Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko siedem procent Polaków wie o zbrodni wołyńskiej

Iza BEDNARZ [email protected]
Wystawę "Wołyń – ziemia naznaczona polską krwią” przygotowało Muzeum Wsi Kieleckiej – mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie. – Warto poznać tę kartę naszej historii – mówi Jarosław Machnicki, dyrektor Wojewódzkiego Domu Kultury w Kielcach, gdzie wystawę można obejrzeć.
Wystawę "Wołyń – ziemia naznaczona polską krwią” przygotowało Muzeum Wsi Kieleckiej – mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie. – Warto poznać tę kartę naszej historii – mówi Jarosław Machnicki, dyrektor Wojewódzkiego Domu Kultury w Kielcach, gdzie wystawę można obejrzeć. Aleksander Piekarski
Trwają obchody rocznicowe w celu upamiętnienia zbrodni na Polakach dokonanych na Kresach Wschodnich. Ale tylko 7 procent współczesnych Polaków wie, co się stało w latach 40. na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.

[galeria_glowna]

Rzeź wołyńska

Rzeź wołyńska

11 lipca jest datą symboliczną. Tego dnia w 1943 r., podczas "krwawej niedzieli" oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii dokonały ataku na 99 miejscowości na Wołyniu, mordując w bestialski sposób wszystkich mieszkańców narodowości polskiej - mężczyzn, kobiet i dzieci. Łączna liczba ofiar zbrodni dokonanych na Polakach w latach 1943-1945 przez oddziały UPA zamyka się w liczbie minimum 100 tysięcy osób. Podczas tzw. akcji antypolskich zniszczono wówczas ok. 1500 miejscowości zamieszkiwanych przez Polaków, głównie wiosek i małych miasteczek. Wiele nich nigdy się nie odrodziła i trwale zniknęła z krajobrazu Kresów Wschodnich. Około 485 tysięcy Polaków z Wołynia i Galicji Wschodniej w obliczu zagrożenia ze strony nacjonalistów ukraińskich zmuszona została do emigracji na tereny Polski centralnej.

Niewiele spośród osób zapytanych przez nas w ulicznej sondzie potrafiło powiedzieć, czym była rzeź wołyńska. - Coś tam było, chyba Ukraińcy mordowali Polaków. Nie uczyliśmy się o tym na historii - takie odpowiedzi padały najczęściej.

Leszka Bukowskiego, naczelnika kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej wcale nie dziwi ta luka w znajomości historii Polski. - My nawet nie potrafimy powiedzieć, ile osób zginęło na Wołyniu i w Galicji Wschodniej podczas akcji antypolskiej prowadzonej przez oddziały UPA i zaprzyjaźnionych z nacjonalistami Ukraińców.

TRUDNO POLICZYĆ

Historycy, badacze szacują, że zamordowano wówczas 100 - 130 tysięcy, a nawet 160 tysięcy obywateli polskich. Zidentyfikowano tożsamość tylko 35 procent ofiar. - Niestety, mamy z tym ogromny problem. Prawie nie ma już świadków. Strona ukraińska nie jest zainteresowana udostępnianiem dokumentów. I trudno się dziwić - mówi Bukowski.

Wydarzenia na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 40. przez wiele lat czekały na wyjaśnienie. - Moskwie nie zależało na upublicznianiu i wyjaśnianiu tych zbrodni. Dbała, żeby pod jej zwierzchnością między stroną polską a ukraińską panowały prawidłowe stosunki. Niepokoje na pograniczu nie były potrzebne - wyjaśnia Bukowski.

Temat ożył dopiero po transformacji ustrojowej w 1989 roku. Co najmniej o 40 lat za późno. - Wszystkie inne narody, które w czasie drugiej wojny światowej były pod okupacją niemiecką, zaraz w 1945 roku dokonały rachunku strat osobowych. My podaliśmy je szacunkowo na podstawie wyceny strat materialnych. Dopiero ostatnie badania potwierdzają, że liczba ofiar wojny i okupacji niemieckiej w Polsce nie sięgała ponad 6,4 miliona, jak nas uczono w szkole, ale około 5,5 miliona - mówi naczelnik kieleckiej delegatury IPN.

Straty Polaków na Wschodzie są dopiero liczone. Dochodzenie w sprawie zbrodni ludobójstwa dokonanej na narodzie polskim na Wołyniu i w Galicji Wschodniej prowadzą delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie, Krakowie i Wrocławiu, bo do tych regionów trafiali najczęściej uciekinierzy i Polacy przesiedleni z Kresów Wschodnich po 1945 roku.

Kieleckich śladów jest niewiele. Najbardziej znana jest historia rodziny Krzesimira Dębskiego, kompozytora i muzyka jazzowego. Jego rodzice mieszkali w Kisielinie w województwie wołyńskim na Ukrainie. Poznali się 11 lipca 1943 roku, kiedy kościół, w którym byli na niedzielnej mszy, otoczyli uzbrojeni członkowie UPA. Ojciec Krzesimira Włodzimierz Sławosz Dębski dowodził obroną oblężonych w kościele Polaków, od odniesionych ran stracił nogę. Ocaleli z masakry dzięki pomocy ukraińskich sąsiadów, u których się ukrywali przez kilka dni. Po wykurowaniu się Włodzimierz Dębski wstąpił do 27 Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej i przeszedł cały szlak bojowy dywizji. Po wojnie rodzina Dębskich przez kilka lat mieszkała w Kielcach.

TRUDNO ZROZUMIEĆ

W piątek w Sejmie posłowie po wielotygodniowej burzliwej debacie przyjęli uchwałę w sprawie zbrodni wołyńskiej. Odrzucili poprawkę w sprawie określenia jej terminem ludobójstwa. Nie zgodzili się również na ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Wołyńskiej i Męczeństwa Kresowian.

- Pod koniec 1942 roku we Lwowie spotkali się najważniejsi ludzie Bandery i podjęli decyzję o rozpoczęciu tak zwanej akcji antypolskiej, czyli "wyeliminowania polskiego żywiołu" z ziem ukraińskich - przypomina ustalenia historyków Leszek Bukowski. - Czym to było, jeśli nie zaplanowanym ludobójstwem skierowanym na wyniszczenie polskiej grupy narodowościowej na terytorium Ukrainy?

- Być może trzeba poszukać dodatkowego określenia, bo ani czystka etniczna, ani ludobójstwo nie oddaje w pełni tego, co się stało na Wołyniu i w Galicji Wschodniej - mówi Jarosław Machnicki, historyk, dyrektor Wojewódzkiego Domu Kultury w Kielcach.

Na razie trzeba się uczyć rozumienia historii. Kilka tygodni temu grupa uczniów szkół ponadgimnazjalnych z województwa świętokrzyskiego - laureatów konkursu o historii Kresów Wschodnich pojechała w nagrodę na wycieczkę do Lwowa, Kamieńca Podolskiego, Krzemieńca. Po drodze odwiedzili Hutę Pieniacką, wieś, w której do 20 lutego 1944 roku mieszkało ponad 1000 Polaków. W ciągu jednego dnia banderowcy wymordowali mieszkańców, wieś spalili, zrównali z ziemią. - Szliśmy kilka kilometrów polami na miejsce, gdzie w szczerym polu stoi samotny obelisk z nazwiskami ofiar. To tak silnie dotarło do tych młodych ludzi, że nie mogli powstrzymać emocji. Mimo, że potem zwiedzali inne miejsca, w rozmowach wciąż wracali do Huty Pieniackiej - opowiada Bukowski. - Ta historia nie jest za trudna, ona jest wciąż nieodkryta.

TRZEBA POZNAĆ

Od poniedziałku w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach będzie można oglądać wystawę "Wołyń - ziemia naznaczona polską krwią" składającą się z plansz bogato ilustrowanych dokumentami i zdjęciami. Przygotowało ją Muzeum Wsi Kieleckiej - mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie we współpracy z kielecką delegaturą IPN. Częścią ekspozycji są filmy dokumentalne "Kryptonim Pożoga. Dramat wołyński (1939-1945)", w reżyserii Wincentego Ronisza i "Wołyń w pożodze" w reżyserii Adama Sikorskiego. - O tym, czym była rzeź wołyńska trzeba mówić, bo wiedza o niej jest niewystarczająca - uważa Jarosław Machnicki. - Żeby zrozumieć, trzeba poznać, dlatego zapraszamy na wystawę mieszkańców regionu, wakacyjnych gości, uczestników Festiwalu Harcerskiego, gości igrzysk polonijnych. Dla grup zorganizowanych możemy wyświetlić filmy dokumentalne towarzyszące tej wystawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie