Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraina. Kilka godzin w Kołomyi (zdjęcia)

Marzena Kądziela
Główny deptak miasta
Główny deptak miasta Marzena Kądziela
Gorące czebureki można tu kupić w oknie zwyczajnego domostwa, a suszone ryby na straganie przy ulicy. W Kołomyi nie wolno się śpieszyć. Wtedy na pewno dostrzeżemy prawdziwy urok tego ukraińskiego miasta.

[galeria_glowna]

Ukraina. Kilka godzin w Kołomyi (zdjęcia)
Marzena Kądziela

(fot. Marzena Kądziela)

Jesteśmy w Kołomyi, 70-tysięcznym mieście na Ukrainie, siedzibie obwodu iwanofrankowskiego (stanisławowskiego). Nie bez powodu zwane jest ono bramą do Karpat Wschodnich, stolicą Pokucia czy Huculszczyzny. Stąd już niedaleko choćby do Czarnohory, masywu ukochanego przez miłośników gór, rozrzuconych po nich huculskich wiosek, wartko płynącego Prutu czy Czeremoszu.

Parkujemy auta koło zielonego parku. Zza drzew przebija ostra pomarańczowa barwa. Po chwili już wiem, że to kolor gigantycznego jaja, a to 13-metrowej wysokości jajo to nic innego jak budynek największego na świecie, do niedawna jedynego, Muzeum Pisanki.

Ukraina. Kilka godzin w Kołomyi (zdjęcia)
Marzena Kądziela

(fot. Marzena Kądziela)

10 TYSIĘCY JAJ

Muzeum powstało w 2000 roku, a w jego zbiorach znajduje się około 10 tysięcy pisanek z całego świata, nawet z tak odległych krajów jak Chiny, Izrael, Egipt, Indie, Sri Lanka, Kenia, Japonia. Jednak prawdziwym skarbem nie są malowane jaja zza morza, ale te miejscowe, wykonane przez mieszkańców Pokucia i Huculszczyny. Bo to właśnie oni w zdobieniu jaj byli i są prawdziwymi mistrzami.

Najpierw przewodniczka pokazuje narzędzia do zdobienia jaj, tłumaczy, na czym polegały techniki upiększania. Potem w kolejnych gablotach oglądamy tysiące jaj malowanych, wydrapywanych, wyklejanych, obszywanych, haftowanych, oblepianych ziarnami maku, zbóż, czy koralikami. Od jaj kurzych, przepiórczych, gęsich, kaczych, orlich czy strusich może zakręcić się w głowie.

Wzory wykonywane na jajach są zarówno proste, jak i niezwykle misterne, wymagające nie tylko ogromnego talentu, umiejętności, doświadczenia, ale i wielkiej cierpliwości artysty.

W muzeum można dowiedzieć się, że na Huculszczyźnie jajami obdarowywani się nie tylko z okazji świat wielkanocnych, ale także z okazji narodzin, ślubów, a także pogrzebów.

Ukraina. Kilka godzin w Kołomyi (zdjęcia)
Marzena Kądziela

(fot. Marzena Kądziela)

TRAGICZNE LOSY KOŁOMYI

Po tym barwnym pisankowo - kraszankowym spektaklu ruszamy na spacer po Kołomyi, mieście, które posiada niezwykle barwną, ale i tragiczną historię. Najazdy Mongołów, Tatarów, Turków, walki pomiędzy królami polskimi, a wołoskimi hospodarami, liczne pożary wyniszczały je. Ginęli ludzie, albo trafiali do niewoli. W pierwszej połowie XVII wieku Kołomyja była do tego stopnia zniszczona przez Turków, że postanowiono nie odbudowywać jej lecz tworzyć od nowa, nieco dalej od rzeki Prut, która w czasie powodzi także szerzyła spustoszenie.

Kołomyja miała także swoje złote lata, choćby wtedy, gdy jej mieszkańcy żyli z wydobywania soli i handlu nią. W połowie XVI wieku na przykład w mieście istniało 50 warzelni soli.
Należąca do Polski Kołomyja, podczas I rozbioru, w 1772 roku weszła w skład Austrii. W 1879 roku w pobliżu miasta inżynier Stanisław Szczepanowski rozpoczął wydobycie ropy naftowej, co spowodowało rozwój handlu, przedsiębiorstw, dróg i kolei.

Na początku wieku XX w Kołomyi mieszkali Polacy, Rusini, Żydzi, Niemcy. Wszystkich dotknęła tragedia I wojny światowej, a potem, jeszcze większy koszmar drugiej wojny, po której miasto znalazło się w granicach Związku Radzieckiego, od 1991 roku - Ukrainy.

Ukraina. Kilka godzin w Kołomyi (zdjęcia)
Marzena Kądziela

(fot. Marzena Kądziela)

HUCULI TO PRAWDZIWI ARTYŚCI

W pięknym budynku wzniesionym na przełomie wieków XIX i XX na Ukraiński Dom Ludowy mieści się obecnie Muzeum Huculszczyzny i Pokucia. Bez problemu można zamówić przewodnika, który opowie nam o dziejach tej ziemi i jej mieszkańców wspaniałe historie w języku polskim.

A jest o czym i o kim opowiadać, bowiem Huculi to niezwykle barwna grupa etniczna, o której powstało wiele opowieści, legend, pieśni. Kim są Huculi? To górale mieszanego pochodzenia rusińskiego i wołoskiego, zamieszkujący ukraińską i rumuńską część Karpat Wschodnich - Gorgany, Czarnohorę, Świdowiec, Karpaty Marmaroskie, Połoniny Hryniawskie i Beskidy Pokucko-Bukowińskie. Obok Bojków, z którymi sąsiadują od zachodu, i Łemków, jest to jedna z trzech głównych grup rusińskich górali mieszkających we wschodniej części łuku karpackiego. Określenie "Huculi" upowszechniło się w XIX wieku.

Górale zajmowali się hodowlą bydła, koni, owiec, myślistwem. Mieszkając w domostwach górskich oddalonych od siebie, tworzyli prawdziwe cudeńka do codziennego użytku, które dziś są uznawane za dzieła sztuki ludowej. I takie dzieła sztuki można oglądać w kilku salach muzealnych.

Znajdziemy tam wyposażenie chat huculskich, sprzęty używane w kuchni i gospodarstwie rolnym, ozdobne pasy, fajki, brosze, bajecznie haftowane koszule, serdaki, nakrycia głowy, siekierki, toporki, ale także święte obrazki, krzyże czy makiety cerkwi.

W muzeum dowiaduje się, że w 1876 r. powstała w Kołomyi Szkoła Przemysłu Ceramicznego nazywana też Krajową Szkołą Garncarstwa. Miała ona szczególne osiągnięcia w kształceniu garncarzy i kaflarzy - producentów kafli do pieców, które trafiały nawet na cesarskie pokoje w Wiedniu. Także takie kafle możemy oglądać w gmachu.

Ukraina. Kilka godzin w Kołomyi (zdjęcia)
Marzena Kądziela

(fot. Marzena Kądziela)

CZEBUREKI SPOD FIRANKI

Wracamy do współczesnej kołomyjskiej ulicy. Starsze kobiety w chustkach na głowie sprzedają kwiaty, na tle sklepowych wystaw z nowoczesnym sprzętem elektronicznym. W jakimś zaułku zauważamy, że ktoś kupuje jakąś przekąskę wprost z okna domostwa na parterze starej kamienicy. Okazuje się, że to czeburek, czyli wielki pieróg nadziany cebulą i tłustym mięsem i smażony w głębokim tłuszczu. Płacimy za niego równowartość złotówki i ręka spod firanki podaje nam gorące sporej wielkości danie. Kilka kroków dalej w tekturowych pudłach leżą solone i suszone leszcze, okonie i inne ryby w cenie kilku złotych za sztukę.

Główny deptak Kołomyi, na początku którego znajduje się ratusz, pełen jest ładnie odrestaurowanych kamienic, w których mieszczą się banki, sklepy, biura. Bez problemu można w wielu kantorach wymienić na hrywny nasze złotówki. W jednym z barów jemy pyszny barszcz ukraiński i ruskie pierogi. Żałujemy, że w Kołomyi jesteśmy tylko przejazdem, bo wiem, że jest tu jeszcze wiele miejsc do odkrycia, choćby takich związanych z wybitnymi Polakami, którzy jak twórca pieśni "Bóg się rodzi" czy "Kiedy ranne wstają zorze", Franciszek Karpiński, urodził się w pobliżu dzisiaj ukraińskiego miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie