Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Valerjan Romanovski był w Laponii. Ekstremalna wyprawa na granicy ludzkich możliwości [ZDJĘCIA]

Michał Kolera
Michał Kolera
Wideo
od 16 lat
Valerjan Romanovski, 47-latek z Buska-Zdroju, rekordzista księgi Guinnessa, znany z ekstremalnych zimowych wyczynów na rowerze i w wodzie, po raz kolejny zaszokował Polskę. Przez 50 dni przebywał na zamarzniętych rzekach w Finlandii bez kontaktu z cywilizacją, ogrzewając się jedynie... ciepłem własnego ciała. Wyniki badań jego organizmu są obecnie analizowane przez naukowców z Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Wyprawy Valerjana przyczyniają się do coraz lepszego rozumienia tego, jak funkcjonuje ludzki organizm w bardzo niskich temperaturach.

Valerjan Romanovski tydzień temu wrócił Finlandii. Przebywał w Laponii, krainie geograficznej znanej z surowych zim. Spędził 50 dni na zamarzniętych rzekach, nie korzystając w ogóle z ciepła zewnętrznego. Ogrzewało go tylko ciepło jego własnego ciała. Jadł zamarznięte jedzenie, pił wodę, którą dostarczała mu natura.

Bardzo zimny kraj

- Wybrałem Laponię, bo na Syberii byłem już dwa razy. Zresztą, z powodu korona-wirusa, i tak nie byłbym w stanie pojechać do Rosji. Szukałem regionu świata, gdzie byłby mróz. Postanowiłem jechać do Finlandii, gdzie mam za partnerów fińskie firmy. W mieście Rovaniemi istnieje też fińsko-polskie stowarzyszenie. Dzięki wszystkim przyjaciołom mogłem uzyskać niezbędne pozwolenia na taką wyprawę. Kiedy Finowie zobaczą kogoś, kto śpi na rzece, mogliby uznać to za dziwne i zadzwonić przecież po policję. A tak funkcjonariusze mieli już zanotowane, że nie zwariowałem, ale jest to część wyprawy badawczej - relacjonuje Valerjan Romanovski.

Zobacz też:
Oficjalny kanał Youtube Valerjana Romanovskiego
Więcej na profilu facebookowym Valerjana Romanovskiego
Oswajamy Żywioły - profil na Facebooku opisujący wyprawy Valerjana Romanovskiego

Do Laponii wyjechał 6 grudnia 2020, wrócił na koniec stycznia 2021. Dwa tygodnie, okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku spędził w kompletnej głuszy, nie widując żadnych ludzi. W tym czasie w Laponii dzień trwa zaledwie trzy godziny, przez resztę doby panują kompletne ciemności.

- Umysł ludzki nie jest przyzwyczajony do funkcjonowania w takich warunkach. Ma to swój wpływ na zdrowie psychiczne. Chciałem przetestować, jak te ciemności i ciągłe przebywanie na mrozie wpłynie na moją psychikę - mówi Valerjan Romanovski.

Lód pękł na stu metrach!

Założeniem wyprawy było funkcjonowanie bez zewnętrznych źródeł ciepła. Valerjan Romanovski nie miał podgrzewanych posiłków, ciepłych napojów, nie palił ogniska, nie miał możliwości suszenia ubrań.

Jedynym źródłem ciepła, z jakiego korzystał była energia wytwarzana przez jego własne ciało.

- Dlatego stosowałem zasadę, żeby cały czas się ruszać, od razu po przebudzeniu i wyjściu ze śpiwora. Kiedy człowiek usiądzie na dłuższy czas, za chwilę zamarza. Podróżowałem po zamarzniętych rzekach, nawet po 20 kilometrów. W pierwszym tygodniu wyprawy było mało śniegu, więc mogłem po rzece jeździć rowerem. W styczniu śniegu przybyło, wtedy jeździłem na nartach. Kiedy byłem w śpiworze, mogłem odpoczywać - opowiada wędrowiec.

Podczas wyprawy potwierdziło się, że ciało ludzkie jest w stanie wytwarzać niesamowite ilości ciepła. - Pamiętam, że pierwszego dnia położyłem się na platformie, która miała za zadanie oddalić mnie od powierzchni lodu. Dodatkowo byłem jeszcze izolowany futrem. Kiedy obudziłem się, rano zobaczyłem, że pode mną lód jest już w postaci płynnej, a na zamarzniętej rzece pojawiło się pęknięcie długości około 100 metrów. Gdybym pozostał tam dłużej, mogło być naprawdę niebezpiecznie - mówi Valerjan Romanovski. Zdarzenie z lodem spowodowało, że ze spaniem przeniósł się na pobliską wysepkę.

W styczniu przyszły niskie temperatury, poniżej 35 stopni na minusie. Zbudował natenczas igloo, gdzie panowały cisza i spokój. Było też cieplej, niż na zewnątrz, gdyż to schronienie ogrzewał własnym ciałem. - Jednak w igloo powtórzyła się sytuacja. Pomimo, że lód był gruby, między 20 a 30 centymetrów, a spałem na wielu warstwach izolacyjnych, futrze baranim, karimacie, folii bąbelkowej, zobaczyłem, że zapadam się coraz głębiej. Pewnego dnia rano odsunąłem wszystkie te rzeczy i zobaczyłem, że własnym ciałem wytopiłem nieckę w lodzie o głębokości około 10 centymetrów, w której stała woda - wspomina Valerjan Romanowski.

Mieszkał w miejscu, gdzie łączy się kilka rzek. Cały czas przebywał na zamarzniętym lodzie. Unikał kontaktu z cywilizacją, miewał tylko pojedyncze odwiedziny. Obserwował za to dzikie zwierzęta.

- Od czasu do czasu odwiedzały mnie renifery. Kiedy było dużo śniegu, mogłem analizować ślady różnych stworzeń. Prócz reniferów były to łosie, zające, lisy. Podejrzewam, że widziałem dosyć blisko tropy wilków. Wiedziałem, że nie jestem sam. Nocami słyszałem, jak wokół mnie funkcjonuje przyroda. Miałem poczucie, że jestem jej częścią - opisuje rekordzista księgi Guinnessa z Buska-Zdroju.

Jedzenie to podstawa

Na śniadanie jadł produkty białkowo-tłuszczowe - mięso, masło, chleb. Wszystko było zamrożone. Po śniadaniu garść suszonych owoców i orzechów. Po pięcio - ośmiogodzinnym spacerze, nartach, rowerze zazwyczaj spożywał pyłek pszczeli, nieraz ser żółty. Przed snem natomiast kosztował miodów z pasiek świętokrzyskich, których miał ze sobą aż siedem gatunków. Później w śpiworze spędzał około dziesięciu godzin. Na wyprawie odżywiał się dobrze, jednak schudł 10 kilogramów.

- Na wyprawie człowiek odżywia się nie dla wrażeń smakowych, ale w konkretnym celu - by ułatwić organizmowi wytwarzanie ciepła. Dlatego wieczorem, przed snem, jadłem miody oraz pierzgę. Jest to połączenie pyłku kwiatowego, miodu, mleczka pszczelego oraz enzymów pszczelich. Chodzi o to, by ciało mogło mieć łatwo dostępną energię, aby móc się ogrzać podczas snu - opisuje podróżnik.

W grudniu i styczniu Valerjan Romanovski, podróżnik i rekordzista Guinnesa z Buska-Zdroju przebywał na wyprawie do Laponii. Sprawdzał, jak długo może wytrzymać ludzki organizm bez zewnętrznych źródeł ciepła. Valerjan morsował, spacerował, podziwiając piękne krajobrazy północnej Finlandii, ale także jeździł na rowerze i nartach po zamarzniętych rzekach. >>>Zobacz zdjęcia w wyprawy Valerjana Romanovskiego na kolejnych slajdachRelacja z wyprawy Valerjana RomanovskiegoZobacz też: Oficjalny kanał Youtube Valerjana RomanovskiegoWięcej na profilu facebookowym Valerjana RomanovskiegoOswajamy Żywioły - profil na Facebooku opisujący wyprawy Valerjana Romanovskiego

Wyprawa Valerjana Romanovskiego do Laponii. Zobacz niesamowite zdjęcia

Z kolei na śniadanie jadł produkty zwierzęce. - Z rana potrzebowałem z kolei energii pozyskiwanej z tłuszczów. Ta energia jest uwalniana w trochę inny sposób, niż ta pochodząca z węglowodanów. Doskonałym uzupełnieniem były suszone owoce jedzone w środku dnia - mówi Valerjan Romanovski.

Czy nie brakowało mu towarzystwa przez tak długi czas? - To nie był dla mnie pierwszy projekt zimowy. Mój umysł i ciało dość szybko przestawiły się na to, że jestem sam. Skupiałem się na zadaniu, które mam wykonać danego dnia. Początkowo trochę tęskniłem za cywilizacją, potrzebowałem około tygodnia, by się zaadaptować. Później nie brakowało mi innych osób, czułem jedność z przyrodą, ze zwierzętami. Sprawiało mi to dużą satysfakcję. Miałem dużo czasu na rozmyślanie, na analizowanie, jak moje ciało funkcjonuje i czego potrzebuje - opowiada.

W służbie nauki

Będąc na wyprawie codziennie morsował. - Morsowanie dobrze wpływa na zdrowie psychiczne. Poprawiało nastrój w ciągłych ciemnościach - mówi Valerjan Romanovski.

Przed wyjazdem pojechał do Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie, z którą współpracuje. Zrobił dokładną analizę krwi, powtórzył to samo po powrocie. Wyniki zaskoczyły naukowców, okazało się, że są nawet lepsze niż przed wyprawą.

- Poprzez ten projekt pokazaliśmy, że człowiek może funkcjonować w zimie, poradzić sobie nawet w skrajnych, niekorzystnych warunkach. Wyprawa pomogła mi zrozumieć siebie, zdobyć doświadczenie. Tym doświadczeniem dzielę się z innymi. Wkrótce ukaże się moja książka na temat bezpiecznego obcowania z zimnem, morsowaniem. Przygotowuję go wspólnie z ekspertami z krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego - opisuje podróżnik.

Z Valerjanem Romanowskim współpracuje Aneta Teległów, profesor Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie Poznali się na... wspólnym morsowaniu. - U Valerjana oznaczyliśmy mnóstwo wskaźników, także we krwi . Jest wdzięcznym obiektem do badań - mówi naukowiec.

Jakie są wnioski z badań nad podróżnikiem z Buska? - Przede wszystkim to, że nie każdy może pojechać do Laponii i funkcjonować tak, jak Valerjan. Potrzeba jednak pewnego przygotowania oraz predyspozycji organizmu . Myślę, że jego doświadczenia pomogą nauce w zrozumieniu tego, jak funkcjonuje ludzki organizm w ekstremalnych warunkach. Wyniki próbek, jakie pobraliśmy od Valerjana w zestawieniu z jego relacjami bardzo nam sie przydadzą - mówi Aneta Teległów.

Kolejna wyprawa, którą planuje Valerjan Romanowski to Jezioro Bajkał oraz Góry Wierchojańskie w rejonie Ojmiakonu w Jakucji, gdzie znajduje się najzimniejsze miejsce na Ziemi. Valerjan Romanovki już kiedyś odbył tam wyprawę rowerową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie