Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie był cud. To był Bródka! [WIDEO]

Przemysław Franczak, Soczi
Strażak z Domaniewic po medal zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi pędził jakby się paliło. I zgasił wszystkich. Na dystansie 1500 metrów złoto wygrał o trzy tysięczne sekundy!

- Nie mogę w to uwierzyć. Mógłbym uwierzyć, że mam srebrny medal, ale złoty? To kosmos - mówił tuż po zawodach.

Było tak: Zbigniew Bródka, z narysowanymi orlimi piórami na rękawach stroju, startował w parze ze słynnym Amerykaninem Shanim Davisem. Nie byli ostatnią parą, jeszcze nic się nie rozstrzygało. Po nich miało jeszcze startować sześciu zawodników. Polak pojechał bardzo dobrze. Na 400 metrów przed metą tracił wprawdzie pół sekundy do liderującego Kanadyjczyka Denny'ego Morrisona, ale siła Bródki polega na tym, że na ostatnim okrążeniu, na którym twarze jego rywali wykrzywiają się w cierpieniu i przypominają maski na Halloween, on po prostu daje radę.

Wyprzedził więc Morrisona, przy okazji bijąc rekord toru w Adler Arena. Czas 1.45,00, warto zapamiętać.
- Wiedziałem, że jeśli pokonam Davisa, to będzie szansa na medal. To był klucz do wszystkiego - tłumaczył. - Powiedziałem sobie: to są igrzyska, musisz docisnąć na maksimum, każdy ułamek sekundy może się liczyć. Czas był świetny. Przecież przede mną jechali bardzo mocni Holendrzy i Morrison, a ja byłem od nich lepszy. To była taka wskazówka, że może być pięknie.

29-letni panczenista, pochodzący z kraju, gdzie nie ma ani jednego krytego lodowego toru, usiadł na ławeczce i spokojnie czekał na kolejne przejazdy. Szybszych nie było, mógł kolejnych odhaczać z listy.

Na samym końcu jechał Holender Koen Verweij, 23-letni panczenista z kraju, w którym wszystko kręci się wokół łyżew i torów tam jak u nas orlików. Verweij też sunął dzielnie. Wpadł na metę. Czas: 1.45,00. Identyczny jak Bródki.

Przy obu nazwiskach wyświetliła się "1". Konsternacja. Holender najpierw się ucieszył, Polak nie wiedział, co się dzieje. - Była chwila niepewności - przyznawał potem.

Zwycięzca mógł być tylko jeden. Fotokomórka prawdę ci powie. 0,003 sekundy różnicy. Na naszą korzyść!
- Może być tylko jeden mistrz olimpijski. Powiedziałbym to samo nawet, gdybym to ja znalazł się w sytuacji Verweija - stwierdził Bródka. - Co poczułem, jak zobaczyłem wyniki? Trudno to opisać, to było niezwykłe uczucie. Wygrałem o milimetry. Rany, przecież to jest 1500 metrów, tu w każdym momencie można dużo stracić, dużo zyskać, a kwestia złota rozstrzyga się w takich okolicznościach. Niesamowite.

Na tym dystansie tak mała różnica nie decydowała od 1960 roku i igrzysk w Squaw Valley. Tyle że wtedy, czas mierzono tylko do dziesiętnych sekundy.

Kiedy on się cieszył, wściekły Holender przeżywał porażkę. Dla niego ten srebrny medal to klęska, później posłużył się wręcz stwierdzeniem, że jego praca i całe przygotowania poszły na marne. No, ale to nie było zmartwienie Bródki. Choć na podium Polak coś Verweijowi szepnął.

- Powiedziałem mu: przykro mi, ale to jest sport - zdradził.
Po ceremonii wręczenia kwiatów - medal Bródka odebrał w sobotę wieczorem z podium ustawionego naprzeciwko olimpijskiego znicza - przyszedł do dziennikarzy. Kiedy rozmawiał akurat zadzwonił do niego prezydent. Mistrz olimpijski wziął telefon i na chwilę zniknął. Po chwili wrócił.

- Pan prezydent mi pogratulował. Powiedział też, że wie to sukces osiągnięty w trudnych warunkach, bo nie mamy w Polsce krytego toru. Tak, to jest wielki sukces, nie tylko mój i ludzi, z którymi współpracuję. Chciałbym też bardzo podziękować Polskiej Straży Pożarnej, chłopakom z jednostki w Łowiczu. Wielu ludzi pomogło mi, żebym mógł trenować, brać udział w zawodach, jeździć na zgrupowania. Oni też przyłożyli cegiełkę do tego medalu. I jest jeszcze oczywiście rodzina. Niedawno urodziła nam się córeczka, a ja dwa dni później musiałem wyjechać na kwalifikacje olimpijskie. Nie było to łatwe dla mojej żony, przez trzy tygodnie nie było mnie w domu. Pomagali rodzice, dzięki temu ja byłem spokojniejszy, mogłem skupić się na startach - opowiadał.

Przed wyjazdem na igrzyska żona powiedziała mu tak: - Jedź swoje, nie patrz na nic, baw się.
No więc się zabawił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie