Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka z samym sobą

Iwona OGRODOWSKA-OGÓREK
Z dnia na dzień strajkujący opadają z sił.
Z dnia na dzień strajkujący opadają z sił. I. Ogrodowska-Ogórek
Głodujących w środę odwiedził m.in. starosta starachwoicki Andrzej Maciąg.
Głodujących w środę odwiedził m.in. starosta starachwoicki Andrzej Maciąg. I. Ogrodowska-Ogórek

Głodujących w środę odwiedził m.in. starosta starachwoicki Andrzej Maciąg.
(fot. I. Ogrodowska-Ogórek)

Protestujący mdleją z wycieńczenia, a przedstawiciele władz odwiedzający szpital nie widzą rozwiązania tej dramatycznej sytuacji... - Protest zawiesimy dopiero wówczas, kiedy dostaniemy na piśmie zapewnienie, iż wspomniany przez nas projekt zmian ustawy będzie omawiany podczas najbliższych obrad Sejmu - mówi rzeczniczka protestujących Aleksandra Markowska. Nie wiadomo, kiedy dojedzie do zakończenia trwającego od dwóch tygodni w Starachowicach strajku głodowego.

Do akcji przyłączali się kolejni pracownicy. Chętnych nie brakowało..
Do akcji przyłączali się kolejni pracownicy. Chętnych nie brakowało.. I. Ogrodowska-Ogórek

Do akcji przyłączali się kolejni pracownicy. Chętnych nie brakowało..
(fot. I. Ogrodowska-Ogórek)

27 stycznia po wizycie w Ministerstwie Zdrowia, pracownicy starachowickiego szpitala zdecydowali się rozpocząć strajk głodowy. W sali konferencyjnej nowego szpitala ułożono materace i ustawiono łóżka polowe. Głodówkę rozpoczęło sześć osób. Już następnego dnia dołączyły kolejne dwie. Pięć kobiet i trzech mężczyzn, doktor, pielęgniarki, pracownicy techniczni, salowe, radiolodzy. Każdy z działających w placówce związków zawodowych miał swojego przedstawiciela pośród strajkujących.

- Długo tak nie wytrzymamy, może do trzeciej doby - mówiły wówczas protestujące kobiety, nie widziały jeszcze ile naprawdę czasu przyjdzie im głodować. - My naprawdę nic nie jemy, tylko pijemy soki i wodę. Niektóre z pań, samotne matki, zostawiły dzieci w domach i siedzą w szpitalu. Będziemy siedzieć do skutku.

Popieramy was

Każdego dnia głodujących odwiedzały tłumy współpracowników, rodziny, znajomi, pracownicy innych szpitali, związkowcy z całego kraju. Przesyłano słowa poparcia, jednak strajkował tylko starachowicki szpital.

"Koleżanki, koledzy obudźcie się! Poprzyjcie naszą akcję i nasze działania. Liczymy na was. Wspólnie weźmy nasz los w nasze ręce... Mamy ogromną nadzieję, że wspólną walką, wspólnym "krzykiem rozpaczy" zdołamy obudzić serca i rozsądek "decydentów" w Warszawie" - apel do pracowników innych szpitali rozesłali głodujący w Starachowicach.

W ubiegły poniedziałek głodujący rozpoczęli próbę nawiązania kontaktu z ministrem zdrowia Markiem Balickim. Bezskutecznie.

We wtorek przed godziną 22 do strajkujących przybył dyrektor departamentu w Ministerstwie Zdrowia Wojciech Kutyła. Trwające do późnych godzin nocnych rozmowy, okazały się bezowocne. Strajk kontynuowano.

W czwartek reprezentanci władz powiatu i delegacja strajkujących udała się do ministerstwa na rozmowy. Po kilkugodzinnej dyskusji nie zawarto porozumienia i zdecydowano o... kontynuacji protestu.

W piątek do ósemki głodujących przyłączyły się trzy kobiety: pielęgniarka, pracownica administracji i technik radiolog. W sumie głodowało 11 osób.

W sobotę protestujący skierowali do marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza pismo z prośbą o jak najszybsze przyjęcie projektu zmiany spornej ustawy, który przygotował Klub Parlamentarny PiS. Projekt uwzględniał roszczenia strajkujących.

- Szybkie uchwalenie zmiany ustawy pomoże ZOZ-om spokojnie pracować i skupić się na wykonywaniu swoich podstawowych zadań, czyli leczeniu pacjentów. Ze swej strony deklarujemy wolę zawieszenia strajku głodowego do czasu uchwalenia projektu - napisali głodujący pracownicy.

Kolejne dni głodówki powodowały, iż strajkujący coraz gorzej się czuli. Zaczęto podawanie kroplówek wzmacniających. Pojawiły się skurcze mięśni.

- W badaniach odzwierciedla się wielodniowa głodówka - informowała dziennikarzy opiekująca się głodującymi lekarz medycyny Ewa Łukasiewicz. - U niektórych głodujących obserwujemy zaburzenia oddawania moczu, brak koncentracji, odruchy wymiotne. Czekamy na wyniki kolejnych badań.

A dalsze decyzje były takie, iż w niedzielę, podczas dziesiątej doby, ze strajku głodowego wykluczono trzy osoby. Dwie kobiety, lekarkę, pracownika działu administracji oraz mężczyznę - pracownika działu technicznego. Przyczyną było osłabienie organizmu wielodniową głodówką. Przez całą niedzielę w niektórych kościołach na terenie miast zbierano pośród mieszkańców podpisy poparcia dla głodujących w starachowickim szpitalu. Zgromadzono ponad osiem tysięcy nazwisk, listę przesłano do parlamentu.

Ofiara głodówki

Głodujący coraz gorzej wyglądali, osłabieni, wycieńczeni, choć uskarżali się na różne dolegliwości, zapowiedzieli jednak, że nie przerwą głodówki.

- Bolą nas mięśnie, codziennie przychodzą rehabilitanci, którzy z nami prowadzą ćwiczenia. Jesteśmy coraz słabsi.

Do dramatycznej sytuacji doszło w poniedziałkową noc, kiedy to jedna z głodujących trafiła na oddział intensywnej opieki medycznej. - Przez cały dzień źle się czuła, prawie nie wstawała z materaca - mówi rzecznik prasowy Porozumienia Międzyzwiązkowego Aleksandra Markowska. - W nocy, jeszcze nie spaliśmy, kiedy wstała i wyszła do łazienki, po chwili usłyszeliśmy huk. Wyjrzeliśmy, koleżanka leżała na korytarzu nieprzytomna. Natychmiast wezwaliśmy pogotowie. Udało nam się ją docucić. Została przetransportowana na OIOM. Rano po wykonaniu wielu badań i otrzymaniu leków wzmacniających została wypisana do domu z zakazem dalszego uczestnictwa w akcji strajkowej.

Wymienione zdarzenie mocno wstrząsnęło pozostałymi uczestnikami głodówki.

- Nikt z nas nie spał tej nocy, jeszcze bardziej pogorszyły nam się wyniki. To było straszne - mówi Krystyna Lucińska-Bąba, radiolog.

Również z powodu wycieńczenia organizmu wielodniową głodówką ze strajku została wycofana kolejna kobieta, położna. Początkowo odmawiała ona rezygnacji z głodówki. Na szczęście koleżankom udało się nakłonić ją do zmiany decyzji. Przestała głodować, ale nadal pozostała z protestującymi.

Mieszkańcy popierają

Głodujący odbierają wiele telefonów z głosami otuchy i poparcia od mieszkańców miasta.

- Ludzie telefonują i odwiedzają nas - opowiadają protestujący. - Mówią, że są z nami, że popierają i modlą się za nas. Ostatnio były u nas starsze panie, członkinie jednego z miejscowych klubów seniora. Mówiły, że obawiają się likwidacji szpitala, bo do najbliższego, który jest oddalony o kilkadziesiąt kilometrów, w razie nagłego wypadku mogą po prostu nie zdążyć dojechać.

Starachowiczanie, pośród których przeprowadziliśmy uliczną sondę, pesymistycznie oceniają szanse powiedzenia strajku.

- Popieram ten protest, jednak z góry wiem, że to nic nie da - mówi Jakub Sikora, właściciel agencji reklamowej.

- Ludzie muszą walczyć o swoje - mówi Bronisława Jóźwik, emerytka - Tylko szkoda, że nikt się z nimi nie liczy. Oni swoje, a rząd swoje.

- Popieram, bo w sumie za to, że szpital ma długi nie odpowiadają pracownicy. Nie są temu winni, a oni ponoszą tego konsekwencje. To dla mnie zupełnie niezrozumiała sytuacja - mówi Marek Szczerba, architekt.

- Wierzę, że im się uda. Podziwiam upór i determinację tych ludzi. Gorąco ich popieram - mówi pan Waldemar, emeryt.

Razem z mamą

Noc z wtorku na środę, podczas trzynastej doby protestu. Do dwóch ze strajkujących matek dołączyli ich synowie.

- Chciałem początkowo wymienić mamę, bo widzę, że jest już bardzo słaba - mówi syn Konrad, syn pani Marty, radiologa. - Jednak nie chciała się wycofać z głodówki. Dlatego też zdecydowałem się zostać z nią. Postawiono mi łóżko obok. Chciałem tu jakoś pomóc, więc działam w grupie informacyjnej. Stworzyliśmy, dzieci wszystkich głodujących, stronę internetową dla naszych rodziców.

- Cieszę się, że syn jest tu ze mną - mówi pani Marta. - Jednak kontakt z najbliższymi to coś, czego najbardziej nam tu brakuje.

Wspólnie z Konradem w szpitalu nocował syn pani Barbary, Bartosz, tegoroczny maturzysta.

W środę do głodujących przybył ponownie przedstawiciel ministerstwa Wojciech Kutyła. Towarzyszyli mu Katarzyna Kądziela, pracownik gabinetu wicepremier Izabeli Jarugi-Nowackiej, wicewojewoda Joanna Grzela oraz Zarząd Powiatu starachowickiego.

- Co państwo planujecie zrobić dla głodujących? - pytały z płaczem strajkujące kobiety.

- Przyjechaliśmy z państwem porozmawiać i namówić was do zmiany tej tak bardzo drastycznej formy protestu - mówiła do zgromadzonych przedstawiciela wicepremier.

Dyrektor Kutyła z ministerstwa, jak się okazało, nie miał głodującym nic nowego do zaproponowania.

Spotkanie zakończono po pięciu godzinach. Brak konkretów ze strony ministerstwa i gabinetu wicepremier skutkowały tym, iż zdesperowani strajkujący zdecydowali o kontynuacji głodówki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie