Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu trwa walka o życie. Szpital zakaźny w Starachowicach leczy najcięższe przypadki COVID-19 [DUŻO ZDJĘĆ]

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
To tutaj trafiają pacjenci najciężej przechodzący COVID-19 z całego województwa świętokrzyskiego. Specjaliści każdego dnia walczą o ich życie i szybki powrót do zdrowia. Szpital w Starachowicach niemal od początku pandemii leczy wyłącznie pacjentów zakażonych koronawirusem. Sprawdziliśmy, jak wygląda tu codzienna praca.

Kontynuujemy cykl „Echa Dnia” - Bohaterowie czasów pandemii. Tym razem odwiedziliśmy nie oddział, a cały szpital dedykowany chorym na COVID-19. Decyzja o przekształceniu lecznicy zapadła już w marcu i zaskoczyła niemal wszystkich – mieszkańców regionu, jak i samą dyrekcję i pracowników placówki. Dala nam też do zrozumienia, że sytuacja jest poważna. Latem szpital wrócił na moment do swojej poprzedniej działalności, by jesienią ponownie zmienić się w szpital zakaźny. Druga fala pandemii zaatakowała mocniej niż pierwsza i placówka w Starachowicach toczyła bój z koronawirusem na pierwszej linii frontu.

Szpital tylko dla chorych na COVID-19
- Pierwsza decyzja o przekształceniu szpitala w jednoimienny była ogromnym zaskoczeniem, ale i ogromnym przedsięwzięciem – mówi Grzegorz Kaleta, dyrektor szpitala w Starachowicach. - Należało rozplanować całą pracę placówki, w tym korytarze, którymi przemieszczać mieli się pracownicy. Zajęło nam to mnóstwo czasu, ponieważ gdy już nam się wydawało, że jest „czysta” ścieżka, okazywało się, że jednak w pewnym momencie przecina ją ta „brudna”. Więc wszystko zaczynaliśmy od początku. Finalnie udało się szpital podzielić na część „czystą” i „brudną” w taki sposób, by te dwie strefy się ze sobą nie stykały. Personel porusza się głównie piwnicami podzielonymi kolorami – czerwonym i zielonym. Pozostało także zbudowanie śluz łączących wspomniane strefy. Jak się okazało w praktyce, wszystko to zdało egzamin i nie mieliśmy ani jednego zakażenia wewnątrz szpitala – informuje Grzegorz Kaleta. - W drugim etapie było zdecydowanie łatwiej, ponieważ pozostało jedynie odtworzyć rozwiązania, które wcześniej się sprawdziły – dodaje.

Pytamy, jak zareagował wiosną personel na wieść o tym, że wkrótce kontakt z koronawirusem będzie dla nich codziennością.
- Faktycznie były pewne obawy, natomiast nikt nie uchylał się od pracy. Myślę, że środki ochrony osobistej, jak i precyzyjne podzielenie szpitala spowodowały, że strach był nieco mniejszy, a wzrósł komfort psychiczny. Jesienią każdy już był oswojony z tą sytuacją, więc tym bardziej nie było żadnych problemów – zaznacza dyrektor szpitala.

„Rzadko trafiają tu pacjenci w stanie stabilnym”
Przenosimy się na Szpitalny Oddział Ratunkowy, gdzie dyżuruje doktor Dariusz Kopania, dyrektor do spraw leczniczych w szpitalu w Starachowicach. - Przeważnie trafiają do nas pacjenci z innych jednostek, więc są oni w stanie średnio ciężkim i ciężkim, wymagającym intensywnej tlenoterapii. Rzadziej zdarzają się pacjenci w stanie stabilnym – podkreśla specjalista i dodaje, że praca na oddziale ratunkowym zdecydowanie różni się od tego, co było zanim rozpoczęła się pandemia. - Obecnie do zadań SOR-u należy koordynowanie przyjęć pacjentów oraz zabezpieczanie ich, gdyż dedykowani jesteśmy do tego, by przyjmować osoby z potwierdzonym zakażeniem. Nie odmawiamy jednak pomocy, gdy pilnie potrzebuje jej pacjent niezakażony – na przykład w przypadku zawału czy udaru – podkreśla lekarz. - SOR koordynuje całą ścieżkę przyjęcia pacjenta. Pierwsza droga to otrzymanie informacji z innej placówki, że pacjent zostanie do nas przewieziony i SOR ma dopilnować, by taka osoba bezpiecznie trafiła na odpowiedni oddział. Druga droga zakłada przywiezienie pacjenta przez karetkę, bez wcześniej uzgodnionego miejsca w szpitalu. Taki pacjent przyjmowany jest na specjalną salę, gdzie jest wstępnie diagnozowany i jeśli wymaga hospitalizacji to przekazywany jest na oddział. Kolejna ścieżka przyjęcia dotyczy kobiet w ciąży – wymienia doktor Dariusz Kopania.

Noworodek zakażony koronawirusem?
Kobiety w ciąży to osobny bardzo ważny temat. Te zakażone koronawirusem przyjmowane są właśnie do szpitala w Starachowicach. Jak wygląda opieka nad ciężarną oraz czym różni się poród? - Jesteśmy jedynym oddziałem położniczo-ginekologicznym w województwie świętokrzyskim, gdzie przyjmowane są pacjentki w ciąży zakażone koronawirusem – zwraca uwagę doktor Jacek Walkowski, ginekolog i położnik, zastępca kierownika oddziału położniczo-ginekologicznego dla pacjentek covidowych. - Te porody nie różnią się bardzo od porodów, które mieliśmy do tej pory, jednakże nie mogą w nich uczestniczyć osoby trzecie. To oznacza, że nie ma porodów rodzinnych. Staramy się również zminimalizować liczbę osób, które opiekują się rodzącą kobietą. W trakcie porodu, jeśli trwa on długo – kilkanaście godzin, częściej decydujemy się na wykonanie cięcia cesarskiego – podkreśla lekarz.

Wielu nurtuje pytanie czy jeśli matka jest chora na COVID-19 to czy jej nowonarodzone dziecko również będzie zakażone. - Nie mieliśmy zakażonego noworodka, wszystkie dzieci były ujemne. Jeżeli dziecko się zaraża od matki to dzieje się to już po porodzie – wyjaśnia doktor Jacek Walkowski. - Niestety, poród w kolejnych dobach nie jest dla pacjentki przyjemny, ponieważ właśnie z tego powodu staramy się dziecko od niej oddzielać. Jest to w pewien sposób traumatyczne, jednak nadal wiemy na tyle mało o tej chorobie, że trudno nam jest ocenić co by się stało, jeśli dzieci zostawałyby przy matkach. Jaki odsetek zostałby zakażony i jaki byłby przebieg choroby – dodaje.

„Ja przeżyłem, mój brat nie...”
Następnie udajemy się na jeden z oddziałów. To między innymi tutaj znajdują się pacjenci leczeni na COVID-19. Jedni wciąż czują się fatalnie, inni przygotowywani są do wypisu. - Choruję od 23 października. Pojawiły się straszne bóle głowy i żołądka. Nie mogłem się nawet dotknąć, ani oddychać, bo dolegliwości tylko się nasilały – opisuje pan Krzysztof Rurarz.

Po wykonaniu testów okazało się, że to koronawirus. Ostatecznie pan Krzysztof trafił do szpitala w Starachowicach, gdzie dochodzi do siebie. - Już jest dużo lepiej. Od razu otrzymałem tu osocze i niemal wszystko przeszło. Ja zdrowieje, ale niestety mój brat również zachorował. COVID go pokonał i zmarł… Ja również w trakcie choroby bałem się, że to już koniec. Tylko to było w głowie- mówi ze łzami w oczach.

Odwiedzamy kolejnego pacjenta, dużo młodszego od poprzedniego. Leży na łóżku i widać, że wciąż nie czuje się dobrze. - I tak jest już lepiej. Odczuwałem niesamowity ból całego ciała. Nawet włosy na głowie mnie bolały. Do tego dochodził kaszel i duszności. Teraz już się szykuję do domu – śmiał się pan Paweł Bado.

Pacjentów wciąż jest wielu
Pytamy personelu jak wygląda praca z takimi pacjentami. - Pacjenci, których leczymy mają liczne choroby współistniejące. To bardzo ciężko chorzy ludzie. Leczymy ich stosując tlenoterapię, leki przeciwwirusowe, sterydy, antybiotyki, osocze. Wszystko to, co jest w standardach jest u nas dostępne. Chcemy zapewniać opiekę na najwyższym poziomie – mówi doktor Katarzyna Bujak, specjalista chorób wewnętrznych i gastroenterologii oraz zakaźnik ze szpitala w Starachowicach. - Obecnie mamy praktycznie 100-procentowe obłożenie. 1-2 łóżka zwalniają się podczas wypisów, ale niemal natychmiast zajmowane są przez innych pacjentów – dodaje.

– Pielęgniarką jestem od kilkunastu lat, ale pierwszy raz przyszło nam się zmierzyć z takim wirusem. Na początku mieliśmy mnóstwo pytań – jak sobie poradzić? Jak się ubrać? Jakie procedury wdrożyć by było bezpiecznie dla nas i dla pacjentów? - wymienia Iwona Skiba, pielęgniarka oddziałowa. - Z czasem wszystko się wyjaśniło. To o czym warto wspomnieć, to fakt, że podczas pracy na oddziale zakaźnym pielęgniarka nie jest w stanie wykonać tylu czynności co zwyczajowo. Musimy się ubrać w specjalną odzież, następnie rozebrać, zadbać o wszelkie środki bezpieczeństwa, a to zabiera sporo czasu. Jednak dobro pacjenta jest dla nas priorytetem i każda z nas stara się wypełniać swoje obowiązki najlepiej jak potrafi – dodaje.

Ciężka praca jest również na innych piętrach lecznicach, na przykład w byłym oddziale urazowo-ortopedycznym. Obecnie jest to oddział zakaźny, jak każdy w placówce. - Trafiają tu pacjenci z urazami, którzy są zakażeni koronawirusem, ale też inni, gdy na innych piętrach brakuje miejsc. Obecnie jest nam o wiele ciężej niż w czasach, gdy pracowaliśmy w warunkach „normalnych”. Wiąże się to głównie z tym, że do pacjentów musimy wchodzić z zachowaniem wszelkich reżimów sanitarnych, ubierając się w kombinezon oraz wszelkie inne zabezpieczenia. Część pracowników przebywa na stronie „brudnej”, inni na „czystej”, więc informacje na temat pacjentów muszą być przekazywane telefonicznie – wyjaśnia doktor Tomasz Skorzyński, specjalista w zakresie ortopedii i traumatologii ruchu.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie