Z Anitą Włodarczyk wygraliście już wszystko, co było do wygrania. Skąd teraz będziecie brać motywację?
Motywacja nigdy nie umiera i zawsze będzie w naszym zespole. To jak przywitali nas kibice i dziennikarze na lotnisku w Warszawie, daje nam siłę do kolejnych treningów i startów. Jest to dla mnie duże zaskoczenie, że tylu ludzi pasjonuje się Anitą i się nią wzrusza. My również się wzruszamy i odwdzięczamy wszystkim na stadionie.
Wierzył Pan w ten rekord świata?
Jestem trenerem i wiedziałem, co Anita robi na treningach. Rio to była impreza czterolecia. Budowaliśmy na nią szczyt formy. Ona była bardzo mocna już przed Rio, bo młotem pięcio- i sześciokilogramowym rzucała rekordy życiowe. Wiedziałem, że źle nie będzie. Bałem się tylko warunków atmosferycznych. 59 stopni Celsjusza w słońcu było na przystanku autobusowym, jak wychodziliśmy ze stadionu. Na stadionie było koło 38 stopni. Było ciężko. Po trzecim rzucie Anita do mnie przyszła i powiedziała: Trenerze, nie mogę już, bo bolą mnie mięśnie. Nie mogłem jej powiedzieć, by skończyła start, bo to są igrzyska olimpijskie. Zmobilizowała się i walczyła dalej. Po tym fenomenalnym rekordzie świata dalej rzucała daleko. Planujemy wystąpić 28 sierpnia w Memoriale Kamili Skolimowskiej na PGE Narodowym. Chcemy podziękować kibicom i próbować poprawić ten rekord świata. Anita jest w znakomitej dyspozycji. Sezon się jeszcze nie skończył.
Teraz Anita będzie walczyła wyłącznie sama ze sobą.
Zdajemy sobie sprawę, że przechodzi do historii w spektakularnym stylu. Myślę, że to teraz będzie walka Anity z Anitą. Chciałbym, żeby miała jakąś godną rywalkę, to nakręciłoby rywalizację. Niemniej jednak nie przeszkadza mi tak jak jest.
Co najbardziej motywuje Anitę?
Nawet sytuacja z lotniska. Ilu kibiców nas powitało?! My myślimy o nich cały czas, nawet na treningach. Zrobiliśmy wszystko, by na ostatniej prostej igrzysk nie zdarzyła się taka sytuacja, która miała miejsce w przypadku Pawła Fajdka. Stworzyliśmy pewien system, w którym każdy ma określone cele. To złożyło się na rekord świata i złoty medal Anity w Rio.
Czekacie na to, co się stanie z przyłapaną na dopingu Tatianą Łysenko? To ona w Londynie zabrała Anicie złoty medal.
Jakby zostało tak jak jest, to przestałbym wierzyć w jakąś sprawiedliwość. Będę walczył o tę sprawę, nawet jeśli miałbym korzystać z pomocy prawników. System jest skorumpowany i dopuszcza do takich rzeczy. Kolejne kuriozum jest takie, że sprawa wychodzi po tak długim czasie. Gdybyśmy badali wszystkich, uniknęlibyśmy kłopotów. Na naszym podwórku też. To jest mój apel - zainwestujmy część pieniędzy z dotacji na wyczyszczenie środowiska z dopingu. Tego już nikt nie odrobi, co straciła Anita i polscy kibice. Jeden medal, to niby banalna rzecz, ale to dla nas motor napędowy do trenowania.
Jest Pan w stanie wytłumaczyć, co przydarzyło się w Rio Pawłowi Fajdkowi?
Główny faworyt, który rzuca tylko 72 metry, to sytuacja, której nie rozumiem. Paweł jest w innej grupie, ma innego trenera - trudno mi się odnieść. Jeśli rzuca się na treningu 82 metry, a na zawodach 10 metrów bliżej, to nie wiem, co się stało, że ta głowa aż tak wysiadła. Może jakaś kontuzja? To jest niewiarygodne rzucać tak blisko, jak się rzuca tak daleko.