Tu będzie sklep?

Po kilku latach problemów z budynkiem dawnej poczekalni stacji kolejowej w Sandomierzu wreszcie zapanuje względny spokój.

Jan Raczyński, zarządca budynku z ramienia Polskich Kolei Państwowych, potwierdził nam wczoraj, że budynek został wynajęty. Mężczyzna, zasłaniając się zapisami w ustawie o ochronie danych osobowych, nie zdradził, która z firm wydzierżawiła gmach. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że jest to ktoś z Sandomierza.

CO TAM BĘDZIE?

Już teraz nie milkną spekulacje na temat przeznaczenia obiektu. Jan Raczyński nie chciał zdradzić wszystkich planów najemcy. Poinformował jedynie, że przedsiębiorca chciałby tam zrobić coś w rodzaju sklepu. W jaki asortyment można byłoby się tam zaopatrzyć, Raczyński nie zdradził. Jak przekazał, póki co wynajęto sam gmach dawnej poczekalni oraz część po dawnych kasach.

W pobliżu znajduje się jeszcze jeden budynek, gdzie kiedyś urzędował zawiadowca stacji. - Tę część wkrótce wydzierżawimy, prawdopodobnie tej samej osobie. Mówi nam ona, że ma pomysł na zagospodarowanie tej części stacji - dodaje Raczyński.

DRUGI TEŻ WYNAJĘTY

Polskie Koleje Państwowe znalazły też najemcę na kolejny budynek zlokalizowany przy końcu ulicy Lwowskiej od strony Tarnobrzega. - Wynajęliśmy go firmie Konkret z Sandomierza - mówi zarządca.

Wcześniej władze Sandomierza planowały zlokalizować w tym bloku mieszkania socjalne. Pomysł jednak upadł.

Polskie Koleje Państwowe, jak powiedział Raczyński, na razie jedynie wynajmują zainteresowanym obiekty w Sandomierzu. Zdaniem zarządu, kolej nie może ich sprzedać, gdyż nie jest unormowana sytuacja własnościowa.
KRAJOBRAZ PO LIKWIDACJI

Jakiś czas temu, po tym jak zlikwidowano większość połączeń kolejowych, na dworcu w Sandomierzu postanowiono zamknąć kasy biletowe. Od tamtego czasu w poczekalni nic się nie działo. Jeszcze przez jakiś czas od zamknięcia okienek z biletami, poczekalnia była czynna całą dobę. Niestety, wielokrotnie dawali się tam we znaki chuligani. Dlatego drzwi budynku musiały być na noc szczelnie zamykane. Mimo to budynek z roku na rok ulegał dewastacji. Tłuczono szyby, malowano sprayem ściany. Kolej częściowo zabezpieczyła obiekt i konsekwentnie szukała najemcy. Prawdopodobnie chętnych byłoby o wiele więcej, gdyby nieruchomości można było od kolei kupić.

- Inwestować pieniądze w coś, co nie należy do mnie? - zastanawiał się jeden z mężczyzn, który chciał dwa lata temu wynająć budynek. - Nawet długoterminowe umowy nie dają gwarancji, że kolej nie zażąda zwrotu budynku, podczas kiedy ja już wpakowałem tam pieniądze.

Tymczasem w Skarżysku-Kamiennej pomieszczenia po dawnej poczekalni dworca rozeszły się jak świeże bułeczki. Kolej nie miała problemu ze znalezieniem chętnych na dzierżawę. Sandomierski dworzec może miałby wielu potencjalnych najemców, jednak oddalony jest od centrum o 4 kilometry. Jedną z zalet nieruchomości jest natomiast zlokalizowany na tyłach parking.

Gdyby rzeczywiście budynkiem i otoczeniem zaopiekował się dzierżawca, skończyłby się problem bezdomnych, osób nadużywających alkoholu oraz narkomanów, którzy upatrzyli sobie to miejsce jako swój "cichy" zakątek. Wreszcie mieszkańcy i policjanci odetchną z ulgą. Niegdyś stróże prawa uznali to miejsce za jedno z najniebezpieczniejszych w Sandomierzu.