Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu już wcale nie chodzi o aborcję. Ludzie po prostu mają dość

Mateusz Bolechowski
Mateusz Bolechowski

Jak rząd ma kłopoty, na przykład teraz zupełnie nie radzi sobie z szalejącą epidemią, wie, co robić. Wystarczy wyciągnąć z szafy piłkę, rzucić ją narodowi, odgwizdać, że już można i patrzeć, jak się rodacy zaczną o nią bić i kopać po kostkach. To się nazywa zarządzanie przez kryzys i jak dotąd, świetnie się udaje. Zakurzona futbolówka - aborcja znów jest w grze. Ostatnia decyzja Trybunału Konstytucyjnego, czy też pseudo trybunału, wywołała lawinową reakcję. Ludzie wyszli na ulice.

Ktoś tam w Warszawie głaszcze kota i zaciera ręce - wszystko idzie zgodnie z planem. Jakby co, to się wzrostem zakażeń obarczy tych, co się gromadzili wbrew zakazom. Ale protesty nie są już tylko przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego. Społeczeństwo ma dość obecnej władzy, postawy biskupów, epidemii i mnóstwa innych rzeczy. I głośno, nierzadko wulgarnie to wykrzykuje. Szeregowy wicepremier może się przeliczyć.

A co z aborcją? W ubiegłym roku w Polsce legalnie przeprowadzono ich 1110. Ponad jedna czwarta dotyczyła dzieci z Zespołem Downa i to budzi mój sprzeciw. Mają prawo żyć, nawet, jeśli rodzina ich nie chce. 33 razy ciąża zagrażała życiu lub zdrowiu kobiety. Tylko w trzech przypadkach była wynikiem gwałtu. Statystycznie, to jest marginalna kwestia, choć w każdym przypadku oznacza dramat i trudny wybór.

Od lat w Polsce poza przypadkami gwałtu i ciężkiego uszkodzenia płodu, zabijać nienarodzonych dzieci nie można. Lech Kaczyński twierdził, że pod żadnym pozorem tego kompromisu nie wolno naruszać. Szkoda, że brat go nie posłuchał. Każde przechylenie w lewo lub prawo rodzi poważne skutki. Albo całkowity, w skrajnych sytuacjach nieludzki zakaz, albo „aborcja na życzenie”, którą lekarze pracujący w latach 80 tych wspominają ze zgrozą. Odmówić nie mogli, a z wyrzutami sumienia musieli zmagać się sami.

Dziś znów nie ma miejsca na rozterki i wątpliwości. Trzeba się opowiedzieć! Jedni chcą bronić życia i odmawiają różaniec, ale jak się już niepełnosprawne dziecko urodzi, może liczyć tylko na poświęcenie rodziców. Feministki poczuły wiatr w żaglach i idą na ostro. Krzyczą - won od macic! Moje ciało, moja sprawa. Jakby ludzki płód to był paznokieć, który można bez bólu obciąć i odrośnie, a nie odrębna istota, czasowo zależna od żywicielki.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie