli są w ustawie, ale to nie jest tak, że dostajemy co miesiąc właśnie tę kwotę. Podstawowym problemem jest to, że pensje nauczycieli są po prostu za niskie. A kiedy jeszcze rozkładamy je w czasie, to okazuje się, że są one jeszcze niższe, co jest bardzo demotywujące dla osób z wyższym wykształceniem.

Czyli czym tak naprawdę jest średnie wynagrodzenie nauczycieli?
Jeżeli ministerstwo mówi, że nauczyciele zarabiają średnio na danym poziomie awansu na przykład 3 000 zł, to jest to prawda w skali całego roku i każdego samorządu jako całości. Jednak nauczyciel co miesiąc dostaje zazwyczaj mniej, bo na jego konto trafia wynagrodzenie bazowe plus dodatki. Później dostaje jeszcze trzynastkę, a na koniec wyrównanie do poziomu tych średnich na każdym stopniu. Taki system powoduje wiele nieporozumień. Rząd mówi, że podnosi wynagrodzenia, a nauczyciele pokazują paski, na których widnieje zupełnie inna kwota.

Dodatkowe zamieszanie w pensjach nauczycielskich wprowadził jeszcze Polski Ład…
Przepisy były różnie interpretowane i w zależności od tego, czy dany nauczyciel złożył konkretne oświadczenie, czy nie, to dostawał inne wynagrodzenie. Oczywiście można powiedzieć, że nie ma żadnego problemu, bo zapewniano, że nauczyciele dostaną wyrównania na koniec roku, ale przy inflacji 10 proc. i tak niskich dochodach, nie da się tej sprawy zbagatelizować.

Wróćmy jeszcze na chwilę do średniego wynagrodzenia. Co ono tak naprawdę mówi nauczycielom, skoro nie zawsze jest to kwota, którą realnie otrzymują?
Nauczyciele dostają wynagrodzenie bazowe powiększone o dodatki i trzynastki. To wszystko (pensja co miesiąc plus trzynastka) przez cały rok liczy się jako kwota wynagrodzeń. Na koniec roku samorząd musi sobie to wszystko policzyć i sprawdzić, czy na każdym poziomie osiągnięto średnie ustawowe. Jeżeli nie osiągnięto, to należy je dopłacić i to jest tzw. czternastka. Jeśli osiągnięto – nic się nie dopłaca.

Nauczyciele często podkreślają, że ich pensje są sporo poniżej średniej…
Bo problem jest jeszcze inny. Te średnie są szacowane dla całego samorządu, ale pojedyncza nauczycielka może mieć zupełnie inną pensję niż koleżanka. Są te same kwoty bazowe, ale dodatki mogą się już znacząco różnić. Jeśli jeden nauczyciel przekracza średnie wynagrodzenie, to inny może go nigdy nie osiągnąć, nawet jeśli doliczy trzynastkę. A jeśli na przykład większość nauczycieli mianowanych w gminie ma krótki staż pracy, a kilku nie spełniło wymagań do trzynastki, to mogą co miesiąc dostawać znacząco niższą pensję niż średnia i dopiero po roku dostaną wyrównanie do średniej, czyli tzw. czternastkę.

Samorząd na niektórych stopniach awansu może tę średnią przekroczyć, a na innych do niej nie dociągnąć. Z jednej strony nauczyciele nie dostają więc tego, co mogliby dostawać, a z drugiej – samorząd jest zmuszony, by dopłacać pieniądze, gdy nie za bardzo ma na to środki. To też powoduje, że samorządy starają się równo dzielić np. dodatki motywacyjne i ustalać je na takim poziomie, żeby akurat dociągnąć do średnich.

Czyli nauczyciele dostają wyrównania dopiero pod koniec roku, tak?
Tak, ale to są zazwyczaj niewielkie kwoty. Zresztą czy interesowałoby Panią, że według ustawy średnio dostaje Pani 4 tys. zł miesięcznie (co daje 48 tys. zł rocznie), skoro co miesiąc dostaje Pani 3,5 tys. zł? Na koniec, zbierze się jeszcze te 500 zł (łącznie 6 tys. zł – minus podatki) i dostaje się czternastkę. Ale jednak co miesiąc, na konto trafia 3,5 tys. zł. Według mnie taki system nie ma sensu. Każdy racjonalny człowiek chciałby dostawać te pieniądze miesięcznie, bez trzynastek i późniejszych wyrównań.

Wcale nie dziwi mnie to, że nauczyciele nie rozumieją tego systemu wynagradzania…
To wyobraźmy sobie, że jestem nauczycielem dyplomowanym, mam dokładnie tyle samo lat, ale Pani przysługuje dodatek, np. wiejski. Pani dostanie więc większą pensję, a ja nawet nie muszę dociągnąć do tej średniej, mogę tych pieniędzy nigdy nie dostać, bo jeżeli średnia jest 5 tys., a oni dostają średnio 5,5 tys., to ja mogę dostawać 4,5 tys. i średnia będzie osiągnięta. Ale ja nawet z wyrównaniem nie osiągnę tej średniej, więc to też są takie różnice.

Pojawił się projekt ustawy, zgodnie z którym średnie wynagrodzenie miałoby wzrosnąć o 4,4 procent.
4,4 procent? Przecież tego nie można nazywać wzrostem. To nie jest nawet wyrównanie. Mamy już inflację przekraczającą 10 proc., to tak naprawdę realne pensje nauczycieli spadają o 6 procent. To jest dramat.

Jak powinno się zmienić system wynagradzania nauczycieli, by był on bardziej jasny, a nauczyciele wiedzieli, ile realnie zarabiają?
Ten system stworzono po to, żeby samorząd miał swobodę na przykład w rozdzielaniu dodatków. Wówczas część nauczycieli (ta, która pracuje bardzo dobrze) otrzymywałaby dodatek motywacyjny. Ale w niewielu samorządach korzystano z takich możliwości, bo jak ktoś zarabia 3 tys. zł, to przesadą byłoby mówienie mu, że nie dostanie jeszcze tych 500 zł, bo źle pracuje. Tak naprawdę najważniejszą rzeczą, która powinna się zmienić to podniesienie podstawowych pensji nauczycieli do poziomu atrakcyjnego względem innych możliwości zatrudnienia dla osób z podobnymi kwalifikacjami.

Może z tym się wiązać zwiększenie zakresu obowiązków. Od lat proponuje system, w którym nauczyciele mogliby sami decydować czy chcą więcej pracować i więcej zarabiać, ale ich zarobki są klarownie zdefiniowane i ustawowe kwoty odpowiadają temu, co trafiać będzie co miesiąc do ich portfela. Takie pensje powinny być gwarantowane przez państwo a samorząd z własnych środków może finansować np. dodatki motywacyjne. Taki system może miałby sens, gdyby te pensje nie były głodowe…

Z budżetu państwa jest jednak przyznawana subwencja oświatowa.
Tak, teraz miałoby to być dodatkowe 1,6 mld zł, ale ta kwota często jest niedoszacowana i stawia samorządy w coraz gorszej sytuacji. To jest cały czas dociskanie samorządów. Ten system odszedł od początkowej idei, która zakładała, że rząd gwarantuje środki na podstawowe pensje nauczycieli, a swobodę w ulokowaniu pozostałej kwoty zostawia się samorządom. Nawet Warszawa ma coraz mniejsze pole do manewru, a co dopiero małe gminy. Tam nie ma zastanawiania się, jak kogoś zmotywować. Tam jest po prostu kombinowanie, jak te średnie osiągnąć i najmniej wydać.

- - -

dr hab. Maciej Jakubowski – ekonomista pracujący na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Nauk Ekonomicznych. Prowadzi Fundację Evidence Institute, która promuje wyniki badań przydatne dla praktyków nauczania.

Rozmowa była pierwotnie opublikowana w kwietniu 2022 roku.

od 12 latprzemoc
Wideo

Akcja cyberpolicji z Gdańska: podejrzani oszukali 300 osób

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie