Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Usłyszałem, że mam pół roku życia. To było półtora roku temu...Niezwykła historia walki Darka ze Starachowic, byłego żołnierza i policjanta

Sławomir Sijer
Dariusz Grunt poleca jako terapię wszelką aktywność, także fizyczną.  Jazda na rowerze jest dobrym przykładem.
Dariusz Grunt poleca jako terapię wszelką aktywność, także fizyczną. Jazda na rowerze jest dobrym przykładem.
Zostało panu jakieś pół roku życia - usłyszał od lekarza Dariusz Grunt ze Starachowic. Półtora roku od tamtej chwili pan Dariusz wciąż cieszy się życiem! I wie co robić, aby cieszyć się nim jak najdłużej

Co myśli człowiek po usłyszeniu takiego wyroku? Pierwszą moją myślą było to, żeby uporządkować swoje sprawy. Posprzątać po sobie. Przekazać wszystko żonie i dzieciom, żeby ich potem nic nie zaskoczyło. Do tej pory w domu to ja zajmowałem się finansami i innymi sprawami dotyczącymi gospodarstwa domowego, więc takie myślenie było naturalne. A po tych porządkach miałbym jeszcze czas się pożegnać ze wszystkimi. Ale muszą jeszcze poczekać - uśmiecha się Dariusz Grunt.

Pacjencie, lecz się sam?

- Po przejściu na policyjną emeryturę postanowiłem zadbać o zdrowie - mówi pan Dariusz. - Mieliśmy z żoną fajne plany na dalsze życie: kupić kampera i zwiedzać świat. Najpierw jednak chciałem wyleczyć chorobę jelita, jaką u mnie zdiagnozowano. Ponieważ objawy nie ustępowały, zacząłem robić badania na własną rękę. Zaniepokoił mnie negatywny wynik prostego badania markerowego. Od lekarza rodzinnego dostałem kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego, czyli popularnie nazywaną zieloną kartę DiLO i skierowanie do Świętokrzyskiego Centrum Onkologii. Tu bardzo szybko stwierdzono, że mam nowotwór złośliwy G2, który w momencie diagnozy miał już IV stadium zaawansowania. I przerzuty do otrzewnej. To wówczas usłyszałem, że zostało mi pół roku życia i propozycję chemioterapii... paliatywnej. Wiedziałem już wówczas, że są metody leczenia takiego raka, ale lekarz nie słuchał. I tak zaczęła się moja osobista podróż „po zdrowie”. Dotarłem do jednego z państwowych ośrodków wykonujących chemioterapię dootrzewnową, ale najbliższy termin był za... 8 miesięcy. Taki zabieg wykonywano tam raz na tydzień, bo szpitalowi się to nie opłacało. Potrzebny mi zabieg jest na liście refundowanych, ale fatalnie wyceniony. Na kilka tysięcy złotych, podczas gdy kosztuje faktycznie kilka razy więcej. To zresztą dotyczy wielu innych zabiegów. W końcu znalazłem szpital w Brzezinkach pod Łodzią, w 80 procentach prywatny, zgłosiłem się i po tygodniu miałem zabieg. Kosztował 23 tysiące złotych, ale dla mnie liczy się przede wszystkim czas. 10 maja tego roku miałem drugi zabieg, ale już za 35 tysięcy. Ważne, że są efekty, choć mój przypadek jest trudny: zniknął guz, ale zostały przerzuty.

HIPEK i autoterapia

Co takiego robią w Brzezinkach? Nic nowego. Na świecie rzecz jasna. Profesor Tomasz Jastrzębski od 8 lat leczy nowotwory metodą HIPEK, którą podpatrzył w Niemczech.

- Robią to jeszcze w kilku ośrodkach w Polsce, ale trzeba się dowiedzieć samemu, albo od innego chorego. Dzięki internetowi bardzo poszerzyłem swoją wiedzę. Tam też trafiłem na Fundację Alivia, która pomaga mi do tej pory, zwłaszcza w zbieraniu funduszy na leczenie. Ale radzą też jak postępować, jakie prawa mi przysługują i jak ich dochodzić. Tylko nie ma żadnej pewności, że uda się je wyegzekwować. Na szczęście znajdują się ludzie, którzy pomagają. Po pierwsze moja rodzina, która wspiera mnie na każdym kroku. Koledzy z dawnej pracy też nie zapomnieli. Nawet dawni „podopieczni”, a przez ponad 20 lat jako policjant walczyłem z przestępczością narkotykową i sporo starachowickiej młodzieży przeszło przez „moje ręce”. Dziś niektórzy z nich są poważnymi przedsiębiorcami i pamiętają, że kiedyś pomagałem im wyjść na prostą. Dziękuję wszystkim. A dla innych chorych mam radę: nie załamujcie się, bądźcie dalej aktywni w życiu. To jedna z najlepszych terapii. Spotkaliśmy się w siedzibie Ligi Obrony Kraju w Starachowicach, bo działam tu i śpiewam w zespole „Wiarusy”. Śpiewam też w chórze przy Parafii Wszystkich Świętych. Jestem aktywnym działaczem Stowarzyszenia Spółdzielców Wspólnot Mieszkaniowych a jak czas pozwoli, zrobię coś dla Stowarzyszenia Skoczków Spadochronowych w Kielcach, jako były żołnierz VI Brygady Powietrzno-Desantowej. Po mieście poruszam się na rowerze. O chorobie staram się myśleć jak najmniej, chociaż ostatnio zadzwonił nowy znajomy ze szpitala, żeby się pożegnać... Przede mną jeszcze dużo walki, ale to potem. Teraz jest czas na wakacje.

POLECAMY RÓWNIEŻ:




TOP10 najbardziej niebezpiecznych krajów na wakacje 2018





Wakacje 2018. Jedziesz do tych krajów? Sprawdź na co warto się zaszczepić!






TOP 10: Plaże nudystów w Polsce [18+] Jak wyglądają?





Nietypowe zwyczaje ślubne na świecie - TOP 10





Czy wiesz co zamówić w smażalni? Sprawdź, których ryb powinno się unikać!






Tego musisz spróbować. TOP 12 sportów wodnych



ZOBACZ TAKŻE: Wypadek pod Kielcami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie