To właśnie członkowie tego stowarzyszenia w 2006 roku wpadli na pomysł budowy toru do ekstremalnej jazdy na rowerach i przekonali do niego urzędników kieleckiego ratusza. Chcieli mieć miejsce, gdzie mogliby uprawiać swój sport, mówili też o organizacji zawodów. Miasto wyłożyło kasę.
I ZACZĘŁY SIĘ PRZESZKODY
Po oddaniu toru do użytku starsi rowerzyści orzekli, że nie nadaje się on do niczego, bo ma fatalne błędy w konstrukcji. Przestali się na nim pojawiać. W 2007 roku zwrócili się do Urzędu Miasta z wnioskiem w sprawie modyfikacji toru. Propozycje zmian zaznaczyli na mapkach, które złożyli w urzędzie. Postawiono im jeden warunek: my zabezpieczamy kasę w budżecie na przebudowę, wy bierzecie prawną odpowiedzialność za tor.
Jeszcze wtedy na łamach "Echa Dnia" z obu stron padły zapewnienia o dużej woli współpracy i wspólnym sukcesie. Na czułych słówkach się skończyło. Rok później, kiedy wróciliśmy do tematu, urzędnicy i rowerzyści nie byli dla siebie tak mili. Zaczęły się wzajemne oskarżenia o to, kto jest winny, że na torze dalej nic nie zrobiono. I tak jest do dziś.
TO BYŁA POMYŁKA
Czesław Gruszewski, wiceprezydent Kielc, a prywatnie miłośnik sportu rowerowego, który wspierał przedsięwzięcie budowy toru, nie ma wątpliwości, po czyjej stronie leży wina. - To jest przykład, jak można wywrzeć presję, wymusić pewne działania, a potem nic sobie z tego nie robić. Stowarzyszenie MTB Kielce nie ma ochoty kreować żadnych wydarzeń. Robi tylko Masy Krytyczne, za którymi nic nie idzie - uważa.
- Chcemy wspierać dobre inicjatywy, ale ta okazała się pomyłką. Stowarzyszenie okazało się niewiarygodne, nie wykreowali żadnej imprezy. Już więcej nie damy się wpuścić w takie inwestycje - dodaje Gruszewski.
ODSTAWILI TANDETĘ
Zupełnie inaczej widzi sprawę Marcin Chłodnicki, prezes MTB Kielce. - Urząd odstawił tandetę. Gruszewski broni siebie i urzędników - mówi. - Wyszliśmy z propozycją budowy toru, która została podjęta. Jednak w trakcie budowy nie trzymano się naszych sugestii co do technicznych właściwości toru. I teraz ma pretensje. Prosiliśmy przecież, mówiliśmy, jak mają to zrobić, a zrobili źle. Czyja to teraz wina? - pyta.
- Co dalej z obiektem? - pyta z kolei "Echo Dnia". - Przestaliśmy cisnąć temat, bo słyszeliśmy o budowie bloków w okolicy. Nie rościmy pretensji do urzędu. Myślimy o budowie toru w innym miejscu. Zrobimy to, ale w ramach prywatnej inwestycji. Dyskusja z miastem za długo trwa - odpowiada Chłodnicki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?