Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Drążek, chirurg ze Szpitala w Czerwonej Górze, Lekarzem Roku 2022. "Praca jest dla mnie największą przyjemnością"

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
Tomasz Drążek zwyciężył w plebiscycie Hipokrates 2022. Praca to jego pasja, a pacjent jest priorytetem.
Tomasz Drążek zwyciężył w plebiscycie Hipokrates 2022. Praca to jego pasja, a pacjent jest priorytetem. Dawid Łukasik
Tomasz Drążek, chirurg z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego imienia świętego Rafała w Czerwonej Górze otrzymał tytuł najlepszego lekarza w województwie świętokrzyskim w plebiscycie „Hipokrates 2022”. Jak podkreśla – praca to jego pasja i nigdy nie żałował wyboru swojej ścieżki zawodowej.

Skąd decyzja by zostać lekarzem, a następnie chirurgiem?
Decyzję o tym, że zostanę lekarzem podjąłem już w podstawówce, na granicy 7-8 klasy. Wynikało to z moich zainteresowań. Również występujące choroby w rodzinie miały wpływ na moją przyszłość zawodową. Moja babcia w wyniku urazu kręgosłupa była nie chodziła. Przypatrywałem się wizytom i poradom lekarskim odbywającym się w mojej obecności. Wtedy już myśl o medycynie zaczęła kiełkować w mojej głowie. Poza tym od zawsze ciekawiła mnie biologia, więc gdy wybierałem szkołę średnią to zdecydowałem się na profil biologiczno-chemiczny. Medycyna była zatem takim naturalnym wyborem. Wystarczyło wybrać czy będzie to stomatologia, czy wydział lekarski. Uznałem, że wydział lekarski daje więcej możliwości i jest ciekawszy. Studiowałem na Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, teraz to Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach. Z kolei decyzja o chirurgii zapadła właściwie na ostatnim roku studiów. Chirurgia zresztą od dłuższego czasu chodziła za mną, ponieważ tak się składało, że jak miałem praktyki to na oddziale chirurgicznym. Miło też wspominam staż, który odbyłem na Oddziale Chirurgicznym w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach. Pracowała tam świetna ekipa i właśnie między innymi dlatego postanowiłem postawić na chirurgię. Poza tym na studiach sam egzamin praktyczny i teoretyczny z chirurgii poszedł mi świetnie, więc już wtedy miałem taki sygnał, że to właśnie to.

Teraz pracuje pan w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym imienia świętego Rafała w Czerwonej Górze.
Tak. Właściwie to trafiłem tu przypadkiem, ponieważ dwa miejsca rezydenckie były zajęte, ale lekarz, który był tu przede mną rezydentem, przeniósł się akurat do Łodzi. Z racji tego, że zwolniło się miejsce, to po egzaminie na specjalizację z chirurgii zostałem przyjęty do pracy w Oddziale Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej kierowanym przez doktora Włodzimierza Karcza. Było to prawie 20 lat temu.

Był taki moment, że choć przez chwilę żałował Pan, że został chirurgiem?
Nie. Chwile zwątpienia były jedynie na studiach, które były ciężkie. Na studiach medycznych są zajęcia z przedmiotów słabo związanych z przyszłą specjalizacją. Więc, jeśli musiałem się uczyć czegoś, co uważałem za niepotrzebne to faktycznie rodził się we mnie pewien bunt. W chwilach zwątpienia zawsze mogłem liczyć na moją mamę. Oczywiście z perspektywy czasu uważam, że najlepiej jest mieć jak najszerszą wiedzę w każdym medycznym temacie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się to przyda. Ale wiemy, że na studiach bywa różnie (śmiech).

Co było najtrudniejsze, gdy Pan zaczynał pracę jako chirurg?
Szczególnych trudności sobie nie przypominam, bo do szpitala zawsze przychodziłem z największą przyjemnością. Wiedziałem, że jest to coś, czym chcę się zajmować i dążyłem do tego, aby jak najwięcej się nauczyć i jak najwięcej pomóc. Oczywiście w trakcie dyżuru zdarzają się sytuacje, kiedy jest już bardzo późno, człowiek jest zmęczony i pojawia się kolejny pacjent którym trzeba się zająć. Wtedy trzeba się zmobilizować z podwójną siłą, żeby nie popełnić błędu. Jednak mimo różnych niedogodności nie wyobrażam sobie żebym mógł robić coś innego.

Czy były operacje, które szczególnie zapadły Panu w pamięć?
Pewnie, kilka takich było. Najczęściej są to pacjenci, w przypadku których wydaje się na początku, że zabieg nie przyniesie oczekiwanego skutku, że chory jest zbyt mocno obciążony, że choroba trwa zbyt długo i trudno mu pomóc. Tymczasem okazuje się, że po operacji pacjent zaczyna czuć się coraz lepiej i dochodzi do znacznej poprawy stanu zdrowia. Nawet tydzień temu operowaliśmy ze wskazań pilnych panią, która była bardzo schorowana, wyniszczona, w bardzo ciężkim stanie. Doszło do niedrożności przewodu pokarmowego. Po leczeniu operacyjnym z każdym dniem czuje się coraz lepiej i myślę, że powoli dojdzie do pełnej sprawności.

Czyli nigdy nie wolno tracić nadziei?
Trzeba mieć nadzieję, ale też nie wolno z nią przesadzać, bo często oczekiwania są tak duże, że medycyna może im po prostu nie sprostać.

No właśnie. Czuć tę presję?
Zwłaszcza od rodziny pacjentów. Wszyscy wiemy, że na przykład gdy ktoś ma 90 lat to może normalnie w ciągu dnia rozmawiać z rodziną, a później pójść spać i już się nie obudzić. Bo to już ten wiek. W szpitalu jest ta sama sytuacja, a rodzina wierzy, że taka starsza osoba od razu po operacji, najczęściej ze wskazań pilnych, bez żadnego przygotowania, będzie w pełni sił. Niestety, taki zabieg jest ogromnym obciążeniem dla pacjenta w tym wieku i może się zakończyć śmiercią. Mieliśmy taki przypadek, że starszy pan w wieku powyżej 90 lat przechodził operację na zapalenie otrzewnej. Zabieg się udał, nawet anestezjolog, który prowadził znieczulenie zdziwiony podkreślał, że pacjent mimo wieku i obciążeń jest w dobrym stanie. Niestety, dwie godziny po zabiegu doszło do nagłego zatrzymania krążenia i śmierci tego starszego pana. Oczywiście są też sędziwi pacjenci, którzy po ostrych zabiegach chirurgicznych wracają do swych domów i rodzin.

W tym zawodzie styczność ze śmiercią niestety bywa częsta. Jak Pan wspomina początki?
Oprócz tego, że jestem chirurgiem to pełnię dodatkowo funkcję przewodniczącego Zespołu do Spraw Zgonów Szpitalnych, więc o śmierci w szpitalu muszę często myśleć i analizować jej przyczyny. Natomiast jeśli chodzi o pierwsze stwierdzenie zgonu to doszło do tego już w pierwszym dniu mojej pracy. Jednak taka śmierć, którą najbardziej zapamiętałem dotyczyła pacjenta, z którym rozmawiałem, zbierałem tak zwany wywiad lekarski. Chory w trakcie tej rozmowy po prostu się „zatrzymał” i dosłownie w połowie wypowiadanego zdania stracił przytomność i się osunął. Od razu przystąpiłem do reanimacji, ale okazała się nieskuteczna. Jestem lekarzem, więc wiem co mam robić, ale pierwszą reakcją jest po prostu szok.

Jak Pan odreagowuje stres w pracy?
Mam dwójkę dzieci i one już mi nie dają czasu na jakieś dodatkowe zajęcia (śmiech). Zawsze któraś z córek ma jakiś problem, zawsze którąś trzeba gdzieś zawieźć albo w czymś pomóc. Jednak są to miłe obowiązki. Staram się też pomagać żonie w prowadzeniu domu. Dodam tylko, że praca na oddziale chirurgii nie jest moim jedynym zajęciem zawodowym. Mój tata jak wychodził z domu, a był inżynierem i pracował w Iskrze, to go nie było od godziny 7 do 15. U mnie to wygląda trochę inaczej. W poniedziałek po pracy na oddziale chirurgicznym wykonuję badania endoskopowe, we wtorek po pracy idę do poradni, w środę po południu mam gabinet, w czwartek znów poradnia, a w piątki dyżur. Więc tego wolnego czasu nie mam zbyt wiele, ale nie narzekam. Kiedyś miałem taki czas w życiu, że dużo biegałem i było to moim hobby. Mam nawet Koronę Maratonów z 2014 roku. Niestety, pojawiła się kontuzja, więc z tego zrezygnowałem.

Ma Pan jeszcze jakiegoś zawodowe marzenie czy raczej czuje się Pan człowiekiem spełnionym?
W tym zawodzie nie da się osiąść na laurach. Kiedyś śmialiśmy się z kolegą ze studiów, że spotkamy się za 40 lat i podpierając się laseczką z podręcznikiem będziemy szli na kolejny egzamin. Medycyna cały czas idzie do przodu, jeśli chodzi o chirurgię to są to zabiegi minimalnie inwazyjne, więc często trzeba korzystać ze szkoleń i zdobywać coraz to nowsze umiejętności i potwierdzające je certyfikaty. W medycynie nie da się więc powiedzieć, że „osiągnąłem wszystko” i zacząć odcinać kupony. Dopiero na emeryturze można dokonywać pewnych podsumowywań swoich osiągnięć, chociaż lekarze często nawet jak przechodzą na emeryturę to nadal pracują.

Pan też zamierza?
Jestem oswojony z tą myślą i chyba też tak się to skończy (śmiech). Oby tylko zdrowie dopisywało.

O Lekarzu Roku:
Tomasz Drążek – lekarz, specjalista chirurgii ogólnej z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego imienia świętego Rafała w Czerwonej Górze, ma 46 lat i mieszka w Kielcach. Żona jest pielęgniarką w Wojewódzkiej Przychodni Specjalistycznej w Kielcach, starsza córka Julia uczy się w szkole średniej, a młodsza Blanka w siódmej klasie szkoły podstawowej. Rodzina ma pupila – pieska rasy maltańczyk o imieniu Lucky.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie